01. Największa porażka

37 7 3
                                    

play "sex on fire" by kings of leon

Myślę, że każdy ma taką rzecz, która w jakiś sposób pomaga mu we wszystkim. Lubimy znajdować sobie coś, co jest dla nas komfortowe i w sytuacjach stresowych po to sięgać. Odkąd pamiętam kochałem szukać nowej muzyki, robić playlisty albo zgrywać piosenki na płyty, żeby później wręczyć je komuś jako prezent. Gdy oglądam film, o wiele bardziej interesuje mnie to co leci w tle, a podczas słuchania jakiejkolwiek piosenki mogę wymyślić najlepszy pomysł wszechczasów.

W momencie, w którym kończyłem liceum byłem przekonany w stu procentach o tym, że resztę swojego życia chciałbym poświecić muzyce. Chociaż moi rodzice nie byli do końca zadowoleni z mojego wyboru to starali się mnie wspierać na tyle ile mogli i nikomu nie jestem tak bardzo wdzięczny jak właśnie im. Tak na dobrą sprawę, po skończeniu studiów nie musiałem długo szukać pracy. Powiedziałbym, że to w sumie praca sama przyszła do mnie. Dorabiałem sobie w jednym z barów, żeby nie być biednym studentem, który je tynk ze ścian na śniadanie, i akurat, gdy kończyłem już swoją zmianę, do środka wszedł Frank. Nie wiedziałem wtedy kto to jest i za bardzo nie pamiętam już o czym rozmawialiśmy, ale powiedział mi wtedy, że gdy skończę studia mam do niego przyjść i oczarować resztę zarządu tak jak zrobiłem to z nim. Oczywistym jest to, że się pojawiłem pół roku później z CV w rękach, czerwonymi włosami i kolczykiem w brwi. Porozmawiałem z panami w garniturach i jednogłośnie stwierdzili, że jestem na tyle fajny, żeby mnie przyjąć.

Tego samego dnia rozjaśniałem włosy, żeby pofarbować je na blond i męczyłem się, żeby wyjąć ten kolczyk w brwi, ponieważ stwierdziłem, że nikt nie weźmie mnie na poważnie z takim wyglądem. Teraz się z siebie śmieje, gdy sobie o tym przypominam, bo to była najgłupsza rzecz, o której pomyślałem, żeby zrobić, ale w wieku dwudziestu jeden lat bardzo zależało mi na tej pracy i byłem w stanie zrobić wszystko, nawet zmienić swój wygląd.

Dlatego przykładałem ogromną uwagę na muzykę jaką robiłem. Chciałem, żeby inni widzieli, ile pracy i zaangażowania wkładam w pracę nad melodią, z jaką chęcią pomagam pisać innym teksty, żeby były bardziej ich, ale jednocześnie wpadające w ucho. Potrzebowałem tego, żeby być w pełni spełnionym i na koniec dnia pomyśleć sobie, że tak ten dzień był świetny i stworzyłem najlepszą muzykę jaką tylko potrafiłem. Jednak, ta felerna data dwudziestego października nie zapowiadała się fantastycznie. Ona nawet nie zasługuje na miano dobrej, gdybym używał papierowego kalendarza to namalowałbym w tej dacie czaszkę i wisielca.

Naciągnąłem kołdrę bardziej na głowę w momencie, w którym usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Zignorowałem ten pierwszy sygnał, a później cztery kolejne i dopiero za piątym razem raczyłem spojrzeć na wyświetlacz. Westchnąłem ciężko, gdy zobaczyłem kto zakłóca mi wolny poranek. Podkreślę jeszcze raz, że to był mój wolny poranek.

Dwa nieodebrane połączenia od Giny, trzy od Franka i jakaś wiadomość. W pierwszej chwili po prostu wyciszyłem telefon i odłożyłem go z powrotem, ale kilka chwil później sięgnąłem po niego znowu.

Od: Gina

Odbierz ten cholerny telefon, bo Frank zaraz mnie zajebie i przy okazji ciebie też.

Nie zdążyłem jednak wystukać odpowiedzi, bo po raz kolejny tego poranka moja komórka się rozdzwoniła. Odebrałem, ale dopiero po kilku sygnałach.

– Michael, przyjedź do studia najlepiej zaraz – Spojrzałem na zegarek, który był na stoliku nocnym i momentalnie się skrzywiłem widząc ósmą dwadzieścia.

– Ciebie też miło słyszeć Frank. Nie, nie wyspałem się, ale dzięki, że zapytałeś –Podniosłem się, żeby usiąść i przykryć szczelnie pościelą, bo było mi zimno. – Z tego co wiem, dzisiaj pracuje od piętnastej. Mamy ósmą Frank – Wszedłem mu chamsko w słowo, bo zaczął coś mówić o tym, że wie, ale coś tam.

midnight rain {muke}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz