Part 1 - POŻEGNANIE

3.3K 144 42
                                    

Po upragnionym wyjściu ze szpitala od razu pojechałyśmy z mamą do domu się spakować. Za kilka godzin miałam wyruszyć w podróż na odwyk, który powinien mi pomóc dojść do siebie. Bardzo tego nie chciałam, bałam się wprost nie do opisania, ale nie protestowałam. Zrozumiałam w końcu, że sama nie dam sobie rady. Nie chciałam też narażać bliskich mi osób na kolejne tak szokujące przeżycia ze mną związane. Zależało mi na nich, a co za tym idzie – także na własnym zdrowiu.

Mama otworzyła drzwi do mojego domu. Pierwsze, co zauważyłam po wejściu, to nieskazitelny porządek. Ani jednej butelki po alkoholu na podłodze, a naprawdę było ich tak wiele, że idąc, nie sposób było się o jakąś nie potknąć. Żadnych porozrzucanych rzeczy, śmieci czy widocznych śladów krwi. Było tak czysto, jakbym nigdy tu nie mieszkała, a już tym bardziej nie przeżywała najgorszych chwil swojego życia, pogrążona w żalu i depresji, z kokainą rozsypaną na szafce nocnej, butelką wina w jednej ręce i papierosem w drugiej, pragnąca odciąć się od całego świata.

Ale nie to bolało najbardziej. Dobiła mnie świadomość, że musiała to zrobić Isabell. Poczułam do siebie nienawiść i ogarnął mnie wstyd, że to ja postawiłam ją przed takim zadaniem. Co prawda nie pamiętałam prawie nic z , ale potrafiłam sobie wyobrazić, w jakim stanie był ten dom. I łazienka... Jak bardzo musiała się przełamać, żeby zmyć zaschniętą krew córki z wanny i kafelków.

Żaden rodzic nie powinien być zmuszony do podobnych rzeczy.

– Posprzątałaś tu... – zaczęłam niepewnie, a na myśl od razu przyszły mi moje zapasy narkotyków.

– Nie, to ekipa sprzątająca – poprawiła mnie.

Aha.

Ciekawe, czy ekipa sprzątająca je znalazła, czy może są jeszcze w domu, ukryte na czarną godzinę. Choć większość leżała gdzieś na wierzchu, to nałóg sprawił, że przez ostatnie miesiące zgromadziłam naprawdę sporą ilość, którą rozdzieloną na porcje pochowałam w przeróżnych miejscach. Tak na wszelki wypadek. Nie byłam głupia. Tyle że nie do końca pamiętałam, gdzie dokładnie je ukryłam, bo zazwyczaj byłam wtedy pochłonięta przez swój wyimaginowany świat. Podejrzewałam jednak, że nadal tutaj są i odnajdę je w najmniej spodziewanym momencie.

Gdy tylko sobie o nich przypomniałam, pragnienie ich znalezienia sięgnęło cholernego apogeum. Ale zaraz potem wróciło do mnie wspomnienie nieudanej próby. Widziałam siebie, leżącą w wannie, nagą, powoli się wykrwawiającą. Tego obrazu chyba nigdy nie wymażę z pamięci. Choć może to i dobrze. Strach przed tym, co zrobiłam, powinien mnie trzymać z dala od wszystkich używek.

Zawahałam się, ciągle stojąc w progu. Zbyt dużo było tu wspomnień, ale nie wszystkie były przecież złe. Pamiętałam Alexandra, który przyszedł zabrać mnie na Wigilię do Charlotte, i wieczór, gdy opatrywałam jego rany po bójce. Pamiętałam Maksa, który za każdym razem, gdy przyjeżdżaliśmy, odprowadzał mnie do samych drzwi. Pamiętałam też Jake'a, który zjawił się, by prosić mnie o pomoc w przygotowaniach do imprezy urodzinowej Nicka, bo chłopak był dla niego tak ważny, że wszystko musiało być zrobione perfekcyjnie i dopięte na ostatni guzik.

Tutaj też znajdowały się wszystkie wspomnienia związane z babcią. Zostało mnóstwo albumów ze zdjęciami, sporo biżuterii i pamiątek rodzinnych. Przez to pamięć o babci nadal była tu żywa. Ten dom to wszystko, co mi po niej pozostało. Otrzymałam go w spadku i nigdy, ale to nigdy nie zdecyduję się go sprzedać, a klucze będą musieli wyrywać z moich zimnych, martwych rąk, bo żywa ich nie oddam. A niestety miałam przerażające wrażenie, że ktoś będzie tego ode mnie oczekiwał.

Mama patrzyła na mnie uważnie, nawet na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. Westchnęłam i przekroczyłam próg, uświadomiwszy sobie, że Isabell nie zostawi mnie bez nadzoru.

If Only We Could | #2 [W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz