40

1.1K 72 247
                                    


– Nie teraz, proszę.

Kot Sunoo wyraźnie obrażony brakiem atencji ze strony właściciela zeskoczył z jego łóżka i ułożył się wygodnie na stercie ciuchów, leżących na fotelu. Chłopak westchnął bezsilnie, widząc oczami wyobraźni, jak będzie czyścił wszystko z sierści, a była to ostatnia rzecz, o jakiej marzył.

Każdy dzień od spotkania z Rikim był dziwny. Sunoo nie mógł spać, bo męczyła go myśl, o tym, jak paskudnie się zachował, a kiedy szedł do szkoły, prawie usypiał na lekcjach. Dwa razy zdarzyło mu się, że koleżanka z ławki uderzyła go łokciem w żebra, żeby obudził się, zanim nauczyciel zacznie coś podejrzewać. Do tego zdecydowanie zbyt często mijał Nishimure na korytarzu, a ten wyraźnie go ignorował, odwracając głowę jak poparzony na jego widok.

Było mu przykro, a nie miał prawa się tak czuć. To on zawinił, bo zebrało mu się na głupie żarty, które go zraniły. Poprzedniego dnia zdecydował się nawet napisać do Rikiego i być może było to idiotyczne, ale znowu wybrał piosenkę. Jednak tym razem starszy nie kontynuował, a poprosił go, aby przestał do niego pisać.

Dlatego w ten piątkowy dzień Kim leżał w łóżku, tłumacząc mamie, że nie idzie do szkoły przez złe samopoczucie. Użalanie się nad sobą było najgorszą rzeczą, jaką mógł zrobić, ale chyba nie był w stanie znieść kolejnej porcji ignorowania, szczególnie po wczorajszej wymianie wiadomości.

Jego wzrok powędrował na szafkę nad telewizorem, wiszącej na ścianie naprzeciw jego łóżka. W białym wazonie, który podkradł mamie stały tulipany, wyglądające wyjątkowo dobrze, jak na słabe umiejętności Sunoo z kwiatami. Może nie były jego ulubionymi, ale były śliczne i fakt, że Riki kupił je dla Solyeon, dodatkowo łamał mu serce.

On naprawdę chciał się z nią zaprzyjaźnić. Z kimś wymyślonym.

Blondyn przetarł twarz dłońmi, nie pozwalając kolejnym łzom na ujście. Niechętnie wyszedł z pokoju i po wizycie w łazience zszedł do kuchni, poszukując czegoś do jedzenia. Nikogo nie było w domu, a zbliżała się pora obiadowa i jego żołądek dawał mu tego głośne znaki. Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, usłyszał dzwonek do drzwi.

– Jake hyung?

– Sunoo! – uśmiechnął się – Czemu nie napisałeś, że cię nie będzie? Szukałem cię.

– Tak jakoś wyszło – wzruszył ramieniem, siląc się na mały uśmiech – Co to za wór?

– Jeszcze się pytasz – wywrócił oczami – Dzisiaj bal halloweenowy! Musimy przygotować nasze stroje.

Och. Sunoo kompletnie zapomniał, że ten piątek nie był zwykły jak każdy inny. Samorząd szkolny ich liceum co roku organizował bal z okazji Halloween, a mimo tego, że był w szkole, można było się na nim naprawdę dobrze ubawić. Przez ostatni tydzień jego myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół niedzielnej rozmowy, dlatego zupełnie zapomniał się w jakikolwiek sposób przygotować.

– Wejdź – otworzył szerzej drzwi, bo wór, z jakim przyszedł jego przyjaciel, był naprawdę ogromny – Jesteś głodny?

– Odrobinę. Po szkole zabrałem tylko to wszystko z domu i przyjechałem do ciebie.

Sunoo przytaknął ze zrozumieniem, przypominając sobie, że w dzień balu lekcje zawsze były skrócone, aby można było porządnie się przygotować. Przez cały czas trwania balu uczniowie mogli głosować na ich ulubione stroje, a na końcu wybierano najlepiej ubraną parę, dlatego każdy był porządnie zmotywowany.

– Sunoo.

– Hmm?

Młodszy postawił przy stole dwa kubki herbaty, dwa talerze i wszystko, co znalazł w lodówce, żeby Jake miał większy wybór niż odgrzewane tteokbokki z wczoraj.

favorite daisy| sunkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz