Czarny 2

50 2 1
                                    

Następnego dnia, sobotę, Kuba miał zostać sam w domu:
-Kubuś, tylko pamiętaj, NIKOMU NIE OTWIERAJ! My wrócimy za dwie godzinki. W tym czasie możesz odkurzyć, albo pouczyć się.
-Ale mamo! Jest weekend! Nie chcę sie uczyć...
-Bez gadania - powiedział ostrym tonem ojciec - Kiedyś musisz - i wyszli.
Gdy juz został sam, poszedł do kuchni po swoje słuchawki ( zawsze zostawia je w absurdalnych miejscach ). Założył je, puścił muzykę na full i zaczął odkurzać. Nie minęło nawet 15minut gdy nagle poczuł na sobie czyjś wzrok. Jak chyba każdy inny dziewięciolatek, wystraszył się. Przecież miał być sam!
Rozejrzał się po domu. Coś było nie tak, ale nie potrafił stwierdzić co. I wtedy GO zobaczył. W dużym oknie na drugiej stronie ulicy stała zakapturzona postać, cała ubrana na czarno. W tej właśnie chwili ich spojrzenie napotkały się. Chłopca przeszedł zimny dreszcz. Krzyknął.
Bał się spojrzeć ale zebrał się w sobie i podniósł głowę. Dziwnej postaci niebyło. Postanowił sprzątać dalej, ale trudno mu było zignorować to dziwne uczucie rodzące sie w środku, kiedy dzieje się coś dziwnego. Wtem usłyszał uporczywy dzwonek do drzwi. Byl zmieszany bo za niedługo powinni wrócić jego rodzice, ale z drugiej strony miał nikomu nie otwierać. Za chwie jednak ta niepewność również zniknęła i podszedł do drzwi. Gdy je otworzył ujrzał z pozoru miłego staruszka.
- Czesc mały, możemy porozmawiać o Bogu?- nie odrywał od chłopca wzroku.
- ee... Dobrzeee, ale jestem tylko ja, rodziców nie ma.
- Nic nie szkodzi bo ja bardzo lubię dzieci. - uśmiechnął się w taki dziwny sposób. To nie był jeden z tych miłych uśmiechów które starsze osoby posyłały dziecią...
Starzec stał, Kuba szerzej otworzył drzwi zeby mógł wejść, ale sie nie ruszył. Stał i tylko patrzył sie na niego z tym uśmiechem.
- Musisz zaprosić mnie do środka...taka jest moja zasada chłopcze. - Kuba wzdrygnął sie na te słowa
- Prosze wejść panie....
- Whilston. David Whilston.
-panie Whilston...
Weszli i usiedli w pięknie urządzonym salonie.
- No synku, ile masz lat i jak sie nazywasz? - wyjął z teczki notatnik i długopis
-K-kuba...Kuba Egzgimbil ma-am 9lat - Miał wrażenie ze skądś znał to spojrzenie...
- Czy wierzysz w Boga?...- Kuba myśląc nad tym pytaniem z nów usłyszał - i czy wierzysz w zło które sie czai na twoja dusze? - ostatnie słowa powiedział z chytrym uśmiechem i z iskra w oczach.
W tej o to właśnie chwili Kuba zrozumiał ze David był TĄ osobą co na niego patrzyła i jak jego spojrzenie wywołało strach. Znieruchomiał z przerażenia gdy zobaczył ten JEGO uśmiech i jak wyciąga nóż z prawej kieszeni. To nie był zwykły nóż, jego rękojeść był zrobiony ze złota, z domieszka srebra, głownia stała była stała,długość ostrza na oko wyglądało na 16cm, ostrze było niezwykle wyostrzone. Podchodził do niego bardzo powoli trzymając nóż w prawej ręce. Kuba chciał krzyknąć, ale poczuł, że jego struny głosowe niesłuchaja go. Po kilku sekundach zaczęły mu płynąc łzy, prosił Boga żeby jego rodzicie teraz, w tej chwili wrócili, albo kto kolwiek żeby mógł go od uratować.
- Nie martw się, twoim rodzicom pewnie bezyna się skończyła... A tu nikt nie przyjdzie i cię nie uratuje, nawet twoje łzy nic nie dadzą! Hhahahahahah - wybuchnął śmiechem, na co Kuba chciał uciec. Ale ręce davida wielkie i silne trzymały go mocno. Miał wrażenie, że trzymał go jakiś trzydziestoletni facet a nie ...staruszek.
-o nie nie, jestes 12 numerem, a twoja krew przyda nam sie. - dźgnął chopca w brzuch 4-6x? Straciliśmy rachubę. Kuba nie mogąc wykrztusić żadnego słowa zaczął płakać, szlochał jak nigdy dotąd.
- Nie martw sie bóg cie przyjmie jesteś młody na zło. - powiedział stanowczym głosem - Jeśli o mnie bedzie sie pytał to odpowiedz mu, że przyśle mu kilka "aniołków" - patrzył na niego aż film sie urwał.
3 godziny pózniej :
Kiedy rodzice Kuby otworzyli drzwi, ponieważ kilka minut stali pod drzwiami i dobijali się. Wreszcie weszli do domu, było zbyt cicho. Poszli do dużego pokoju, mama Kuby krzyknęła rozpaczliwie kiedy zobaczyła swojego małego synka zmasakrowanego...
Jego brzuch był wypruty...jelita,płuca, żołądek, nerki leżały na stole. Miał rozłożone ręce, a koło niego były świece. W prawej ręce "trzymał" prawdopodobnie swoje serce, a w lewej ręce miał swoje męstwo. Wszędzie była krew, czysta, lepka krew. Na jednej ścianie był napis "ON JEST DWUNASTYM. PÓJDZIE DO NIEBA. W IMIĘ LUCYFERA I DIABŁA I DUCHA ŚWIETEGO NEMA" Ojciec chcąc podejść do telefonu by móc zadzwonić na policję, gdy tylko zrobił krok nadepnął na cos miękkiego spojrzał na dół i zamarł kiedy zobaczył ze nadepnął...na oczy...tak to były oczy jego syna. Od razu naleciało mu łezka, chcąc byc twardym wziął telefon do teki telefon i zadzwonił na policję.
"Najnowsze wiadomości: znaleziono zmasakrowane ciało dziewięcioletniego chłopca w jednym z domów na ulicy Zacisze. Drastyczne zdjęcia policji służą jako dowody w śledztwie. Sprawcy jak dotąd nieodnaleziono."
Po całym zajściu i bezskutecznym śledztwie tata Kuby popadł w depresję a mama popełniła samobójstwo z rozpaczy. morał z tej opowieści jest taki: otwieraj drzwi nieznajomym a ZGINIESZ MARNIE!


-------------------------------------
NEMA- na odwrót napisane amen.
Prosimy o kometarze, gwiazdki i publikacje dalej dziekujjjemy ^^

PustkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz