play "midnight rain" by taylor swift
Podjeżdżając pod budynek wytwórni miałem w głowie tylko dwie opcje: albo to okaże się być świetną inwestycją, albo wręcz przeciwna i trafię na coś jeszcze gorszego niż miesiąc temu i znowu będę musiał iść do lekarza po zwolnienie na dwa tygodnie.
Ściszyłem piosenkę Lady Gagi, poprawiłem swoje okulary przeciwsłoneczne na nosie i opuściłem wszystkie szyby w samochodzie. Miałem zamiar wypalić tyle papierosów, ile dam radę tylko żeby odłożyć wchodzenie do środka firmy i rozmowy z moim przełożonym. Nie paliłem w samochodzie tak ogólnie, bo nie lubiłem jak później w środku śmierdzi, ale nie chciałem ryzykować, żeby ktoś mnie wypatrzył z okien i, o zgrozo, zadzwonił do mnie każąc natychmiast włazić do środka.
Brzmię strasznie negatywnie, jakbym nie znosił swojej pracy i najchętniej to bym się zwolnił już wczoraj, ale prawda jest taka, że ja ją lubiłem. Ba, ja kochałem swoją robotę całym sercem i mógłbym spędzić w niej całą dobę nie czując zmęczenia, ale bywały takie pechowe przypadki, gdy po prostu miałem ochotę nawet nie patrzeć na profil osoby, z którą przyjdzie mi pracować tym razem.
Przyszło mi współpracować z różnymi ludźmi, tymi dobrymi i tymi, na których profil na Spotify już nigdy nie wejdę ani nie napisze na Instagramie z zapytaniem czy wszystko w porządku. Staram się szanować każdego artystę, bo wiem jaką pracę trzeba włożyć, żeby coś powstało, ale jednocześnie niektóre piosenki są tak gówniane, że nie da się przesłuchać nawet do refrenu. Pracuje z różnymi ludźmi, raz pracowałem z Taylor Swift, a drugim razem z jakąś malutką artystką, o której prawdopodobnie nie słyszeliście, bo nie wpisuje się w normy, które panują na rynku muzycznym więc automatycznie nie jest interesująca dla wytwórni. To zabrzmiało brutalnie, ale tak jest i mówię to z ręką na sercu przysięgając na moją mamę. Wiecie, oni wszyscy na górze, którzy kręcą tym całym muzycznym światem wolą stworzyć kolejnego Justina Biebera albo Olivie Rodrigo, bo to się sprzedaje i będzie się sprzedawało. Nie zrozumcie mnie źle, ja bardzo lubię i Olivie, i Justina, puszczam sobie ich muzykę, żeby się powydzierać, ale w momencie, w którym widzę kolejną taką gwiazdę mam ochotę wywrócić oczy na drugą stronę. Jasne, nie wszystko musi być wyróżniające się, jednak cholera mnie trafia w chwili, w której słyszę melodię złudnie podobną do tej, którą słyszałem już z milion razy i tekstem, który już w ogóle nie wiem skąd się wziął.
Właśnie w tym momencie możemy porozmawiać o tym, dlaczego nie chciałem wchodzić tamtego dnia do wytwórni i raczej wolałem wypalić paczkę papierosów w samochodzie przy okazji pojeździć w kółko po parkingu. Nienawidziłem pracować z osobami, które nie maja własnego zdania na temat muzyki, która w teorii jest jej. Wszystkie te sztaby często stawiają rygorystyczne kryteria dotyczące tego co dana osoba ma tworzyć, ale zawsze da się ugrać nawet minimum. Gdy widzę takiego artystę, któremu nawet nie zależy na tym, żeby zrobić cokolwiek, który chce być sławny z niczego tak na dobrą sprawę, albo z jakiegoś najgorszego gówna, jest dla mnie automatycznie skreślony i odechciewa mi się pracować z kimś takim. Pies pogrzebany, w prawie każdym przypadku nie mogę zrezygnować, bo jestem pod umową i po prostu muszę zrobić coś z niczego. Jadąc tutaj dzisiaj miałem w głowie tylko to, że właśnie będę zmuszony pracować z taką osobą, która do zaproponowania ma tylko ładną buzie i słodkiego psa. Od wczorajszego wieczoru byłem najbardziej negatywnie nastawionym człowiekiem na świecie, naprawdę.
Finalnie zebrałem się w sobie i zadecydowałem, że to ten czas, w którym tam idę, odmawiam zabrania do studia tego lalusia i wracam do domu z podniesioną głową dumny z tego co zrobiłem. Wyrzuciłem niedopałka przez okno, wyłączyłem radio zabierając przy okazji swój telefon z uchwytu. Nacisnąłem przycisk, który zamknął szyby w samochodzie i ostatni raz wzdychając do przedniego lusterka -wyszedłem z samochodu, zabierając resztki swojej kawy. Zamknąłem auto pilotem i wolnym krokiem ruszyłem w stronę wejścia do budynku. Orientacyjnie sprawdziłem godzinę i aż się skrzywiłem, gdy zobaczyłem, że jestem dziesięć minut przed czasem.
CZYTASZ
midnight rain {muke}
Fanfiction"Pracuje z różnymi ludźmi, raz pracowałem z Taylor Swift, a drugim razem z jakąś malutką artystką, o której prawdopodobnie nie słyszeliście, bo nie wpisuje się w normy, które panują na rynku muzycznym więc automatycznie nie jest interesująca dla wyt...