P14

676 26 39
                                    

Po chwili czasu udało mi się wybrać numer, ten do którego chciałam zadzwonić i nareszcie ktoś odebrał.
-"Halo, usłyszałam męski głos?"
-"Hej.. pamiętasz mnie?"
-"Kim jesteś?" Zapytał facet.
-"Dałam ci niedawno mój numer w kawiarni, gdzie pracowałeś, pamiętasz?"
-"A, tak to ty, pamiętam cię!" Odpowiedział chłopak.
-"Potrzebuje twojej pomocy." Powiedziałam niskim, cichym tonem.
-"Pomocy?" Zapytał zdziwiony.
-"Tak, pomocy. Odpowiedziałam.
-"No dobra, mów o co chodzi."

-"Zo-" Nagle do pokoju wszedł Jay mówiąc:
-"Nie uda ci się mnie wrobić!" Po czym wbiegł we mnie, wytrącając starą komórkę z moich rąk i uderzył mnie z całej siły w mój nos.
Upadłam na ziemię, wszystko było rozmazane, jednak zobaczyłam leżąca na ziemi obok szafki porcelanową doniczkę.
Kiedy Jay miał już wychodzić z pokoju, ja doczołgałam się do donicy, wzięłam przedmiot do ręki i rzuciłam w Jay'a,
Doniczka przeleciała całe pomieszczenie i trafiła mężczyznę w tył głowy, rozbijając się na niej na wiele kawałków, wydając głośny dźwięk.
-"AGH!" Krzyknął Jay I zawrócił, a następnie zaczął biec w moją stronę w furii.

Kiedy on miał już na mnie ponownie wbiec z zamiarem owalenia mnie na ziemię, ja zrobiłam unik, przewracając się na mój bok, a chłopak wbiegł w szafkę znajdująca się za mną, powalając ją na ziemię.
Szybko przeczołgałam się jak najdalej od zdenerwowanego Jay'a i z ziemi wzięłam do ręki ostry kawałek potłuczonej doniczki.
Jay wstał z ziemii i zaczął znowu na mnie biegnąć, jeszcze bardziej zdenerwowany niż chwilę wcześniej. Tym razem nie zrobiłam żadnego uniku, a ważący o połowę więcej ode mnie mężczyzna obalił mnie na ziemię i uderzył mnie ponownie z całej siły w nos. Wszystko wokół mnie zawirowało, a z mojego nosa zaczął lecieć ogromny strumień krwi.
Nagle Jay podniósł na mnie rękę, z zamiarem uderzenia mnie ponownie, jednak ja uniosłam moją prawą rękę i wbiłam ostry kawałek porcelany chłopakowi w bok szyi. Jay się zamroził i po chwili upadł na ziemię, nieprzytomny, a pod nim pojawiła się krwista kałuża.

Odsunęłam się od ciała zszokowana, wstałam i po cichu wyszłam z pomieszczenia nie wiedząc co robić.
Od razu przez moją głowę przeszła myśl "Nie mogę go tak zostawić." Weszłam z powrotem do pomieszczenia, zamykając za sobą po cichu ponownie drzwi i podeszłam do leżącego na ziemii Jay'a.
Przybliżyłam się do jego ust, o dziwo wydobywał się z nich płytki oddech.
Następnie sprawdziłam ranę, którą zadałam chłopakowi. Kawałek porcelany nie wyglądał, jakby był bardzo głęboko ale to nie zmieniało faktu że z rozcięcia spływał strumień krwii.

Momentalnie przejrzałam rękoma wszystkie moje kieszenie, w nadziei że znajdę w nich chociaż parę chusteczek, aby chociaż minimalnie zatamować krwawienie. Niestety nie znalazłam niczego, co mogłoby mi w tym pomóc.
Bez chwili namysłu złapałam za brzeg spódnicy, urywając spory kawałek materiału. Szybko położyłam na ranę chłopaka, podarty kawałek tkaniny, owijając ją wokół kawałku porcelany, który nadal tkwił wbity w bok szyi Jay'a.
Od razu zaczęłam uciskać ranę, z przekonaniem, że to pomoże Jay'owi i uratuje mu życie.

Uciskałam tak ranę, przez dobre piętnaście minut, podczas których ciemno-czerwony strumień tracił na intensywności. Złapałam za spódnice po czym wyrwałam kolejny kawałek materiału i owinęłam go wokół przesiąkniętego krwią, już ubiegłego urywka tkaniny.  Wtedy ponownie przybliżyłam się do twarzy chłopaka, nadal słyszałam płytki oddech, było w nim słychać, że Jay oddycha z trudem, musiał stracić sporą ilość krwi.

Złapałam chłopaka za ręce, po czym zaczęłam ciągnąć w stronę łóżka zamiarem wsunięcia go pod mebel.
Chwilę później nieprzytomny Jay znajdował się już pod łóżkiem.
Wstałam z ziemii i pokierowałam się do drzwi wyjściowych z pomieszczenia, mijając czerwona kałuże krwi, zdałam sobie sprawę że jej również nie mogę tak zostawić, jeśli ktokolwiek dowie się o tym co zrobiłam, to będę martwa, a jeśli mam być szczera, to mam zamiar wyjść z tego wszystkiego w całości i żywa.

Stałam przed drzwiami, położyłam rękę na klamce i otworzyłam drzwi, wychodząc z pomieszczenia po czym po cichu je zamknęłam. Rozejrzałam się dookoła wąskiego korytarza, nikogo nigdzie nie było. Zdziwiłam się, lecz nie myślałam o tym. Stanęłam przed pierwszymi, lepszymi drzwiami z nadzieją że znajdę za nimi łazienkę lub pomieszczenie, które w jakikolwiek sposób pomoże mi znaleźć coś, czym mogłabym posprzątać cały ten syf, który narobiłam.

Otworzyłam drzwi, ujrzałam dosyć małe pomieszczenie, dziwne- było puste.
Pokój nie miał żadnych okien, wszędzie poniewierał się kurz i inne pyłki.
Jeszcze raz, żeby mieć pewność rozejrzałam się i wyszłam z pokoju.

Znalazłam się z powrotem na korytarzu, migiem zakradłam się pod kolejne drzwi. Wstrzymałam oddech i weszłam do środka. Całe szczęście nikogo nie było w środku, rozejrzałam się i ujrzałam coś podobnego do składziku. Wszędzie znajdowały się półki, a na nich różne, jak widać nie potrzebne przedmioty.

Przeskanowałam wzrokiem wszystkie znajdujące się w pokoju regały, nie widząc na nich nic, co mogłoby mi się przydać, jednak w pewnym momencie na jednej z półek zobaczyłam pudełko, które zwróciło moją uwagę. Od razu rozpoznałam, co się w nim znajduje po czerwonym krzyżu na jego przodzie. Podbiegłam do regału i otworzyłam skrzynkę, nie zdziwiłam się. Była to apteczka pierwszej pomocy, a w środku płyn do dezynfekcji, igła, szwy i parę rolek bandaży.

Już na pierwszy rzut oka było widać, że brakuje sporej części zawartości ale starałam się docenić to co pozostało. Wzięłam apteczkę pod ramię, a następnie wróciłam do pokoju.

Byłam w tym samym pomieszczeniu, co parę minut temu. Przeszłam obok kałuży krwi i zajrzałam pod łóżko. Nieprzytomny Jay dalej leżał tam unieruchomiony. Ostrożnie wyciągnęłam go z pod mebla i popatrzyłam na prowizoryczny bandaż, zawinięty na jego szyi.

Ostrożnie zdjęłam kawałek szmaty z szyi chłopaka, po czym wyjęłam z apteczki środek do dezynfekcji i kawałek bandażu. Odkręciłam małą buteleczkę z płynem do dezynfekcji i nalałam parę kropel na skrawek bandażu.

Wzięłam głęboki oddech, po czym przyłożyłam bandaż, nasiąknięty środkiem do dezynfekcji do rany Jay'a.
Chłopak nadal był nieprzytomny, a rana zaczęła się pienić, co było dobrym znakiem.

Kiedy udało mi się zdezynfekować ranę, wzięłam sporą długość bandażu i zawinęłam go wokół rany. Nie chciałam mieć nikogo na sumieniu, nadal pamiętam, co Jay próbował mi zrobić, jednak nie sądzę, że jest to powód by nie podejmować się jego ratunku. 

"Chwila, chwila.." Powiedziałam pod nosem, spojrzałam szybko w jedno miejsce i ujrzałam komórkę, przez którą rozmawiałam z facetem, którego poznałam w kawiarni. Podbiegłam do komórki, wybrałam numer i z powrotem zadzwoniłam.

-"Halo?" Usłyszałam głos z drugiej strony słuchawki.
-"Yy, to znowu ja!" Powiedziałam podekscytowana.
-"Chcesz może wytłumaczyć co się wtedy stało, wiesz- kiedy rozmawialiśmy tamtym razem."
-"W sumie, to nic ale musisz mi pomóc!" Powiedziałam do mężczyzny.
-"Co się stało?" Zapytał facet.
-"Zostałam porwana, nareszcie udało mi się dostać do jakiejkolwiek komórki."
-"Jak to porwana?!" Usłyszałam zdziwiony głos faceta, jednak było w nim słychać to, że nie do końca mi wierzy.
-"Poprostu zadzwoń na policję i powiem im wszystko, co ja ci zaraz powiem."
-"Okej mów."
-"No to tak.." wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam- "porwało mnie siedmiu mężczyzn, wywieźli mnie na jakieś pustkowie, daleko za Seul. Aktualnie jestem w jakiejś chatce, nie mam pojęcia gdzie ale niedaleko jest jezioro i autostrada, tylko tyle udało mi się zobaczyć."

Nagle do pokoju wszedł Jake. Szybko wyrzuciłam telefon z dłoni i podbiegłam do łóżka, próbując nogami zakryć to, co się pod nim znajduje.
-"J-JA.." Byłam w szoku, nerwy utrudniały mi mowę.
-"Nie musisz się tłumaczyć, wiem że chcesz stąd uciec, Yuri." Powiedział spokojnym głosem Jake, dziwne.
Zrobiłam się cała czerwona, Jake stał tuż obok ogromnej kałuży krwi, jednak starałam się na nią nie patrzeć, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
-"Wszystko okej?" Zapytał chłopak, widząc pot spływający po moim czole.
-T-tak!" Odpowiedziałam udając, że wszystko jest w porządku po czym przetarłam czoło rękawem bluzy.
Nagle za moją nogę z pod łóżka złapał pół przytomny Jay, co mnie przestraszyło więc krzyknęłam.
-"Co jest?!" Wykrzyknął Jake.
-"N-nic!" Odpowiedziałam bardzo nerwowo, wiedziałam że zwaliłam sytuację.
Jake podbiegł do łóżka, odpychając mnie na bok. Chłopak klęknął na kolana przy meblu i ujrzał prawie nieprzytomnego kompana.
-"N-nie, NIE!" Ryknął Jake, wyciągając Jay'a z pod łóżka.
Szybko podniosłam z ziemii starą komórkę i wybiegłam migiem z pokoju.

-






Porwana przez ENHYPENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz