Cześć! zaczynam pisać nową książkę, z góry chcę oznajmić, że piszę dla przyjemności, więc jeśli ktoś zauważy jakieś niedociągnięcia lub uwagi to chętnie się w nie zagłębię. Rozdziały głownie będą z perspektywy jednej, czasami dwóch postaci. Jednak planuję też rozdziały w których będzie perspektywa jeszcze jednej ważnej postaci. Miłego czytania!
____________________________________________________________
-GRACE!- powiedziała Hazel, szefowa Coffee on skates.
-Ale, ja nie jestem..- Kiedy chciałam dokończyć, Hazel zaczęła krzyczeć coś do innego pracownika po hiszpańsku.
-Sí, sí grace.- Mówiąc to Hazel, dała mi do rąk uniform oraz plakietkę z napisem "Grace".- LOS JUEGOS PONEN RODILLOS Y TRABAJAN.- Hazel krzyknęła coś do mnie po hiszpańsku, tylko że jedyne co umiem powiedzieć po hiszpańsku to jak mam na imię.
-Co? Przepraszam, ale ja nie mówię po hiszpańsku.- Powiedziałam, jednak Hazel natychmiastowo zareagowała na moją odpowiedź i zaczęła krzyczeć na jakiegoś chłopaka. Z ich rozmowy zrozumiałam że Hazel krzyczała na niego, ponieważ ryba jej nie powiedziała o winogronach? Mówiłam że hiszpański nie jest moją mocną stroną.
-Yyy ty jesteś Grace, prawda?- Powiedział chłopak, na którego przed sekundą krzyczała Hazel.
-Tak, nie, znaczy uznajmy że Grace.- Przekręciłam oczami.
-Serio nie mówisz po hiszpańsku, nie żeby coś ale każdy kto tu pracuje mówi.
-Gdybym mówiła, to raczej nie oznajmiła bym, że go nie umiem.- Powiedziałam nie miło, po czym się odwróciłam.
-Dobra mniejsza z tym, Hazel powiedziała żebyś włożyła wrotki i zaczęła pracować.- Normalnie odpowiedziałabym na to "dzięki", albo coś w tym styl, ale byłam zbyt zirytowana. Założyłam wrotki, na szczęście tutaj nie było takiego problemu jak z hiszpańskim, ponieważ na wrotkach jeżdżę od dziecka.
-Okej, to co mam teraz robić?- Powiedziałam.
-No odbierać zamówienia.- Bardziej chamsko to on już tego powiedzieć nie mógł. A do tego zaśmiał się. Wzdycham
-To wiem, ale jak dokładnie.- Chłopak po chwili wytłumaczył mi cały schemat. Na początku było ciężko, ale gdzieś przy piętnastym zamówieniu już mniej więcej załapałam. Nawet zdążyłam zapytać Hazel czy mogę inną plakietkę, bo ta nie ma mojego imienia. Ale mówiąc wprost, Hazel to nie obchodziło, a mówiąc jaśniej mnie nie słuchała. Już chyba do końca będę Grace.
-Ej, a tak w ogóle jak się nazywasz?- Powiedziałam zmywając naczynia.
-William.- uśmiechnął się.- Sorry Grace, ale masz 10 minut bo muszę już zamykać.
-Ale ja jeszcze nie skończyłam mojej roboty.- Powiedziałam, a William się zaśmiał.-Poza tym, kończę prace za 40 minut.
-Nie mój problem.- Uśmiechnął się i pobiegł do innego pomieszczenia. Ja w między czasie próbowałam jak najszybciej zmywać naczynia. Moja niezdarność tutaj bardzo wkroczyła, ponieważ przy myciu szybko nauczyć zbiłam bardzo dużą ilość z nich.- GRACE! CO TY ROBISZ?!-Powiedział na widok kilku rozbitych talerzy na podłodze.
-Kazałeś mi się streszczać, więc się streszczam.
-GRACE, teraz będę musiał tłumaczyć się Hazel- powiedział załamany.- Potrąci mi z pensji.
-Nie mój problem.- Zacytowałam jego tekst, po czym założyłam na siebie płaszcz, włożyłam buty i wyszłam. A William wybiegł za mną, śmiesznie wyglądał, miał jeszcze w ręce gąbkę, która cała ociekała brudną wodą z pianą.
-Co ty robisz do cholery!?- Zaśmiałam się.- CO CIĘ TAK BAWI?-Zapytał oburzony.
-Twoja gąbka, zobacz na swoje spodnie. Są całe mokre od niej.- Znowu się zaśmiałam, a William się załamał. Ciągle powtarzał, że to katastrofa. Po kilku minutach odeszłam, a on z tyłu zaczął na mnie krzyczeć i mówić coś po hiszpańsku.
***
-Mamo, wróciłam!- Krzyknęłam, jednak nikt mi nie odpowiedział. Rozejrzałam się po domu, jednak jedyną osobę, a bardziej stworzenie które zastałam to Grzanka, kot. Uwielbiam Grzankę, adoptowaliśmy tego kota 6 lat temu, oczywiście to ja wybierałam imię. Zawsze chciałam 2 koty, Grzankę i Tosta, jednak imię tost wtedy nie pasowało mi do tego kota, byłam dziwnym dzieckiem. Grzanka jest cała biała, jednak ma szary pyszczek. Grzanka jest bardzo przytulaśnym kotem, jeszcze nigdy na mnie nie zasyczała i nigdy mnie nie podrapała. Głównie to ja spędzam z nią czas, mama rzadko ma czas na to. Jednak jak już to przytula się z nią wieczorem, gdy czyta jakąś książkę, zazwyczaj kryminały. W między czasie poszłam nakarmić Grzankę, sięgnęłam po miskę z górnej części lodówki. Nagle zobaczyłam na lodówce karteczkę od mamy.-Thia, przepraszam, że znowu nie ma mnie w domu. Nie wyrobię się dzisiaj, w lodówce masz makaron z sosem pomidorowym, możesz sobie go podgrzać. Miłego wieczoru, mama.- Przeczytałam na głos. Mama od zawsze kiedy pamiętam nazywała mnie Thia, wydaje mi się, że od zawsze chciała mnie tak nazwać, ale tata chciał Samantha. Również mama rzadko przychodziła na noc do domu, zazwyczaj noce spędzała w pracy na nockach. Nie dziwię się jej, w końcu ciężko utrzymać rodzinę z jednej pensji. Mniejsza z tym, położyłam miskę na blat oraz nasypałam jedzenie dla Grzanki. Położyłam miskę na dół oraz poszłam do siebie do pokoju.
Gdy wchodziłam do pokoju, telefon zabrzęczał mi w kieszeni. Wyciągnęłam go, żeby sprawdzić treść przesłanej wiadomości.
Liv: Hej Samantha, matka w domu?
Samantha: Nie, dzisiaj ma nockę, a co?
Liv: To w takim razie bądź gotowa za 15 minut, przyjadę po ciebie i jedziemy na imprezę.
Samantha: Liv, nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Pamiętasz jak było jak ostatnio poszłyśmy na imprezę?
Liv: Dobra Samantha nie bądź dzieciak i bądź gotowa.
Samantha: Liv, no nie wiem
Halo Liv?
Jesteś tu jeszcze?
LIV ODPISZ MI
Liv zawsze gdy mi nie odpisywała stawiała na swoim, nie miałam innego wyboru niż ubrać się w czerwoną sukienkę. Nie byłam pewna czy chcę tam iść, ostatnio gdy wymknęłam się z Liv na imprezę wylądowałam w szpitalu. Miałam okropną rozmowę z mamą na tamten temat, jednak nie lubię wracać do tych czasów. Liv przyjechała w punkt dwudziesta, przyjechała swoim mustangiem 69. Wsiadłam do auta i pojechałyśmy na domówkę do Alexandra. Na imprezie starałam się nie pić, jednak Liv ciągle mnie namawiała na małego shota. Nie umiałam jej odmawiać, więc w końcu się przełamałam, to był błąd, duży błąd. Nie pamiętam co się tam działo, pamiętam jedynie kilka wspomnień za mgły. Pamiętam, że kilka chłopaków namawiało mnie na więcej. Wtedy jeszcze musiałam trochę myśleć trzeźwo, ponieważ za każdym razem im odmawiałam. Ci sami chłopcy w pewnym momencie proponowali mi narkotyki. Za każdym razem odmawiałam, jednak oni nie dawali za wygraną. Wtedy musiał urwać mi się film, ponieważ jedyne co pamiętam to jak obudziłam się w szpitalu. Zobaczyłam mamę i Liv, jednak nie mogłam się ruszyć. Gdy już w miarę do siebie dochodziłam mama wkroczyła.
-THIA, CO TY SOBIE MYŚLISZ?- Krzyknęła, a ja spojrzałam się na nią z zakłopotaniem.- NARKOTYKI? SERIO?- Znowu krzyknęła, a Liv stała z tyłu jak szara myszka.
-Mamo, ale ja..- Powiedziałam jeszcze osłabiona.
-THIA, NIE TŁUMACZ SIĘ. TO MIASTO NA CIEBIE ŹLE WPŁYWA.-Powiedziała płacząc.
-Mamo..-powiedziałam zdziwiona.
-PRZEPROWADZAMY SIĘ THIA.- Nagle Liv spojrzała na moją mamę zdziwiona, ja również. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedziała.
Dziękuję za przeczytanie prologu, na bieżąco będą dodawanie nowe rozdziały. Również rozdziały będą dodawane regularnie!
Rozdział niedługo!
CZYTASZ
Kisses for her
Novela JuvenilDziewczyna, Samantha przeprowadza się do New Jersey. Dziewczyna w pierwszy dzień szkoły od razu poznaje Alice. Obie łapią ze sobą bardzo dobry kontakt, jednak później zaczepia ją grupka chłopaków, a dokładniej to jeden, Matteo. Samantha od początku...