Przestał na mnie padać deszcz, więc unioslam głowę w celu sprawdzenia czy już przestało lać. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam nad głową parasolkę. Szybko się rozejrzałam, aby zobaczyć kto do mnie podszedł. Był to jeden z pracowników firmy, Ray jeśli się nie mylę.
- Przeziębisz się przy tej temperaturze. - rzucił jako "przywitanie" i zribil parę kroków aby być obok mnie.
- I tak już balansuje nad stratą pracy. Zwolnienie lekarskie mi nie zaszkodzi.
- Skoro nadal w firmie pracują pewne osoby, to tobie raczej też nie grozi zwolnienie.
- Ale wy pracujecie na wysokich stanowiskach i mimo wszystko dobrze wykonujecie pracę, a ja jestem tylko sekretarką, która codziennie coś psuje. - zaczęłam się użalać nad sobą. Nie wiem czy mężczyzna miał ochotę tego słuchać, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło, poprostu w końcu musiałam się komuś wygadać.
Szlismy dalej w akompaniamencie mojego narzekania, a mój towarzysz tylko potakiwal co chwilę głową, co jakiś czas podając mu jakieś rozwiązania problemu.Po czasie zostałam zaprowadzona do jakiegoś apartamentu gdzie rzekomo muszę się zjawić, aby zrekompensować uderzenia Jumina drzwiami. Miejsce to może nie wyglądało tak bogato jak to gdzie urzęduje Han, ale też dawało poczucie bogactwa.
- Przyprowadziłem Emilie! - Oznajmił mężczyzna kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania, a na jego głos zza framugi wychyliła się ruda czupryna.
- Miło cię widziec! Co pijesz? - zapytał okularnik z promiennym uśmiechem.
- Sok pomarańczowy poproszę. - powiedziałam odwieszjajac swoją marynarkę na wieszak.
- To zaraz przyniosę. Reszta siedzi w salonie. - rzucił znikając w pomieszczeniu w którym przebywał.
Pokierowałam się za Ray'em do salonu jak poinstruował nas rudowlosy. Jak się okazało, przez "reszta" miał na myśli wszystkich waznijeszych pracowników firmy... Pomijając Jaehee.
-Emilia! Jesteś w końcu! - X wstał z kanapy kiedy mnie zobaczył. - W końcu możemy się zobaczyć w cywilizowanych warunkach.
- Tak... Wlasciwie to co to za spotkanie?
- Generalnie zawsze spotykamy się pod koniec tygodnia u kogoś, ale teraz planujemy urodziny Jumina. - Wytłumaczyła mi czerwonowlosa. - Choć bardziej jest to dzień kiedy "przepraszamy" za nasze całoroczne zachowanie.
- I to działa? Tylko jeden dzień w roku? - Zapytałam dziwiona
- e... Nie do końca, ale to jedyny dzień w roku kiedy choć trochę się uśmiechnie na nasz widok... Chociaż ja liczę, że moja wypłata wzrośnie do wcześniejszego stanu.
- Nadal ci nie podniesiono?
- No nie... A nie mam zamiaru już dłużej robić nadgodzin, więc liczę, że urodziny pomogą, zwłaszcza, że to to ja zajmuje się jedzeniem. - Odparł z dumą X
- A czy ty czasem nie robiłaś nadgodzin tylko w jeden dzień? A i tak się zwolniłaś w połowie? - zapytał Yoosung, na co młody dorosły zgromil go spojrzeniem
- Tak... Ale to już się robi nudne po dwóch godzinach... Siedzę wtedy w jakiś papierkach, a co ja jestem? Jaehee? - Fuknął w stronę chłopaka po czym poszedł do kuchni uprzednio informując, że idzie sobie zrobić herbatę. W między czasie otrzymałam też szklankę ze swoim napojem.
- Musimy w tym roku też nie przesadzać. Myślę, że najlepiej będzie zrobić te imprezę w modernistycznym stylu z motywem przewodnim czerni i bieli. - Zabrał pierwszy głos niebieski włosy mężczyzna, kiedy wszyscy znacząco pokiwali głowami. Chyba to znaczyło, że już czas zacząć dyskusje.
- Co roku w motywie znajduje się czern... Nie znudzi mu się to już? - Zapytał rudy okularnik.
- Przecież Jumin to jest esencja pracocholików biurowych. Z nikim nie mieszka, ma kota. - albinos z gipsem na nodze kichnął na słowa Ray'a. - Czerń to pewnie jego ulubiony kolor.
- Racja... Ale zostaje kwestia prezentów. - Westchnął blondyn. - Co niby mu możemy dać?
- Wino, a co chcesz innego? Raz daliśmy mu krawat to go nigdy nie założył, perfum nigdy nie wykorzystał bo niby to nie był jego zapach, długopisy wylądowały u stażystów bo tatuś dał mu jakiś bardziej drogi... - X zaczął wymieniać po kolei każdy prezent, który ofiarowali Juminowi i przytaczać dlaczego nigdy z niego nie skorzystał, albo mu się nie spodobał. Wyglądało na to, że naprawdę ciężko jest znaleść coś co mogłoby zadowolić mężczyznę.
- Wiem! - Saeyong poderwał się z miejsca jak poparzony i uderzył rękami o blat stołu podpierając się na nich. - Damy mu portret Elly.
Wszyscy patrzyli chwilę na mężczyznę w ciszy że zdziwieniem w oczach, chociaż to może dlatego, że tak gwałtownie wstał.
- Nie głupie. - przyznał Hyun. - W końcu, jedyne co ten kretym kocha bardziej od pracy, to ta biała kula futra.
Po tym jak wszyscy zgodzili się co do formy prezentu, zaczął się podział na to co kto będzie robił. Dekoracjami mają się zająć Yoosung, Hyun i Ray, kwestia gastronomiczna została w rękach X i V, a ja miałam przygotować prezent razem z Lucielem dlatego wyszliśmy wczensiej z apartamentu, aby reszta mogła zająć się planami swoich oddziałów.
- Jak mamy ogarnąć ten portret? Przecież nie możemy wziąść kota od Jumina. - Zapytałam mojego tymczasowego wspólnika.
- Nie potrzebujemy kota, skoro mam zdjęcia. - powiedział, otwierając mi drzwi samochodu. - bardziej martwił bym się tym ile weźmie malarz... Oczywiście, gdybym musiał się przejmować tak trywialnymi sprawami.
- Ile wy zarabiacie w tej firmie... - mruklam do siebie na słowa okularnika. Nie widziałam jeszcze swojej wypłaty, ale moje oczekiwania są dość wysokie po zobaczeniu poziomu na którym żyją niektóre osoby z tej grupy. - Myślisz, że się wyrobi do przyjęcia?
- Myślę, że tak. Zapłacimy pełną kwotę od ręki, więc nie opłaca mu się nas zawodzić.
Ruszyliśmy z podjazdu i zaczęła się mozolna podróż w betonowej dzungli w poszukiwaniu naszego celu. Jakie są plusy w tym? No, na przykład takie, że siedzę w drogim aucie. Ha! Szkoda, że mnie właściciel mieszkania teraz nie widzi, w końcu możeby przestał o mnie myśleć jak o nierobie i poczuł respekt. Chociaż... Raczej nie powinnam się tak nakręcać. Mimo wszystko, w dalszym ciągu balansuje nad startą posady, a te urodziny to tylko niewielka nadzieja na powodzenie w pracy...
Z moich (niezbyt) głębokich przemyśleń wyrwał mnie odgłos jak i szarpnięcie towarzyszące chamowaniu.