Siedziałam ze skrzyżowanymi nogami na podłodze, z zamkniętymi oczami i rękami opartymi na kolanach. Skupiałam się na głębokich oddechach, powolnym wdechu i wydechu, starając się uspokoić pędzące myśli. Na początku było to trudne; moje refleksje krążyły wokół różnych niewyjaśnionych zdarzeń z tamtego dnia. Gdy tylko do głowy wkradała się wypowiedź Sombry skupiałam się na jednym, nie mogąc przypomnieć sobie całego incydentu. Przez kilka chwil po prostu siedziałam, próbując odnaleźć spokój.
Gdy cisza ogarnęła pokój, nagłe pukanie do drzwi przeszyło otoczenie. Chwilę później do pomieszczenia weszła kobieta o rudych włosach trzymając w ręku włączony tablet.
– Amelie, pozwolisz? - Nie musiała nic więcej mówić, bym zrozumiała przekaz.
Z ciężkim choć ukrytym westchnieniem wstałam z podłogi i posłusznie szłam za kobietą do jej gabinetu. Mój umysł ścigał się z możliwościami tego, co może mnie czekać, obawiając się najgorszego. Wchodząc do pokoju, moje oczy instynktownie zaczęły skanować otoczenie, szukając jakichkolwiek wskazówek, co ma nadejść. Gabinet był obmierzły i bardziej przypominał salę operacyjną niż pracownie naukowca. Ostre narzędzia o fikuśnych kształtach poukładane były zgrabnie w białych szufladkach. Strzykawki i igły zawsze miały swoje miejsce przy szklanej półce wypełnionej różnymi dziwnymi specyfikami. Nikt nigdy nie chciał być w jej „gabinecie".
Moira stanęła przede mną rzucając pytające spojrzenie.
– Wszystko w porządku? Wyglądasz na przerażoną - po głosie wywnioskowałam, że wcale nie jest mną przejęta. Zawsze robiła tak samo. Pytała a potem...
– Nic się nie dzieje - odpowiedziałam zimno.
Skłamałam. Ogarnęło mnie nowe uczucie, nieznane, ale niewątpliwe: strach. Było to delikatne wrażenie, prawie niezauważalne, ale jego obecność była niezaprzeczalna. Próbowałam to zbyć, odrzucić jako irracjonalne lub bezpodstawne, ale to trwało, pozostając w moim umyśle jak nieproszony gość. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak, coś, czego nie mogłam dokładnie określić.
– Muszę przejrzeć twoje rany, sprawdzić czy goją się prawidłowo. Szczególnie żebra - słowa te zadziałały na mnie uspokajająco.
Czułam, jakby kamień spadł mi z serca. Bałam się wykrycia zmian w moim zachowaniu, co skłoni ją do poddania mnie dalszym eksperymentom, ale dziś mam szczęście. Dlaczego w ogóle o tym myślę? Nigdy nie miałam nic przeciwko, mogli mnie kłuć i testować granice wytrzymałości fizycznej jak i psychicznej.
Moira może ma irracjonalne metody leczenia, ale potrafi być delikatna, ostrożna. Nie wiem czym mnie potraktowała i niezbyt mnie to interesuje, ważne, że przywróciła mnie do zdrowia w tak krótkim czasie.
Do gabinetu po chwili wkroczył Gabriel ze swoją negatywną aurą. Jego postawa była ciężka i poważna, ale jego oczy jakby rozbłysły na mój widok. Wydawało się, że twarz mężczyzny złagodniała, a na rysach pojawił się mały, ledwo widoczny uśmiech.
– Jak stan? - zapytał krótko zwracając się do rudowłosej.
– Tak, jak widzisz. Za kilka dni będzie mogła uczestniczyć w misjach - odpowiedziała z nosem w tablecie.
– Szef chce się z tobą widzieć - spojrzał na mnie. Nie wydawał się zły, choć można było odnieść takie wrażenie.
Pewnie chce mnie skarcić za zachowanie, jakiego się dopuściłam. A może wręcz przeciwnie? W każdym razie bez zawahania ruszyłam za Gabrielem do windy. Jazda w górę była napięta i cicha, a żadne z nas nie chciało przerywać niezręcznej ciszy.
Zawiadomiłam swoją obecność lekkim pukaniem do drzwi i wśliznęłam się do biura. Twarz szefa była stoicką maską, trudną do odczytania i zwodniczo neutralną. Nikt nie mógł się domyślić, jaki będzie jego nadchodzący nastrój. Niemniej jednak wyprostowałam ramiona i przygotowałam się na najgorsze, mając cichą nadzieję, że moja praca zasłuży na aprobatę.
– Amelie - zaczął. - Przypuszczam, że jesteś świadoma swojego czynu.
Skinęłam głową wiedząc, że Akande nie znosi wchodzenia mu w słowo.
– Nikt do tej pory nie zdołał, przepraszam, nie miał wystarczająco odwagi, by sprzątnąć bohatera Overwatch. Cieszę się, że mamy cię po naszej stronie. Jednak powinnaś mieć na uwadze to, że po twoim występku nasi przeciwnicy nie będą się fatygować. Miej oczy i uszy szeroko otwarte.
Jeśli chodzi o komunikację, szef jest brutalnie bezpośredni. Nigdy niczemu nie słodzi i powie dokładnie to, co chce powiedzieć, w jasnym i zwięzłym monologu. Nie ma potrzeby próbować czytać między wierszami. Akande szybko gestem wskazał mi drzwi, dając do zrozumienia, że nasza rozmowa się skończyła.
Kiedy wyszłam z pokoju, zastałam Gabriela podpierającego ścianę. Lekko zirytowana zwróciłam się do niego.
– Czemu ciągle za mną chodzisz?
Nie odpowiedział. Jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet odrobinę.
– Jeżeli ktoś ci zlecił obserwowanie mnie, to daj spokój. Potrafię o siebie zadbać - powiedziałam oschle, dając mu to do zrozumienia.
– Mogłaś zginąć - wyszeptał spod nosa chrapliwym głosem.
– Pracujemy dla Szponu Gabriel, śmierć może nadejść w najmniej spodziewanym momencie. Daje z siebie wszystko, w końcu co mam do stracenia?
Mając nadzieję na zakończenie naszej rozmowy, skierowałam się prosto do windy. Jednak mężczyzna szybko dotrzymał mi kroku i położył dłoń na moim ramieniu, zatrzymując mnie w miejscu. Odwróciłam się do niego twarzą i czekałam, aż coś powie.
– Obiecałem komuś, że nigdy nic ci się nie stanie - jego wyraz twarzy nadal nie uległ zmianie, tak samo jak mój.
– Gerard cię o to poprosił? - Gabriel wzdrygnął się. Zawsze tchórzył, gdy rozmowa szła w kierunku mojego męża.
To nie tak, że moja pamięć całkiem zniknęła. Chociaż zachowuję świadomość mojego poprzedniego życia, wspomnienia z nim związane mają dla mnie niewielkie znaczenie. To wydarzenia z przeszłości, nieistotne już dla mego obecnego życia. Przywołanie imienia, które kiedyś wiele dla mnie znaczyło, nie wzbudzi we mnie żadnego poruszenia... Przynajmniej zawsze tak twierdziłam.
Gabriel uniósł dłoń puszczając wolno moje ramię. Już miałam kierować się w stronę cichego, pokoju, gdy nagle korytarz ponownie przebił ten sam irytujący głos.
– Hej, amiga! - krzyknęła podbiegając do naszej dwójki. - Naprawiłam ci hełm. W sumie to po prostu wzięłam nowy i wgrałam system. A no i trochę rozrywki, żebyś nie nudziła się na misjach, kiedy Gabe tańczy tango z Morrisonem - Gabriel krzywo na nią spojrzał. - Serio, Gabe, pora byś wziął przykład z wdowy - zatrzymała się na chwilę jeżdżąc po nas wzrokiem. - Mierda, przeszkodziłam wam, prawda?
– Nie - spojrzałam na Gabriela. - Już skończyliśmy.
Opuściłam swoich współpracowników bez słowa i ostatecznie wróciłam do swojego pokoju. Zaszyłam się w czterech ścianach próbując nie myśleć za wiele.
CZYTASZ
W Pajęczej Sieci [Overwatch]
Fanfiction*Opis tymczasowy* Fanfiction w uniwersum Overwatcha pisane z perspektywy Trupiej Wdowy.