3

5 1 0
                                    

     Powinienem lepiej trzymać moje myśli na wodzy- przyznał w duchu. Był zbyt stary na takie doznania.
- Jak nauczyłaś się mówić naszym językiem?- zapytał.
Jego głos odzyskał ton oschłości. Zakonnica najwidoczniej tego nie zauważyła.
-Jeden z moich braci poszedł z saksońskim królem Haroldem do Normandii sześć lat temu - odpowiedziała.- Po powrocie nalegał, abyśmy wszyscy opanowali ten język.
Ingelram poruszył się i stanął obok barona.
  - Czy twoja bliźniaczka wygląda tak jak ty?- dopytywał się.
Zakonnica odwróciła się, aby popatrzeć na żołnierza. Wydawało się, że mierzy go wzrokiem. Royce to zauważył i zaczerwienił się unikając jej badawczego spojrzenia. Nie mógł jednak dłużej utrzymać podniesionej głowy.
- Nicholas i ja jesteśmy z wyglądu bardzo podobne - rzekła w końcu.-Wielu ludzi nie potrafi nas rozróżnić. Nasze usposobienia są jednak zupełnie odmienne. Ja mam naturę ugodową, siostra z pewnością nie. Złożyła przysięgę, że raczej umże, niż miałaby się poddać najeźdźcom. Nicholaa wierzy, że Normalnie zrezygnują i zawrócą do domu. To tylko kwestia czasu. Tak naprawdę, to się o nią bardzo boję.
-Czy siostra wie, dokąd udała się Nicholaa?- zapytał Ingelram.-Mój pan musi to wiedzieć.
  Zakonnica spojrzała z uwagą na wasala.
- Tak - odpowiedziała.- Jeżeli baron udzieli gwarancji, że mojej siostry nie spotka krzywda, wtedy powiem, dokąd się udała.
-My, Normalnie, nie zabijamy kobiet- warknął głośno Ingelram.
Royce, słysząc te aroganckie przechwałki, miał ochotę wyrzucić go za drzwi.
   Zauważył, że zakonnica niezbyt przejęła się tą uwagą. Wyglądała na zbuntowaną, ale tylko przez ulotną chwilkę. Fala złości szybko przeszła, ustępując miejsca łagodności.
  Nagle wezbrała w nim chęć bronienia jej, chociaż nie wiedział,z jakiego powodu. Czegoś mu jednak brakowało.
- Nie skrzywdzony twojej siostry - zapewnił.
Zakonnica wydawała się zadowolona. Royce uznał, że przebłysk złości był po prostu obawą o los siostry.
- Nicholaa jest królewską nagrodą- wtrącił żywo Ingelram.
- Królewską nagrodą ?
Tym razem nie umiała ukryć gniewu. Jej twarz poczerwieniała, ale głos pozostał spokojny.
- Nie rozumiem, o czym mówicie. Król Harold jest przecież martwy.
- Wasz saksoński król nie żyje - wyjaśnił Ingelram - ale książę Wilhelm z Normandii znajduje się w drodze do Londynu i wkrótce zostanie królem Anglii. Mamy rozkaz dostarczyć lady Nicholaa do Londynu tak szybko, jak to tylko możliwe.
- W jakim celu?- zapytała.
- Twoja siostra będzie królewską nagrodą. Król zamierza nagrodzić jej osobą jednego z najszlachetniej urodzonych rycerzy. To wielki honor.
Głos Ingelram był przepełniony dumą. Zakonnica pokręciła przecząco głową.
- Nie wyjaśniliście jednak, dlaczego moja siostra ma zostać królewską nagrodą - szepnęła.- Skąd Wilhelm w ogóle wie cokolwiek o Nicholaa?
Royce nie miał zamiaru czekać, aż Ingelram oświeci zakonnicę. Prawda mogła ją jedynie zdenerwować. Dał wasalowi znak, aby odszedł i stanął przy drzwiach.
- Dałem słowo, że nic twojej siostrze się nie stanie -ponowił przyrzeczenie. - A teraz powiedz mi, dokąd się udała. Nie zdajesz sobie sprawy z niebezpieczeństw czyhających za tymi murami. Jej schwytanie to tylko kwestia czasu,a wówczas, niestety, może być źle potraktowana przez jakichś Normanów.
  Oczywiście upiększył prawdę wobec tej niewinnej kobiety. Nie widział powodu, by wyjaśniać szczegółowo, jakich okrucieństw może doznać jej bliźniacza siostra, gdy zostanie schwytana przez rozpuszczonych wojów. Zamierzał oszczędzić zakonnicy twardych, wojennych realiów życia, osłonić jej niewinność przed ziemskimi grzechami. Jeżeli jednak odmówi udzielenia potrzebnych mu informacji, wtedy porozmawia z nią bez ogródek.
- Czy da mi pan słowo, że sam pójdzie  po moją siostrę? Czy nie zleci tego komu innemu?
- Czy to takie ważne, abym poszedł sam?
  Skinęła potakująco głową.
- Wobec tego daję moje słowo - powiedział.- Choć nie rozumiem, jakie to ma znaczenie, czy pójdę ja sam, czy  kogoś poślę.
- Wierzę, że będzie pan postępował honorowo - przerwała i uśmiechnęła się.- Dał mi pan słowo, że nie zostanie skrzywdzona. Nie zaszedłby pan tak wysoko, gdyby łamał pan swoje słowo, my lord. Oprócz tego jest pan znacznie starszy niż żołnierze pod pana komendą. Tak mi przynajmniej powiedzieli służący. Mam nadzieję, że nauczył się pan już cierpliwości i opanowania. Obie te cechy będą potrzebne do ujęcia lady Nicholaa, ponieważ bywa ona bardzo trudna, gdy się zdenerwuje. Jest również bardzo mądra.
Zanim Royce zdążył odpowiedzieć na te uwagi, Daniele odwróciła się i podeszła do kobiet stojących przy oknie. Oddała dziecko Clarise oraz wyszeptała jakieś polecenie drugiej.
- Powiem panu, dokąd udała się moja siostra, gdy opatrzę pańską ranę - oznajmiła, zwracając się do Royce 'a. -Na czole ma pan znacznie cięcie, baronie. To nie zajmie dłużej niż minutkę lub dwie pańskiego czasu.
Royce był tak zaskoczony jej troskliwością i dobrocią, że nie wiedział, jak zareagować. Pokręcił przecząco głową, ale zmienił zamiary. W końcu usiadł na stołku. Ingelram stał w drzwiach na wszelki wypadek. Służąca umieściła misę z wodą na niskiej komodzie w pobliżu stołka, na którym siedział Royce, podczas gdy Daniele przygotowała pasy czystej, białej tkaniny.
Baron rozsiadł się wygodnie. Długie nogi wyciągnął daleko przed siebie. Daniele wcisnęła się pomiędzy jego uda. Zauważył, jak drżą jej ręce, gdy moczyła opatrunek w wodzie. Nie powiedziała do niego ani słowa, aż oczyściła ranę i nałożyła kojący balsam. Wtedy zapytała, w jaki sposób został ranny.
- Chyba od kamienia - odpowiedział wzruszając ramionami. - Nic wielkiego.
- Myślę, że tym razem to nie było takie nic. Przecież uderzenie musiało pana co najmniej ogłuszyć.
Powiedziała to z dobrotliwym uśmiechem.
Nie zwrócił specjalnej uwagi na jej słowa. Do diabła, jak ona pięknie pachnie! Nie mógł skoncentrować się na niczym innym, czuł wyłącznie bliskość tej niezwykłej kobiety. Delikatny zapach róż nie pozwalał mu myśleć o żołnierskich powinnościach. Nie dawał mu też spokoju krzyż umieszczony między jej piersiami. Wpatrywał się w ten święty znak, aż odzyskał kontrolę nad żądzą. Gdy tylko od niego odeszła, zerwał się na równe nogi.
- Moja siostra udała się do posiadłości barona Alfreda - poinformowała.-Jego dom znajduje się o trzy godziny drogi na północ. Alfred poprzysiągł nie poddawać się Normanów, a Nicholaa chce do niego dołączyć z wiernymi wojownikami naszego brata.
Podniesione głosy dochodzące zza drzwi przerwały rozmowę. Jeden z żołnierzy domagał się dostępu do Royce'a.
- Zostań z nią - rozkazał Ingelramowi.
- Będę ją chronił do ostatniej kropli krwi, baronie. Bóg mi światkiem, że nikt jej nie dotknie - gorliwie zameldował Ingelram, gdy żołnierz podchodził już do drzwi.
Westchnienie Royce 'a rozniosło się echem po korytarzu.
- Boże, broń mnie przed gorliwymi młodymi rycerzami - pomyślał. Gdyby nie umiał tak nad sobą panować, roztrzaskałby głupi łeb Ingelrama o ścianę. Już kilkakrotnie w ostatnim czasie nachodziła go chęć, aby to zrobić.
  U szczytu schodów czekał na niego młody żołnierz.
  - W południowej części fortecy trwa jeszcze bitwa. Z murów widać, że saksońskie psy otoczyły naszych wojowników. Kolory chorągwi wskazują na mały oddział barona Hugha. Czy mamy skoczyć im na pomoc?
Royce opuścił śpiesznie wieżę i wspiął się na mury, aby samemu ocenić sytuację. Żołnierz , który przyniósł meldunek, postępował tuż za nim. Wydawał się równie niedoświadczony jak Ingelram i podobnie przepełniony niedorzecznym entuzjazmem. To najgorsza kombinacja.
- Widzi pan, jak Saksonowie zmuszają naszych żołnierzy do odwetu, baronie?- zapytał żołnierz.

Nagroda?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz