Rozdział 9

301 43 4
                                    

Po ceremonii związania, Hermiona spodziewała się, że będzie czuć się inaczej. Myślała, że nic już nie będzie takie same. Magia łączenia dudniła delikatnie pod jej skórą i była prawie niewyczuwalna, chyba że starała się ją odnaleźć.

Kiedy jej i Malfoya wargi spotkały się ze sobą, magia wokół nich zawirowała, a krew popłynęła świeżymi węzłami w żyłach, a stojąc blisko niego, czuła jedynie spokój i opanowanie.

Uparcie dążąc do realizacji swoich planów, wróciła do pracy w Esach i Floresach. Widziała po minie Malfoya, że był wyraźnie niezadowolony z tego faktu, ale dostrzegała jego wysiłek, kiedy próbował unikać wyrażania swojego zdania na ten temat. Ważnym było dla niej pozostawienie niektórych aspektów jej życia takich samych, jak wcześniej, nawet jeśli w jej głowie kotłowały się z tego powodu wątpliwości. Czasami wolała nie myśleć o zmianach, jakie nadchodziły, by nie przysparzać sobie dodatkowego stresu.

Była od teraz Lunae Amor Zakonu Nokturnusa, była Hermioną Malfoy. Obracała na serdecznym palcu srebrny pierścień wykuty magią więzi Lunae. Tą samą magią, która krążyła w jej żyłach.

Nie spotkała Malfoya tego popołudnia przed wyjściem do pracy. Jednak zanim udało jej się wymknąć niezauważonej, podeszła do niej para krzepkich strażników, z powściągliwością wymalowaną na twarzy i zaproponowali jej, że odprowadzą ją do pracy. Nie chcąc się kłócić, zgodziła się.

W księgarni panował spokój, ponieważ rok szkolny w Hogwarcie trwał w najlepsze i uczniowie nie potrzebowali nowych książek jeszcze przez wiele miesięcy. Aczkolwiek garstka klientów, którzy przekroczyli próg sklepu, przyniosła jej ulgę.

Zdjęcie jej własnej twarzy spoglądało na nią ze stosu egzemplarzy Proroka Codziennego, wraz z całym artykułem spekulacji dotyczących ceremonii złączenia. Udało jej się skorygować tylko wzmiankę o jej nierozerwalnej więzi z Malfoyem i Zakonem Nokturnusa. Przez przygotowania nie miała czasu poinformować Harry'ego i Rona o przyszłych wydarzeniach, ale zamierzała zaplanować niedługo spotkanie i nadrobić zaległości. Harry słyszał już od niej samej, jak wygląda sytuacja, ale nie chciała sobie nawet wyobrażać, jak mogły zareagować niektóre osoby, które nie miały o niczym pojęcia.

Para młodych czarownic weszła do sklepu – prawdopodobnie zaledwie rok lub dwa po ukończeniu Hogwartu – i kiedy Hermiona podeszła do przodu, by się z nimi przywitać, kobiety na jej widok schowały się w najbliższym przejściu. Wzruszając ramionami, wróciła do lady. Ale, gdy po chwili spojrzała z powrotem w górę, dziewczyny bezczelnie gapiły się na nią i szeptały między sobą.

Zmrużyła oczy na ten widok.

— Więc to prawda — wymówiła jedna z nich, a jej wzrok zatrzymał się na palcu serdecznym Hermiony.

Hermiona westchnęła i skrzyżowała ramiona, chowając dłoń pod jednym z nich.

— Czy mogę w czymś pomóc?

— Nie. — Druga z nich prychnęła. — Nie interesują nas książki.

Coś w jej postawie podpowiadało dziewczynom, by się cofnęły, i tak też zrobiły. Jeden ze strażników Nokturnusa ruszył do przodu, a ona nieznacznie się spięła. Nie potrzebowała ochrony przed wścibskimi plotkarzami.

— W takim razie pomyliłyście sklepy — powiedziała sztucznie przesłodzonym głosem. Dziewczyny odeszły, nim zdążyła dodać coś jeszcze. Kiedy wróciła z powrotem do strażnika, miał on pusty wyraz twarzy. — Wiem, że to twoja praca, Ben, a Lunae cię do niej przydzielił — zaczęła — ale nie możesz się tak unosić. Muszę nadal być w stanie wykonywać swoją pracę.

[T] NokturnusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz