3. Właśnie taki ten głupi Shittykawa jest

169 20 82
                                    

Marcelina po kolejnej awanturze postanowiła nie odzywać się do nikogo, kto nie był Isseiem, albo jego rodzicami. Cholerny Hanamaki ciągle stał za plecami Stanislao, więc można powiedzieć, że nie można było mu pod tym względem ufać.

Co prawda nie ogłosiła na głos tego, że nie będzie z Furukawą rozmawiać. Po prostu opuściła salon jak zwykle i wyszła na taras.

Tymczasem drzwi domu otworzyły się.

— Bążur!

— Weź skończ, to już jest nudne.

Brzoskwiniowo - włosy popatrzył na niego z obrzydzeniem.

— Ale ty nie masz dystansu.

— A ty wyczucia.

— Wolę nie mieć wyczucia, niż być takim spróchniałym mentalnie dziadkiem.

— Wolę być spróchniałym dziadkiem, niż rżnąć głupa przez całe życie.

Takahiro zmarszczył brwi.

— Wal się.

— No i nara.

Jasnowłosy prychnął i obrócił się na pięcie. Chyba trochę im się udzielała ta atmosfera panująca między wiecznie skłóconymi Marceliną i Stanislao.

— Bążur, Tacchan! — Usłyszał tylko zza ściany Mattsun i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

Rozejrzał się po pokojach w poszukiwaniu swojej mamy uniósł brwi. Przechodząc przez salon jedynie kiwnął głową do kuzyna w odpowiedzi na wesołe i głośne przywitanie Włocha.

— Gdzie jest mama?

— Ciocia wyszła do sąsiadki, miała wrócić pół godziny temu.

— A Marcelina?

Stanislao wzruszył ramionami.

— Nie wiem, obraziła się.

Issei prychnął z niedowierzaniem.

— Obraziła się — powtórzył. — Ciekawe czemu.

Matsukawa trochę sobie przemyślał jego ostatnią rozmowę z dziewczyną i doszedł do wniosku, że nie może nie zareagować. Jego kuzyn zawsze chodził swoimi ścieżkami, ale najlepiej przemawiał mu zawsze do rozumu właśnie kędzierzawy. I — na litość boską — oznaczało to, że był ostatnią osobą, która coś zdziała w sprawie związku jego i Marceliny.

Było mu szkoda dziewczyny, bo jak nikt inny wiedział, że Furukawa to chyba druga najbardziej uparta na świecie osoba (pierwszą jest Oikawa).

— Ale o co ty się rzucasz? — Uniósł brew najstarszy.

— Ja się rzucam?

— Tak, generalnie to drzesz się non stop, odkąd poszliście z Marutseriiną nad wodospad. — Spojrzał mu prosto w oczy Hanamaki, a ten tylko fuknął i ruszył w stronę tarasu.

Jak tak w ogóle można?

A może to on robił się nudny... Ale — kurczę, już? W wieku dwudziestu dwóch lat?

Trudno.

— Dobrze. Wobec tego, jadę do domu. I wrócę dopiero na święta — oznajmił, nie wiedząc, czy nie jest to przypadkiem szantaż emocjonalny. — Nie mogę się już patrzeć na te wasze kłótnie i wrzaski. A wy na koniec i tak obwiniacie o to wszystko mnie. Mam dosyć, radźcie sobie sami.

— Ale o co ci chodzi?

— Powiedziałem wyraźnie, Stanislao. Zapomniałeś japońskiego? Vado a casa e tornerò a Natale!

Kolor Moich Oczu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz