Trzy miesiące później
Wikno, Warmia i Mazury
Dante
Życie wróciło do normy. Rehabilitacja przeszła pomyślnie, byłem sprawny i mogłem powrócić do pracy. A jednak miałem wrażenie, że coś nadal jest nie tak.
Czegoś brakowało. Coś się zmieniło.
Ja się zmieniłem. Być może dojrzałem.
Kobiety nadal do mnie lgnęły, ale ja nie miałem już tej przyjemności, co kiedyś. Wszystko to było jedno wielkie nic.
Nic nieznaczące.
Tylko jednorazowe.
Wyłącznie mechaniczne.
Chyba nadszedł czas zmian.
Nie pamiętałem nawet twarzy tych kobiet, wszystkie wyglądały tak samo: napompowane usta, szerokie brwi, długie rzęsy, zgrabne i niby zawsze tylko takie mi się podobały, to teraz jednak były po prostu nijakie. Zmieniały się tylko imiona. Piszczały jak na zawołanie, zawsze tak samo, jak jakieś marionetki. Porozmawiać się z nimi nie dało, chyba że o najnowszej kolekcji domu mody, ale tego akurat byłem świadomy. Nie dla intelektualnych dyskusji je wyrywałem.
Zerżnąć.
Zaliczyć.
Zapomnieć.
Byłem dupkiem, byłem tego świadomy, ale nie byłem z tego dumny. Z drugiej strony, jeśli zgoda była obopólna, a to był jednorazowy seks, to dlaczego miałem nie korzystać. Przecież jestem tylko facetem i brałem, co kobiety dawały. Dobrze się bawiliśmy, tyle w temacie, bez roztrząsania. Traktowałem seks jako potrzebę ciała, spuszczenia ciśnienia. Nie rozumiałem całej tej otoczki całowania, dotykania czy strzelania oczami za dziewczynami. Nie rozumiałem fizyczności jako potrzeby emocjonalnej, skupiałem się tylko na fizyczności seksualnej. Nie czułem nic, kiedy dotykałem kobiecego ciała, one na mnie reagowały – drżały, sutki im sterczały, jęczały – ale mnie to nie ruszało. Nie czułem tej elektryczności, o której opowiadał brat, tego dreszczu podniecenia, chęci ciągłego dotykania kobiety.
Po prostu tego nie czułem.
Może trochę zazdrościłem bratu, on co prawda nadal motał się jak szaleniec, ale był coraz bliżej swojego ideału. I widziałem, z jaką determinacją dąży do celu mimo upływu lat. Jak niejednokrotnie zaciska zęby ze złości, powstrzymuje się przed wybuchem, byle tylko obiekt jego westchnień nie zrobił kolejnego kroku wstecz. Podziwiałem go za to. Szanowałem i po cichu kibicowałem, aby po raz kolejny tego koncertowo nie spierdolił. Jedno uparte, drugie dumne. Mieszanka wybuchowa. Ale to były ich sprawy. Nie wtrącałem się.
Skupiłem się na sobie, swoich potrzebach, dlatego też siedziałem w samochodzie i rozkoszowałem się widokiem mazurskich pejzaży. Razem z grupą znajomych jechaliśmy na kilkudniowy wypoczynek do domu przyjaciela, człowieka, który pomógł mi podnieść się z ziemi i ruszyć do przodu. Wykorzystałem nadprogramowe dni urlopu, spakowałem ciuchy, nie dałem się prosić. Reset przed powrotem do pracy po tych wszystkich przejściach i rehabilitacji był najlepszym, co mogło mi się przytrafić. A ja chciałem to w pełni wykorzystać. Byłem przekonany, że zmiana otoczenia i towarzystwo znajomych wraz z rodzinami pozytywnie wpłyną na moje samopoczucie.
Zaparkowaliśmy przed ładnym drewnianym domkiem, a w drzwiach stanął Kamil. Niczym pan na włościach powitał wszystkich, kiedy wyciągaliśmy bagaże z auta.
– Cieszę się, że zdecydowałeś się przyjechać. Będziesz idealną niańką dla dzieciaków, a przy okazji przejdziesz trening przed powrotem do roboty – powiedział uradowany.
CZYTASZ
DANTE. Prawdziwe oblicze #2 | WYDANE
ChickLitDante Zoll czerpał z życia pełnymi garściami. Ze swoim charakterystycznym krzywym uśmieszkiem działał na kobiety niczym magnes. Wszystko układało mu się po myśli. Do czasu. Śmierć kolegi z pracy całkowicie zaburzyła jego codzienność i zmieniła pode...