Rozdział 3

20 0 0
                                    

- Przepraszam! - krzyknął piskliwy głos.
Mizu widząc już trochę wyraźniej kontury zobaczył przed sobą twarz niewiele młodszego chłopaka.
- Mizu! - zanim chłopak zdąrzył dokończyć jego usta zostały zasłonięte.
- Ciiii. Kim jesteś? Nie drzyj się proszę, że to ja. - ręką, którą przed chwilą zasłaniał usta pociągnął kaptur trochę niżej. Naprawdę nie chciał zostać z tąd zabrany siłą przez ochroniarzy i słuchać długiego wykładu od najważniejszych osób w mieście.
- Jestem Hokano.
- Przepraszam, ale nie kojarzę po imieniu. Naprawdę bym chciał mieć tak dobrą pamięć.
- Spotkaliśmy się raz na rynku. Konkretnie to wymieniliśmy tylko kilka zdań. Co tutaj robisz? Nie powinieneś być z rodziną w świątyni?
- Właśnie tam idę, hehehe.
- Myślałem, że nie możesz wchodzić do miasta.
- Bo nie mogę.
- Och. To może lepiej już uciekaj tam gdzie powinieneś. Pa!- pomachał, odwrócił się i poszedł w przeciwną stronę. Po chwili w tłumie zniknęła jego zielona czupryna i granatowoczerwone kimono.
Dla Mizu takie spotkania nie były niczym dziwnym. Pewnie znał lub chociaż kojarzył większą ilość ludzi znajdującą się na tej ulicy. Pobiegł w lewo rozglądając się na wszystkie strony. Miał wrażenie, że jest jeszcze piękniej niż zapamiętał. Może nie było tak ciemno jak kiedyś po ceremonii, ale nadal wszystko miało swój urok. Pomiędzy budynkami nie wisiały już tylko lampiony, ale też girlandy kwiatowe. Głównymi kolorami festiwalu miał być czerwony i żółty, dlatego też większość dekoracji była w tym kolorze. Bardzo rzadko tak otwarcie mógł biegać po mieście. Znał je całe głównie z patrzenia na mapę, dlatego miał nadzieję, że się nie zgubi. Przeciskał się przez tłum ludzi też ubranych w kimona lub chociaż stroje przypominające te japońskie. W tym roku święto było jeszcze bardziej nadzwyczajne. Co 15 lat przez portal na Ziemię przechodziła jedna osoba z tego świata. W tym roku miała ona trafić do Japonii. Gdy poznała już tamten kraj wracała z toną informacji i notatek.
Mizu stwierdził, że warto kupić parę przekąsek tak na wszelki wypadek. Spakowałby je do portmonetki i udawał, że nic przy sobie nie ma.
Ruszył w stronę straganów i po dwóch minutach znalazł się prawie w samym środku targu. Tutaj prawdopodobnie więcej osób będzie patrzyć na jego twarz by go zawołać i zachęcić do kupna czegoś. Zwykle coś takiego jak "pieniądze" nie są nikomu potrzebne. Każdy ma dom i jedzenie. Waluta jest takim dodatkiem za który czasem można coś kupić, ale na codzień raczej się jej nie używa. Oczywiście przez to, że Mizu pochodził z "głównej rodziny" miał jej przy sobie całkiem sporo. Idąc spokojnie rozglądał się po wszystkich straganach za czymś ciekawym. Wreszcie podszedł do drewnianego straganu na którym były rozłożone różnokolorowe bułeczki. Wyglądały na bardzo puszyste, a ich zapach był tak słodki, że miał ochotę je natychmiast zjeść. Bez zastanowienia wyjął pięć monet i zawołał sprzedawcę. Starał się nie przyciągać uwagi, ale nie miał też czasu by czekać, aż właściciel przyjdzie. Za około 15 minut miał stać w kimono w świątyni, która nie była tak blisko jak mogło się wydawać. Była widoczna z jakiegoś wyższego budynku, ale na targu nie było szans jej zobaczyć. Po chwili przyszedł sprzedawca w fartuchu. Spojrzał na chłopaka po czym trochę się schylił by popatrzeć na jego twarz. Pomimo tego, że Mizu schylił na czas głowę sprzedawca zauważył jego błękitne loki wychodzące spod kaptura. Pomyślał, że kupowanie potajemnie jedzenia, gdy prawie wszyscy wiedzą jak wyglądasz i kim jesteś nie jest dobrym pomysłem. Odhaczył sobie w głowie by nigdy nie rozmawiać ze sprzedawcą twarzą w twarz. Jego obecność tutaj na pewno nie była czymś zwykłym co też sprzedawca zauważył.
- Mizu?
- Ach, dzień dobry. Mogę tylko kupić bułkę? - uśmiechnął się grzecznie po czym wskazał niebieski wypiek.
- Jasne! Nie musisz nawet płacić.
Spodziewał się takiej odpowiedzi, ale nie zamierzał korzystać z "przywilejów". Chciał zapłacić normalnie, tak jak wszyscy. Poza tym pieniądze, które miał przy sobie też nie należą w pełni do niego więc, jeśli zapłaci to i tak się nie liczy.
- Proszę - wepchnął je sprzedawcy prawie siłą, ale ten zrozumiał, że chyba lepiej się nie kłucić. Zabrał bułkę i pomachał na do widzenia.
Po drodze do świątyni minął jeszcze kilka straganów przy których zachowywał jeszcze większą ostrożność. Znajdował się w miejscu w którym było już widać świątynie więc był bardziej spokojny. Zostało mu dziesięć minut, które przeznaczył na dobiegnięcie na miejsce. Zależało mu na czasie, bo miał w planach wejść do jeszcze jednego budynku. Był on wprawdzie obok świątyni, ale chciał tam spędzić trochę czasu.
Wyglądem nie różnił się od kilkudziesięciu budynków, które minął po drodze tylko, że w środku znajdowało się muzeum osób, które wróciły z Ziemi. Popchnął drzwi, a w twarz uderzyła mu fala chłodnego powietrza. Może na zewnątrz nie było bardzo zimno, ale w tym pomieszczeniu temperatura była znacznie niższa. Po przekroczeniu progu można było zobaczyć na środku sali tabliczkę z napisem: "Średnia temperatura na Ziemi.", a trochę niżej mniejszymi napisami: "Proszę nie dotykać wspomnień".
Miał szczęście, że poza nim muzeum zwiedzało tylko kilka osób. Albo to przez to, że za chwilę odbywał się ceremonia na którą wszyscy długo czekali. Udał się w stronę korytarza tak jak pokazywała mu drewniana strzałka na podłodze. Na ścianach po bokach znajdowały się tak zwane "lotne wspomnienia". Zostały one wyciągnięte z głowy podróżnika i latały w powietrzu puki sam podróżnik ich jakoś nie zgarnął. Mizu nie widział jak to dokładnie działało, ale przechodzenie pomiędzy nimi wywoływało naprawdę imponujący efekt. Można było poczuć się jakby się było z uczestnikiem danego zdarzenia. To tak jakby zamknąć oczy i oglądać film z pierwszej osoby. Postanowił zatrzymać się przy jednym ze wspomnień i dłużej na nie popatrzeć. Pod spodem było napisane: 390 (1980r) Mikani Uchu. Ostatnia podróż - Londyn.
Na ruszającym się "ekranie" zobaczył brązowowłosą dziewczynę tańczącą w jakimś mieście. Miasto się czymś różniło, ale budynki w tle były prawie identyczne jak te, które dzisiaj widział. Całe wspomnienie wyglądało według niego bardziej sztucznie. W dodatku na ulicach coś się poruszało. Nie wiedział czy dobrze pamięta, ale mistrz mówił kiedyś o samochodach, które pomagały w przemieszczaniu się.
Oglądając te wszystkie wspomnienia zapragnął też być na miejscu tych osób. Mogłby zrobić coś innego niż siedzieć całymi dniami na zajęciach, wracać do domu i nudzić się. Pomyślał o tym co by się stało jakby wszedł dzisiaj do portalu. Trochę uważał na lekcjach o Ziemi. Nie powinno być tak źle.
Gdyby tam wszedł, zaczął by nowe życie. Pewnie nie był by też ograniczony przez zasady postępowania w jego rodzinie. Poznał by coś zupełnie obcego. Nie miałby narzuconego z góry planu dnia. Poznał by innych albo raczej gatunek ludzki. Na Ziemi były jeziora w których mógłby pewnie przenocować. Większość jedzenia z jego świata też była wzorowana na jedzeniu ludzi. W przedostaniu się do innego świata widział tylko pozytywy.
Jednak stojąc trochę dłużej nasunęły mu się obawy o których wcześniej nie pomyślał. Nie miał zielonego pojęcia jak wrócić, ale czy to było takie ważne? Jakaś jego części nie chciałaby wracać do swojego dawnego życia. Pewnie spotkały by go tam inne problemy, ale czy stawianie im czoła nie jest lepsze od siedzenia w miejscu?
Stojąc przed tym jednym wspomnieniem myślał o tym czy nie porwać się na przygodę do świata ludzi. Był pewny, że jakby co i tak wrócą go zabrać z tamtąd siłą jak zawsze, gdy chce zrobić coś niezgodnego z planem. Zaczął się rozglądać drugi raz po wszystkich wspomnieniach. Zielone proste drzewa, jakieś dziwne wynalazki, inne niż dotąd znał krajobrazy i przede wszystkim ludzie. Z wyglądu byli jednakowi. Dwie nogi i ręce, tułów i głowa. W prawdzie mistrz zawsze mówił, że czymś się różnili, ale według Mizu różnica ta nie wydawała się czymś dużym. Poza tym mógłby teraz na własne oczy zobaczyć to o czym by tylko usłyszał. Nauka poprzez doświadczenie.
Zaczął się cicho śmiać zakrywając ręką usta, gdy pomyślał o nauce. Nie musi dłużej tak myśleć, bo sam przecież wie, że i tak to nieprawda. Poprostu chciałby zrobić w końcu coś ciekawszego. Zawsze cieszy się z każdego wypadu na miasto, ale trochę dłuższy wypad do innego świata chyba nie zaszkodzi.
Gdy wrócił myślami do rzeczywistości przez chwilę nie wiedział gdzie się znajduje. Potrząsnął szybko głową by mieć stuprocentową pewność, że się obudził. Wrócił tym samym korytarzem ze wspomnieniami i wyszedł z muzeum. Było odrobinę ciemniej niż wcześniej. Na wcześniej bezchmurnym niebie pojawiło się kilka fioletowym chmur dzięki czemu niebo nie wydawało się takie puste. Mizu przebiegł obok płotu obrośniętego pnączem i skręcił w bok. Znajdował się tam ślepy zaułek, ale zaczynał się też kawałek muru świątyni. Będąc trochę niżej chłopak musiał wspiąć się kawałek po górce i tam dopiero wślizgnął się w postaci wody przez okrągłą szczelinę.
Znalazł się na tyłach jednego z budynków należących do świątyni. Wyjął z portmonetki ubrania i szybko się przebrał w swoje kimono. Teraz jedyną rzeczą jaką mu została było znalezienie rodzeństwa. Wychodząc zza rogu przemierzył wzrokiem cały plac. Po jego drugiej stronie zobaczył swojego brata kłucącego się z siostrą. Chciał zacząć iść w ich stronę, ale się zatrzymał. Nie wiedział czy przedzierać się przez tłum ludzi. Może nie byli to zwykli obywatele, ale i tak zwrócili by na niego uwagę. Cofnął się w miejsce w którym się znalazł po przejściu muru i skierował w przeciwną stronę niż wcześniej. Miał nadzieję, że okrąży całą świątynię i jakoś do nich dotrze. Zostało mu mało czasu więc by mógł do nich dobiec ściągnął zori (sandały) i zaczął biec za budynkami. Czasem przez ułamki sekund widział trochę światła dochodzącego ze szpar pomiędzy ścianami i dzięki temu orientował się gdzie jest. Był z siebie dumny, bo trafił na miejsce o wiele szybciej niż się spodziewał.
Jego dumy nie popierał tylko brat, bo gdy go zobaczył wydawał się jeszcze bardziej zdenerwowany niż wcześniej. Gdy się do niego zbliżał Mizu miał wrażenie, że zaraz chwyci go za ramiona i zacznie nim potrząsać. Ta wizja rozpłynęła mu się w głowie, gdy przypomniał sobie, że jego brat bardzo dba o dobry wygląd przy innych. Szarpanie młodszego brata nie byłoby pokazem klasy.
Chiru spojrzał wrogo na niego mając wyraźną ochotę zabicia go na miejscu. Mizu czasem nie rozumiał, dlaczego dla niego samego tak błahe rzeczy są dla innych bardzo ważne. W dodatku przyszedł na czas więc nie widzi w tym problemu.
Jego brat patrzył na niego wyraźnie zastanawiając się co dokładnie powiedzieć. Mizu był przygotowany na długie kazanie, ale usłyszał tylko jedno zdanie, które w dodatku wydawało się być wypowiedziane jak najszybciej tylko mógł.
- Mówiłem ci byś przychodził przed czasem.
Po tych słowach zza rogu właśnie wyszedł Kaze ubrany w fioletowe kimono. Chiru potparł swoje czoło dwoma palcami mając wyraźnie dosyć tego wszystkiego. Chciał już wyjść na środek i jak najszybciej zakończyć to wszystko. Na każdą ważną okazję musiał pojawiać się z całym swoim rodzeństwem by pełnić funkcje reprezentacyjną miasta.
Chwycił szybko Kaze i Mizu za ręce i wyciągnął trochę do przodu by poszli za nim. Z przeciwnej strony wyszedł mężczyzna z kartką w ręce i zaczął coś mówić. Pewnie było to o dzisiejszym święcie, ale Mizu nie słuchał i wpatrywał się tylko w tłum. Czasami sprawdzał czy nie widzi tam kogoś znajomego.
Po skończonym przemówieniu całe rodzeństwo przeszło na środek placu i lekko się pochyliło. Chiru przejął kartkę od mężczyzny i zaczął coś czytać. Mizu był myślami w zupełnie innym miejscu. Słyszał każde słowo wypowiedziane przez brata, ale żadne do niego nie docierało tak by je zrozumiał. Pomyślał, że pewnie jego mózg się wyłącza w takich chwilach by nie tracić energii na niepotrzebne bzdety. Skoro i tak nic "nie słyszał" postanowił wpatrywać się w fioletowe niebo. Po chwili złapał się na tym, że zaczął myśleć o Ziemi. Pytał się sam siebie w myślach czy na Ziemi jest taki sam kolor nieba. Albo czy u ludzi "słońce" znika w nocy i dlatego jest ciemno. Pomyślał też o wszystkich świętach jakie obchodzą ludzie. Na jednej z lekcji mieli nauczyć się chociaż kilku i opisać je mistrzowi. On wybrał Boże Narodzenie, Nowy Rok i Święta Wielkanocne. Na tą chwilę nie pamiętał już na czym one polegały.
Przypomniał sobie o tym, że ludzie komunikują się w inny sposób niż przysyłając zwierzęta z listami. Na dzisiejsze święto nikt nie musiał dostawać zaproszenia, bo każdy świętował, ale czy u ludzi też są takie święta? Nagle zalała go fala pytań na które wcześniej by nigdy nie wpadł.
Spojrzał na dziewczynę, która właśnie wchodziła po schodach na wzniesienie na którym stali. Nie miała na sobie kimona tylko krótkie spodenki, bluzkę z dziwnymi wzorami i brązowe włosy spięte w kucyk. Była to podróżniczka, która już za godzinę zacznie zwiedzać inny świat. Weszła tu by powiedzieć jakieś przemówienie.
Mizu chciałby znaleźć się teraz na jej miejscu. Może nie konkretnie teraz by wygłaszać przemowę, ale za godzinę. Dziewczyna wyglądała na opanowaną. Postanowił wrócić myślami do rzeczywistości by posłuchać o czym będzie mówić. Ale jego uwagę odwrócili kapłani, którzy powoli zaczęli ustawiać portal. Zaglądał do tyłu przez ramię co jakiś czas. Ustawiali oni jakieś przedmioty w kółku, potem naokoło kamienie. W środku okręgu ułożyli prostokąt z kawałków jakiegoś czerwonego drewna. Cała drewniana rama miała na oko 2 na 2 metry. Gdy już wszystko przygotowali Mizu znowu spojrzał na dziewczynę. Właśnie schodziła z mównicy.
Tak oto ominął całą jej wypowiedź.
Gdy wraz z rodzeństwem zszedł ze "sceny" wszyscy udali się do bocznego skrzydła świątyni po prawej stronie. Mizu przebrał się by nie siedzieć już w tych niewygodnych ubraniach. Pokój do którego wszedł był otwarty z dwóch stron tak, że można było widzieć portal.
Stał tam długi stół z przekąskami do którego dobrała się Tenka. Mizu usiadł na krześle na końcu tak by mieć najlepszy widok na ceremonię. Potajemnie schował kilkanaście ciastek do swojej portmonetki.
Cała świątyni miała kształt "U", a plac pośrodku był podzielony przez to , że jedna jego część była wyżej od drugiej. Patrząc ze swojego krzesła w dół widział masę schodów prowadzącą wprost na plac. Kapłani właśnie otwierali portal. Z drewna najpierw zaczęły lecieć iskry po czym całe się zapaliło. Gdy już spłonęło coś na wzór tafli jeziora utrzymywało się w już nieistniejących ramach. Cała publiczność wstrzymała oddech po czym wybuchła głośnymi okrzykami. Wszyscy muzycy zaczęli grać, a na niebie pojawiło się confetti. Było go tak dużo, że zanim opadło prawie nie było widać nieba. Miał wrażenie, że nawet Chiru udzielił się szczęśliwy nastrój, ale jego twarz nadal wyglądała tak samo. Co zaskakujące poza domem wyglądała nieco łagodniej.
Kapłani na dole zaczęli się naradzać, a potem stanęli przy czterech rogach portalu.
Mizu spojrzał na stół i jego długi obrus sięgający podłogi. Gdy przypatrzył się bliżej zauważył, że jest to kilka stołów w dodatku z osobnymi obrusami.
Wpadł mu do głowy pomysł i spojrzał na rodzeństwo. Kaze gdzieś uciekł, Chiru był zajęty rozmową z kimś ważnym, a Tenka właśnie podchodziła do innego stołu by zobaczyć co na nim jest. Chwycił swoją sakiewkę by sprawdzić czy na pewno tam jest i wstał cicho z krzesła. Jeszcze raz spojrzał za siebie by upewnić się, że przejście jest otwarte. Nadepnął na krawędź obrusa po czym chwycił jego róg i dziwnym, szybkim ruchem nałożył go na siebie. Obrus wyleciał w powietrze, a wszystkie rzeczy na nim przewróciły się na podłogę. Dźwięk stłuczonych talerzy i tac odbijających się o podłogę zwrócił uwagę wszystkich w pokoju. Mizu cofnął się o kilka kroków udając, że się potyka. Może było to dziwne w jaki sposób obrus nagle znalazł się na jego głowie, ale nikt nie widział wcześniejszego ruchu więc można pomyśleć, że był to wypadek. Przy następnym kroku Mizu nie miał już pod nogami podłogi, a schody, których nie widział. Spadanie po nich było w połowie udawane, a w połowie prawdziwe. Wiedział tylko w jaką stronę się kierować by wpaść do portalu. Bał się tylko o to by nie potknąć się na dole i nie paść jak płaski na ziemię. Usłyszał wybiegające za nim rodzeństwo i ruch kapłanów. Mizu spodziewał się, że staną tak by nie wpadł do niego, ale wymyślił by zamienić się w wodę, gdy będą próbowali go złapać. Tak jak się spodziewał zabarykadowali mu drogę. Gdy chwycili jego ręce i obrus, który nadal miał na głowie natychmiast go "puścili". To za co trzymali nagle wyparowało. Byli tak zaskoczeni, że o mało sami nie wpadli do portalu. Mizu zrobił połowiczny obrót i znalazł się za ich plecami po czym wpadł do portalu.
Spadając w tył już bez obrusa na głowie widział zamykające się za nim wejście. Wokół niego nie było niczego oprócz fioletowej mgły. Ciągle miał poczucie, że spada w dół, ale przez to, że nie widział poruszającego się obrazu trudno mu było to zrozumieć. Poczuł gęsią skórkę na plecach. W portalu było zimniej niż jeszcze chwilę temu na placu świątyni. Rozglądał się na wszystkie strony, ale nadal niczego nie widział. Prosił tylko o to by temperatura nie zniżyła się bardziej i by nie zamarzł na śmierć. Fioletowa mgła przechodziła przez jego ubrania i włosy zostawiając po sobie chłód. Nagle poczuł się jakby przez jego głowę przewiercała się śruba. Ból głowy uderzył z taką siłą, że Mizu od razu zgiął się wpół. Niechcący ugryzł się w język i poczuł w ustach smak krwi. Wydawało mu się, że słyszy jakieś głosy, które były coraz głośniejsze. Zaczęły one krzyczeć co jeszcze bardziej rozsadzało mu głowę.
Po chwili cierpienia, która wydawała się dla niego wiecznością uderzył plecami o coś twardego. Był tak oszołomiony, że nie wiedział czy twarda powierzchnia nie jest przypadkiem jego wymysłem. Na wszelki wypadek postanowił się nie ruszać. Przy upadku uderzył się tak mocno w tył głowy, że przez chwilę nic nie wiedział. Jego wzrok częściowo dochodził do siebie, ale nawet widząc plamy nie był pewny gdzie się znajduje, bo wszystko było jasnofioletowe. Tak jak wcześniej mógł nadal spadać przy otaczającej go mgle. Ruszył ręką i wbił palce w miejsce w którym leżał, by sprawdzić czy to prawdziwa powierzchnia. Pod opuszkami poczuł żwirowaty zimny grunt. Naokoło nadal otaczała go tajemnicza mgła, która przy ziemi wydawała się poruszać. Przy swoim jakże wyśmienitym stanu zdrowia wydawało mu się, że krążą wokół niego dymne zwierzęta. Za każdym razem, gdy zamrugał widział coś innego. Osoby, rośliny, przedmioty, budynki, zwierzęta, a nawet gar specjalnej zupy siostry. Mizu zdał sobie sprawę po co ktokolwiek był szkolony by wejść do świata ludzi. Pamiętał, że jednym z treningów o których kiedyś słyszał było spadanie z dużej wysokości. Potparł się łokciami o ziemię i powoli usiadł po turecku. Po ponownym spojrzeniu na otaczającą go mgłe zauważył ściany. Naprawdę już nie wiedział czy to co widzi jest prawdziwe czy to halucynacje. Pstryknął palcami by usłyszeć czy dźwięk się od nich odbije. Okazało się, że są prawdziwe. Wstał i ostrożnie zbliżył dłoń do ściany. Przez chwilę się wahał, bo przecież równie dobrze może być to jakaś pułapka. Gdy po dłuższej chwili nie zauważył niczego podejrzanego wszedł w jakiś korytarz obok. Ściany były tak wysokie, że nie widział ich końca, ale nad jego głową niczego nie było. Od fioletowego koloru, który był praktycznie wszędzie Mizu powoli przestawał widzieć krawędzie czegokolwiek. Bał się, że wszystko zmyje mu się w jedną całość. Stanął na chwilę w miejscu by dłużej się zastanowić. Podniósł rękę i wystrzelił strumień wody prosto w swoją twarz. Woda spłynęła mu po brodzie po czym na szyję i jego koszulkę. Otworzył oczy i poczuł się trochę bardziej orzeźwiony. Oblanie się wodą trochę pomagało. Po tym jak przeszedł kilkanaście kroków ścieżka skręciła w prawo, potem znowu w lewo po czym zobaczył następny korytarz. Miał teraz dwie drogi, którymi mógł się udać. Zamknął oczy i po omacku wszedł do jednej z nich. Nie musiał długo czekać zanim znowu dostał wybór wybrania innej ścieżki.
Każda następna wydawała się coraz bardziej kręta. Mizu zaczął przyspieszać krok by szybciej je wszystkie przejść. Po kilkunastu zakrętach zaczął biec. Gdy stawał przed wyborem dwóch lub większej ilości takich samych korytarzy wiebierał pierwszy lepszy. Cokolwiek wybrał i tak nadal błądził wokół niezmieniających się fioletowych korytarzy. Od ciągłego pryskania sobie w twarz był już prawie cały mokry. Po czole spływał mu też pot od biegania. Podczas przemierzania korytarzy rozglądał się po każdej ścianie czy nie ma na niej przypadkiem jakiegoś znaku. Może jakiejś pomocy lub czegoś w tym stylu. Wskazówki?
Biegnąc jednym z korytarzy nagle usłyszał coś za plecami. Było to jak szybki podmóch wiatru lecący w jego stronę. Mizu odwrócił się i zobaczył, że na ścianie znajduje się wbity topór. Cały natychmiast zesztywniał. Pewnie, gdyby szedł, a nie biegł wbił by mu się do głowy i go poważnie zranił lub zabił. Przez kąt pod jakim był wbity wyglądał na to jakby wyleciał ze ściany. Chciał się zbliżyć i zobaczyć czy w ścianie jest jakiś otwór, ale coś w głowie podpowiadało mu by lepiej się nie cofał. Zamiast tego stworzył strugę wody, która zaczęła płynąć do przodu. Po chwili dwa metry od niego spadł na ziemię duży kamień rozpryskując wodę na wszystkie kawałki.
"Świetnie, nie będzie nudno"
Idąc dalszą częścią labiryntu postanowił postawić przed sobą, za sobą i nad sobą ścianę wody. Wątpił, że pomoże mu to, gdyby na głowę miało mu spaść kowadło, ale lepszy rydz niż nic. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył coś innego niż korytarz. Fioletowy pokój bez drzwi z dziwnymi znakami unoszącymi się w powietrzu nie wyglądał zachęcająco, ale tym razem nie miał innej drogi do wybrania. Zanim do niego wszedł rozejrzał się za potencjalnymi pułapkami. Po bliższym przyjrzeniu się znaki przypominały litery w różnych językach, a raczej wyrazy. Rozglądając się po wszystkich zauważył, że jeden z nich przypomina znak chiński. Kojarzył je w miarę, bo gdy się nudził i rozglądał na lekcjach widział je często na ścianach. Może nie mógł dokładnie wywnioskować co oznacza, ale chociaż wiedział, że jest on w języku z Ziemi. Pewnie reszta była po innych językach. Znaków było osiem co było trochę niepokojące, bo z pamięci umiał wymienić około dwadzieścia krajów. Pomyślał, że gdyby wybrał inne ścieżki trafiłby pewnie na pokój z innymi krajami.
Nie znał pozostałych języków, dlatego też bardzo się wahał nad wyborem. Zauważył, że znaki lekko się świeciły, ale każdy z nich w innym kolorze. Pierwszy był niebiesko-żółty, drugi czerwono-granatowo-żółty, trzeci biało-czerwony i tak dalej. Czy wybieranie losowej "drogi" tak jak przez cały ten czas, nie byłoby dobrym pomysłem? Mizu miał wrażenie, że cokolwiek wybierze i tak nie ma wyboru gorszego i lepszego. Ostatecznie i tak nie znał żadnego z tych języków, a zwiedzanie chińskiego miasta i oglądanie chińskiej architektury, którą widział codziennie nie wprawiało go w radosny nastrój. Musiał coś wybrać, nie było innego wyboru. Inaczej mógł siedzieć w tym pokoju do usranej śmierci.
Przed jego butami, idealnie pod znakami leżały kamienie. Wybranie jednego z nich pewnie oznaczało by dalszą wędrówkę po labiryncie albo konkretną podróż do danego kraju. Tylko że Mizu nie wiedział jak wybrać kamień. Mógł go przecież nadepnąć, zabrać, położyć gdzieś indziej, rzucić nim, ale nie wiedział, która opcja zadziała. Wpatrywał się we wszystkie znaki próbując ostatecznie wybrać jeden z nich. Zbliżył się do trzeciego od lewej, czyli biało-czerwonego. Jeszcze raz spojrzał na chiński znak, który był czerwono-żółty. Nagle w głowie zapaliła mu się lampka. Pamiętał, że flaga Chin była czerwono-żółta więc pewnie kolor miał symbolizować kolor na fladze. Jeszcze raz popatrzył na znak przed nim próbując przypomnieć sobie jakie flagi były tego koloru. Wiedza z historii ludzi bardzo by mu się przydała w tej chwili. Austria, Indonezja, Kanada, Szwajcaria i Japonia! Istniało małe podobieństwo, że trafiłby do kraju do którego miała wyruszyć tamta dziewczyna. Może chociaż jedna wykonana przez niego rzecz będzie prawidłowa. Postawiony przed wyborem nieznanego znowu poczuł dreszczyk przygody. Gdy pomyślał, że może już za chwilę będzie na Ziemi znowu zaczął być bardziej entuzjastyczny. Bez dłuższego zastanowienia kucnął i chwycił kamień przed nim. Momentalnie bez jego zgody zamknęły mu się oczy. Nie umiał ich otworzyć nawet, gdyby chciał. Usłyszał jak coś obok niego drgnęło. Przez kilka sekund kucał tak jak wcześniej i czekał na to co się wydarzy. Po tym jak otworzył oczy znajdował się w innej sali. Krótko zapłakał nad swoim losem po czym szybko się wyprostował by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Spadł mu kamień z serca, gdy okazało się, że pokój nie był fioletowy. Jednak zmiana nie była całkowicie pozytywną, bo pokój był tak ciemny, że nie widział ścian. No chyba, że ich tam nie było. Na podłodze były tylko rozłożone kafelki w wielkości dwóch stop dorosłej osoby. Mizu stał jednak na gładkim podłożu nie zrobionym z płytek i coś mu podpowiadało, że powinien ruszać się ze swojego miejsca. Po przejściu wcześniejszego pokoju portal wydawał mu się bardziej mapą na której się zaznacza gdzie chce się dostać, niż świątynią dla poszukiwaczy skarbów. Druga opcja nie była według niego zła, ale wolałby trafić na Ziemię w jednym kawałku. Starał się wypatrzyć jakiś szczegół, ale wszystkie płytki wyglądały tak samo. Znowu zdając się na los wskoczył na jedną z bardziej oddalonych płytek, przeskakując przy tym chyba dziewięć z nich. Płytka na której stanął pozostała taka sama, ale reszta podzieliła się na dziesięć kawałków. Od tej nagłej zmiany trochę zakręciło mu się w głowie. Przycisnął palcem jedną z nich, a wszystko naokoło niego znowu stało się fioletowe. On sam trafił do pustej przestrzeni w której znajdował się wcześniej. Tylko tym razem spadał z o wiele większą prędkością. Poczuł dziwne mrowienie rozchodzące się po całym jego ciele. Po chwili stracił przytomność.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 22, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pomyłka z innego wymiaru (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz