Rozdział 30

13.8K 522 123
                                    

Przeszła długim korytarzem, by stanąć przed starymi drewnianymi drzwiami. Wzięła głęboko wdech, ścisnęła w dłoni czarną teczkę i po dłuższej chwili  weszła do gabinetu. Kobieta siedząca za biurkiem zsunęła okulary na czubek nosa i z uniesioną brwią obserwowała poczynania Melody. 

Dziewczyna bez zbędnych tłumaczeń, położyła dokumenty na biurku Hilary i usiadła w fotelu na przeciw. Dyrektorka teatru, przesunęła spojrzenie na teczkę przed sobą. Wzięła ją w dłoń i powili otworzyła:

-Tu nasze drogi się rozchodzą - mruknęła Melody, napotykając zaskoczone spojrzenie kobiety

-Nie mówisz chyba, że...- zamilkła kiedy wyciągnęła dokument opisany jako REZYGNACJA. Hilary pospiesznie przeczytała treść, nerwowo stukając długopisem o blat biurka. Zdjęła okulary i przymknęła oczy- Melody ale dlaczego, przecież...

-Ten teatr nie jest już moim ulubionym miejscem. Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że to najlepsza decyzja jaką mogę podjąć na ten moment -odetchnęła, opierając się w fotelu 

-Jeśli potrzebujesz trochę więcej czasu żeby dojść do siebie po tym incydencie...

-Próbę gwałtu i zabójstwa uważasz za  incydent?- Hilary jako jedyna znała prawdę, odnośnie tamtego wieczora.  Reszta aktorów zna okrojoną wersję w której zabito trzech mężczyzn 

-Nie, nie o to mi chodziło - kobieta uśmiechnęła się łagodnie- sądzę, że tajemnicze zniknięcie naszego sponsora ma z tobą duży związek

-Mianowicie?- panna Martin uniosła rudą brew

-Że coś was łączy...- Melody nie była w stanie zapanować nad cichym prychnięciem kpiny 

-Mnie i tego mężczyzny nic nie łączy i nie łączyło. Ledwo go znałam- wstała z fotela i kiedy już chciała wyjść

-Wyprowadzasz się? Będziesz jeszcze występować?- dziewczyna cicho westchnęła i zerknęła na Hilary przez ramię 

-W sumie... możesz mi wypisać referencje. Zawsze chciałam spróbować na Broadwayu

-Nowy York? - Melody skinęła - mam nadzieję, że ci się uda 

-Ja też...- westchnęła wychodząc z gabinetu

***

Marcello z westchnieniem irytacji zamknął laptopa i wstał od biurka. Nie mógł się na niczym skupić od dobrego tygodnia. Oczywiście doskonale znał powód ale nie chciał przyznać, że brak jej obecności jest dla niego czymś równoznacznym z torturami. 

Podszedł do okna, zerkając na ogród. Przez jego głowę przemknęły nieproszone wspomnienia z Melody w roli głównej. Nie mógł znieść, że nawet we własnym domu wszystko mu ją przypomina. Od ogrodu po przeklęty kuchenny blat. Zerknął przez ramię słysząc wymowne chrząknięcie matki. Uniósł czarną brew, kiedy kobieta skrzyżowała dłonie pod biustem.

-Nie sądziłam, że wychowam syna debila- Marcello wziął głęboki wdech i odwrócił się do Domenici- dlaczego do niej nie wrócisz?

-Przez naszą rodzinę? - powiedział ze słyszalną pretensją w głosie - ten skurwysyn prawie ją zgwałcił, mógł ją zabić, gdyby nie przypadkowy facet który postanowił jej pomóc. Gdybym nie był tak kurewsko zaślepiony chęcią odnalezienia jej to nigdy nie musiałaby tego przechodzić- syknął. Domenica przez moment milczała, uważnie przyglądając się synowi, aż w końcu usiadła na kanapie obok i wzięła głęboki wdech 

-A pomyślałeś o tym, że gdybyś jej nie znalazł to mój brat ciągle zabijałby te niewinne kobiety? że nie dowiedzielibyśmy się kto zgwałcił Fran? że nie dowiedziałbyś się prawdy o własnym bracie i co najważniejsze- napotkał jej spojrzenie - że nie spotkałbyś miłości swojego życia?- uśmiechnęła się znacząco- Marcello, wszystko ma swoją drugą stronę medalu. Nie pozwól by to ta zła przeważyła nad tą dobrą 

Song For Him [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz