Z głową w chmurach

2 0 0
                                    

Stresowałem się coraz bardziej. To był mój pierwszy lot. Kręciłem się nerwowo na krzesełku małego samolotu. Postanowiłem wyjrzeć przez niewielkie okno. Pogoda była wyśmienita, ciepło i słonecznie, kilka chmur już pod nami.

Jeszcze chwila i będziemy na ziemi. – pomyślałem.- Przecież nic mi się nie stanie. Szczęśliwie dolecimy na lotnisko w Barcelonie i zacznie się relaks na plaży.

Gdy tak rozmyślałem odezwał się pilot samolotu.

-Panie i panowie proszę zapiąć pasy. Zaczynamy zniżanie się...

Nie słyszałem dalszych słów pilota. Pode mną powstała dziura w kadłubie. Była całkiem spora. Jej średnica miała może z metr średnicy. Zrobiło się bardzo zimno. Kabina pasażerska uległa dehermetyzacji, a mnie wyssało z samolotu. Zacząłem spadać. Czułem się tak jak często przed snem. Jednak teraz to nie był ten trik ciała z spadaniem. To działo się naprawdę. Odruchowo rozłożyłem ręce i nogi aby choć odrobinę spowolnić upadek. Ale to na nic. Ziemia zbliżała się w zastraszającym tempie. Mimo mojej postawy podmuch wiatru i tak obrócił mnie na plecy. Zobaczyłem, że tylko przedmioty powypadały z samolotu. Ucieszyła mnie ta wiadomość. Czyli tylko ja dzisiaj zginę. Chociaż kto wie... W końcu w kabinie pasażerskiej nie ma teraz powietrza. Mam nadzieję, że maski tlenowe zadziałały poprawnie. Wróciłem myślami do swojej nie ma co ukrywać beznadziejnej sytuacji. Udało mi się przewrócić ponownie twarzą w stronęziemi.

-To wszystko na nic! – z bezsilności zacząłem krzyczeć. - Znikąd ratunku. W co mam celować? W ziemię, ulicę, las czy wodę? Żadne nie brzmi dobrze!

Obraz przestał być wyraźny, spowodowane pędem powietrza łzy napływały mi do oczu. Postanowiłem zdać więc się na los. W tej bezbramkowej sytuacji pomyślałem o jedynej drodze ratunku.

-BOŻE! JEŚLI MNIE SŁYSZYSZ URATUJ MNIE! Ja wiem, że za dobrym sługą nie byłem, ale ocal mnie, a wszystko nadrobię! Będę chwalił Cię i wielbił w każdą niedzielę i każde święto, obiecuję chodzić na pielgrzymki, ale niech stanie się CUD!

Poczułem nagłe uderzenie, które obróciło mnie znowu na plecy. Przez łzy widziałem oddalający się samolot z dziurą w kadłubie. Dokładnie tam gdzie siedziałem. Ale to trzeba mieć pecha. Razem ze mną leciało kilka innych rzeczy. Jakiś plecak, książka, chyba telefon, ale żadnych innych ludzi. To w sumie dobrze, tylko ja zginę. Ze strachu zamknąłem oczy, nie chciałem widzieć momentu śmierci. Bałem się jej – jak chyba każdy.
Spadałem jeszcze przez chwilę, aż wszystko się skończyło. Nie słyszałem już gwizdu powietrza w uszach, nie czułem spadania. Po chwili odważyłem się otworzyć oczy. Ujrzałem czyste niebo. Pod palcami poczułem coś miękkiego. Jakby wata cukrowa czy puch, ale jednocześnie mokrego jak śnieg. Bałem się ruszać, ale przekręciłem się na brzuch. Moim oczom ukazała się chmura. Najprawdziwsza chmura. A ja leżałem na niej jakby na najzwyklejszej poduszce. Rozsądek nakazywał leżeć nieruchomo i nie ruszać się, jednak zwyciężyła ciekawość – postanowiłem wstać. Ruchy wykonywałem powoli nie będąc pewnym jak zareaguje chmura. Najpierw usiadłem potem ukląkłem, a na końcu odważyłem się wstać na nogi. Rozejrzałem się. Zdecydowanie znalazłem się na chmurze.

-Gdzie ja jestem? – nikt nie chciał odpowiedzieć na moje pytania.- Co ja tu robię?

Ostrożnie wychyliłem się za moją chmurę. W dole ujrzałem miasto, moją Barcelonę. A niedaleko widziałem lotnisko. Po chwili spostrzegłem, że chmurka zachowuje się jak na podniebny gatunek przystało – poruszała się.

-Boże dzięki Ci, że żyję. Chwila ja żyję czy nie? Niby czuję to wszystko, ale gdybym żył to nie stałbym na chmurze. Poza tym oddycham, czyli jest tu sporo tlenu, a to niemożliwe. Nie czuję też bólu, a przecież upadek z samolotu powinien boleć. Dodatkowo nie jest aż tak zimno. Chociaż kocykiem bym nie pogardził...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 16, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przygody ze snówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz