Rozdział 3 Topór i Kły cz.1

4 0 0
                                    



Dwójka bohaterów przekraczała właśnie kolejną równinę. Oboje przygotowani na wkroczenie w zupełnie nową strefę. Dla jednego z nich nieznaną. Aruno po raz pierwszy zapuściła się aż tak daleko w świat. Może gdyby nie była tak pewna swoich marzeń, zostałaby w domu, godząc się z losem. Wiodłaby nudne życie, ucząc się zielarstwa i pomagając rodzinie w przydomowych sprawach. Może wychyliłaby nos poza okoliczną wioskę. Kto wie co by było, gdyby nie oddała się marzeniu lepszego świata. Długa podróż niosła za sobą wiele godzin nudy. I choć mimo gadatliwości dziewczyny, panowała cisza, przerywana jedynie cichym sapaniem koni, pragnących zatrzymać się. Podróżowali już wiele godzin omijając gęste burzowe chmury. Szczęście sprzyjało, że kierunek, w którym zmierzali, malował się pięknym błękitno-purpurowym niebem. Miało to wróżyć coś dobrego. Choć kto w tych czasach ufa przypowiednią sprzed wieków. Nikt prawie już w nie, nie wierzył. Porzucono dawne wiary i przekonania. Nastał czas niepewność i mroku, w tym mroku umysłowego. Nikt nie kierował się marzeniami. Dzisiejszych marzeń nie ma. A ci nieliczni posiadacze są szybko miażdżeni przez realia społeczeństwa. Wzrok ich dwójki niemal równocześnie skierował na drogowskaz ustawiony pośrodku niczego.

- Już niedaleko. Jak myślisz, zdążymy przed zmrokiem? - zapytała, krótko. Ten pokiwał głową, mrucząc jedynie pod nosem na znak potwierdzenia. Bliźniacze jeziora były o krok od nich. Dało się dostrzec delikatne zmiany krajobrazu, gdy byli na tyle blisko. Puste pole powoli przeistaczały się w podmokły teren, bogatszy o roślinność. Zaczęły pojawiać się pierwsze gęstsze zalesienia. Miejsce znacznie różniło się od tego z którego ich dwójka rozpoczęła podróż. Przesuszony, szary teren, na ich oczach zmienił się w zieloną dolinę. Przystanęli, ciągnąc za wodze, by się zatrzymać na nieco wyższym wzgórzu. Z tego miejsca widok zdawał się być najlepszy. W dole rozciągała się dolina. Gęste lasy gospodarowały teren. Perspektywa w jakiej aktualnie się znajdowali, pozwała dostrzec również ich cel - Bliźniacze jeziora. Wielkie dwa akweny wodne. Gdyby nie miejsce, w którym aktualnie się znajdowali, można by pomyśleć, że to brzegi oceanów. Kto by pomyślał, że tak piękny widok, kryje za sobą zbirów i przestępców. Jest to jedno z miejsc, gdzie przestępczość i śmierć są na porządku dziennym. Niebo ponownie zaczęło okrywać się inną barwą, podczas gdy słońce zaczęło się kłaniać ziemi a delikatna łuna księżyca była widoczna z oddali, podkreślając górne partie lasu. Ciemne połacie drzew, u szczytu zarysowane pomarańczowo-błękitną barwą.

Mężczyzna tym razem nadał równe tempo jazdy, zerkając co czas na współtowarzyszkę podróży. Spędzili resztę drogi również, nie odzywając się do siebie słowem. Choć Aruno wyraźnie się powstrzymywała by nie zacząć jakiegoś losowego tematu. W końcu, przed samym zachodem słońca ich dwójka zawitała przed bramą ''powitalną''. Choć to może za dużo powiedziane. Brama prowadziła do szerokiego mostu, udostępnionego dla podróżników. Dwie solidne belki, przewiązane ciasno splecionymi linami, na których zawieszone były Herdy regionalne. Wodny stwór z długą szyją, rozwartą szczęką, pełną ostrych zębów pośród dwóch skrzyżowanych mieczy. Interesujący znak, dający trochę światła co może się tu dziać. Wokół kryło się mnóstwo podobnych symboli z nawiązaniem do morskich stworzeń. Wkroczyli do miasta, przekraczając granicę z dzikim bezdrożem. Ulice pełne ludzi, jednak nie przepełnione i pozbawione okropnego ścisku. Ruch był tu żywy, owocny. Pierwsze powitały ich stragany i miejscowy targ, który rozwidlał się w wiele stron by upchnąć jak najwięcej stoisk z miejscowymi dobrami. Głównie jedzenie, zioła, kwiaty, ale im dalej tym sklepikarze raczyli się coraz to bardziej niezwykłymi przedmiotami, tym rzeczami nasiąkniętymi magią i to niekoniecznie tą dobrą. Pojawiała się broń, strzały czy miecze. Stragany uginały się od nadmiaru towaru i przeróżnych przedmiotów, które handlarze mieli zamiar sprzedać przybyłym podróżnikom. Aruno zsiadła z konia. W tak zaludnionym miejscu lepiej, jeśli będą poruszać się pieszo.

- Z moich wcześniejszych poszukiwań informacji, dowiedziałam się, że tutaj byli widziani dwaj wojownicy - skierowała wzrok w stronę towarzysza, który odpowiedział z początku mruknięciem w jej stronę. Jednak jego milczenie nie trwało tym razem zbyt długo.

-Lepiej nie mów o tym tak głośno, zwłaszcza tutaj - miał rację. Wszyscy tutaj troszczą się tylko o siebie. Gdzieś mają dobro innych i dla własnych korzyści są w stanie cię sprzedać. Za spokój czy sakiewkę złota możesz oddać czyiś los w łapska Chaosu. Mimo, że miasto wyglądało pięknie i aż błagało swoim urokiem o zwiedzenie choć skrawka, to nie był dobry pomysł. Czas znaleźć w miarę bezpieczny nocleg i samych wojowników. Aruno nie znała wielu szczegółów. Ich wygląd czy dokładna lokalizacja, gdzie się znajdowali, był jej kompletnie obcy. Jedynym konkretem były właśnie Bliźniacze Jeziora, co dalej? Nie wiadomo.

Reszta dnia minęła im szybko. Znaleźli ciepły nocleg i jadło na ten wieczór. Tym razem Aruno nie musiała obawiać się napastników pod wpływem tanich trunków. Krylou zajął się wszystkim. Co jak co, ale większe doświadczenie było widoczne od razu. Kolacje zjedli wspólnie, mimo, że mężczyzna bardziej gmerał w półmisku, niż jadł. Dziewczyna nie traciła chwili. Wszystko, co było na talerzu, zniknęło. Burza kompletnie ominęła okolicę Bliźniaczych Jezior. Ten wieczór zapowiadał się spokojnie dla ich dwójki.

Mrok wylał się sowitymi chmarami, onieśmielając nawet płomienie pochodni i pobliskich lamp. Kto krył się w domostwach, mając ze sobą źródło światła, mógł spać spokojnie. Strach pomyśleć o tych, którzy nie mieli tyle szczęścia. W dzisiejszych czasach nie było warto ryzykować wyjścia, gdy słońce kryło się za horyzontem. Takich chojraków szybko spotykał marny los. Za dnia, kiedy było już bezpiecznie, Aruno podniosła się sennie z łóżka. Przecierając oczy, rozejrzała się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu współtowarzysza. Długo nie miała okazji się tak wyspać. Nie dziwota, że nie śpieszyło się jej podnosić z miękkiej, ciepłej pościeli. Brak kompana jednak szybko zerwał ją z nóg. Czyżby ten zostawił ją tu samą? Wykiwał? Być może zabrał kosztowności, przygotowane na całą tą długą wyprawę

- Co za lisie łajno! - trzepocząc nerwowo uszami, dziewczyna dopadła swojej torby, zsuwając się brzuchem z łóżka. Szamocząc się dopadła to czego szukała, ale ku jej zdziwieniu wszystko pozostało na miejscu. Sakwa, nóż, zioła i pergaminy. Wszystko było w torbie. Gdy już miała wstawać, skrzypnięcie oznajmiło pojawienie się kogoś. To Krylou. Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku, widząc dziewczynę w dziwnej pozycji na podłodze, szarpiącą się z własną torbą.

- Pozwolę sobie nie pytać co robisz na ziemi, z miną jakby ktoś cię co najmniej okradł. - mruknął spod maski, nie tracąc wzroku z dziewczyny. Odgadł ją! Ta podniosła się równie gwałtownie, jak znalazła się na ziemi.

- Nie! Nieważne! Gotowy do drogi!? Czemu mnie nie obudziłeś!

- Próbowałem, ale spałaś tak mocno, że zdołałaś trzepnąć mnie po rękach i obrócić się tyłkiem - odparł, jak gdyby nigdy nic. Aruno w tym czasie dorwała się do swoich ubrań, wciągając je w pośpiechu. Czas na śniadanie ją ominął.

-Ruszajmy. Musimy znaleźć to po co tu przyszliśmy - Głoś pełen nadziei dotarł do uszu białowłosego.  

// publikuję część rozdziału, który znalazłam. 

Powrót do tajemnic[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz