Już prawie wszystko spakowała z pokoju do walizek. Była wyczerpana zbieraniem sie, musiała spakować jeszcze swój ukochany mikrofon koloru zielonego. Jej część pokoju była pustocią w porównaniu do części jej współlokatorka, było jej z jednej strony przykro ze juz pewnie nigdy sie nie zobaczą, ale z drugiej strony chciała zacząć normalne szkolne zycie w zwykłym liceum a nie ciągnąć nauki w muzycznej szkole. Kochała śpiew i gre na skrzypcach czy gitarze ale potrzebowała odsapnąć więc poprosiła ojca o przeprowadzke do małego miasteczka Hawkins gdzie mieszkała jej przyrodnia mama i młodszy brat. Uwielbia swojego braciszka, mimo że jest dziwny i jego poczucie humoru jest głupawe, ale to jest to co ich łączy.
**************
Została jej jedna walizka do zniesienia po schodach, byly cholernie cięzkie, cięzsze od najcięższego czlowieka.
- Hey! Sara! - zawolała jakaś dziewczyna z dołu.
-Stacy!! - odkrzyknęła do niej Sara i zostawiając walizki na schodach podbiegla do niej przytulając dziewczyne.
- to juz dzisiaj?- spytała smutna Stacy.
- tak, tak wiem że wam jest smutno, mi też uwierz mi - odrywając się od niej lekko, odpowiedziała jej.
- Pomóc? - spytała biało skóra dziewczyna pokazując na kolorowe walizki.
- taaak! - odpowiedziała z wdzięcznąscią czarno skóra mloda kobieta.
Stacy pomogła jej z ostatnimi walizkami i przyznała że były bardzo ciężkie, miała tam kamienie? Czy ubrania. Stacy była jej przyjaciółką, jedną z najlepszych. Nosiła okulary i dwie kitki z tyłu zapięte żółtymi gumkami, była niższa od sary przez co byla nazywana "karzełkiem", grała na saksofonie co jej to bardzo wychodziła i miała do tego wielki talent.
Poszły razem do wyjscia ze szkoły gdzie stali jeszcze więcej jej przyjaciół, tak samo utalentowanych jak ona, nie było tylko jej ulubionego współlokatora co ją troche zasmuciło ale pomyslała że pewnie jest gdzies na klubach, lub podrywa starsze mężatki. Stali przed nią ludzie z którymi duzo przeszła, czy napisała piosenki których pewnie nigdy nie wyda bo nie będzue mieć okazji. Przykro jej sie robiła na ich widok, a jeszcze bardziej że nie bylo przy nich jej najleoszego psiapsi, ale sportowe auto ojca już podjechało więc musiała opuścić tą szkołe dla utalentowanych młodych ludzi, juz nie były odwrotu, aczkolwiek mogla to wszystko powstrzymać i nie opuszczać kumpli, ale coś ją ciągło do tego małego miasteczka jakaś siła i dziwne uczucie .
- ta twoją "psiapsi" sie nie pojawił - Powiedział złosliwie jej kolega, nie lubił jej współlokatora, twierdził że jest nie odpowiednim człowiekiem dla jej towarzystwa i że jest zabardzo agresywny i zapatrzony w sobie.
- przestań - machnęła dłonią - może ma coś ważniejszego do roboty, wiesz jaki on jest.
-wiem i dlatego go nie lubie - mówi jej kolega, David.
Będzie jej brakowało tych utalentowanuch dzieciaków i lekcji śpiewu czy ukrywanie alkoholu po ciszy nocnej w akademiku. Wsiadła do auta ojca już po spakowaniu walizek do bagażnika. Mr.Henderson zawarczał silnikiem i z popędem odjechał z parkingu. Jadąc mijała widok nocnych świateł i wysokich wierzowców, tak duzych że dosięgały chmur. Opierając się o szybe zakmnęły jej sie oczy i powoli zasnęła.***********
-Gdzie ja do kurwy jestem- powiedziała do siebie z lekkim przerażeniem. Nie byla już w samochodzie tylko przy jakimś zwykłym domku z dziórą w scianie, takim mało zadbanym, tylko że niebo było czerwone i cały czas się łyskało. Obserwowała nerwowo wszystko co było do okoła jej nadal z niezrozumieniem jak sie tam znalazła. Nagle drzwi przed nią same z siebie sie otwarły jakby dom sam chciał ją do siebie zaprosić. Nie było w mieszkaniu nikogo była pustka, a w powietrzu latały jakieś proszki jakby śnieg ale nie dokonca. Weszła do salonu gdzie tam sie najwi3cej działo. Pierwsze co przykuło jej uwage to to że na ścianie obok kanapy był napisany alfabet, nie rozumiałam po co? Nagle odwróciła się gwałtowanie słysząć jakiś trzask z pokoju obok, zaczęła tam iść powoli i nadal nadsłuchiwać, była już przy brązowych drewnianycg drzwiach z okrągłą klamką gdzie jej twarz się odbijała. Słyszała mlaskanie jakby dzikiego zwierzęcia, otworzyła spokojnke drzwi chociaż wcześniej miała do tego wątpliwosci. Weszła do pokoju lekkim krokiem i zobaczyła szare glutowate, nie znane jej stworzenie, nigdy takiego nie widziała. Był rozmiarów telewizora, miał chude kościste kończyły i poruszał sie na czworaka. Zwierze sie do niej odwróciło tylko mordką. Wyglądało jak płatki kwiatu tylko że cieknące krwią i z kłami.
- What the fu..- krzyknęła nagle budząc sie ze snu. Obudziła się przerażona ale w tym samym momencie zauważyła że leci jej krew z nosa, wyjęła szybko husteczki i przetarła nos i utknęła w zaklopotaniu i przerażeniu a zarazem nie zrozumieniu. Ten sen był dla niej tak bardzo realistyczny, jakby serio tam była. Po chwili doprowadzania się do porzątku poprostu pomyslała że to zwykły koszmar, jak każdy inny.
-Już dojezdzamy kochanie! - oznajmił ojciec, chcąc ją obudzić.
-dobrze, nie moge sie doczekać! - odpowiedziała mu ze szczęsciem w glosie ze po tylu latach znowu spotka się z bratem.
Dojechali już pod niewielki domek z ogródkiem. Wysiadła z auta i podpiegła do bagarznika.
- Tym to ja sie zajme, leć do brata bo widze że nie mozesz sie doczekać - zasmiał sie jej tata i otworzył bagarznik.
- dobrze!- odpowiedziała podbiegając do drzwi i dzwoniąc dzwonkiem.
CZYTASZ
•Best friend's sister• [18+]
Fiksi Penggemarnie jest to moja pierwsza opowieść, mam nadzieje że nie zostawie jej na pastwe losu ;-;. 17letnka Sara Henderson przyjeżdża ze szkoły muzycznej do Hawkins, gdzie spotka swoją miłosć życia i nową część świata. ❗JESLI POJAWIĄ SIĘ BŁĘDY CZY BRAK ZNAK...