Niedziela, Andy właśnie wstał. Ale nie z własnej woli. Usłyszał czyjś krzyk.
- Jay! Andy! Na dół! Natychmiast! - krzyknęła jego mama.
Chłopak nie wiwdział o co chodzi więc zbiegł szybko na dół.
- O co chodzi? - spytał wchodząc do kuchni.
Stała tam jego mama. Wkurzona tak jakby zobaczyła jego oceny na to półrocze.
- Przyznać się, który to! - powiedziała wskazując na dół lodówki.
Były tam porozwalana pomidory. Wszystko rozpaćkane i poobgryzane.
- Ale przecież to nie my. - zaprzeczył tata bruneta.
- Nie mydl mi oczu Jey. Koty raczej nie umiały by otworzyć lodówki, więc to któryś z was. - przerwała mężowi.
Andy spojrzał na ojca, a onna niego.
- To był on! - powiedzieli obaj wskazując na siebie palcami.
Meliss tylko wkurzyła się jeszcze bardziej.
- Jeżeli któryś się zaraz nie przyzna będą konsekwencje dla obu. - powiedziała krzyżując ręce.
Nagle ktoś zszedł po schodach. To była Liv. Gdy weszła do kuchni matka prawie zawału dostała.
- Liv! Co ci się stało? Czemu jesteś taka blada? Tylko mi nie mów, że jesteś chora. - powiedziała podbiegając do córki.
Liv co prawda zawsze miała jasną karnację jak mama, ale teraz była ona jak u trupa, cała biała, pozbawiona jakiegokolwiek pigmentu. Dziewczynę zdziwiło zachowanie mamy bo poza głodem nie czuła się wcale słabo.
- Nie wiem? - odpowiedziała. - A co się w zasadzie tu stało? -
- Nic takiego, mam tylko mały problem z twoim bratem i ojcem. - powiedziała patrząc na nich z ogniem w oczach.
Morskooka spojrzała na brunetów którzy chyba nie chcieli się do niczego przyznać. Potem spojrzała na porozwalane pomidory pod lodówką. Poczuła lekką ulge wiedząc, że Meliss nie podejrzewa jej o ten bałagan. Przeszła obok brata i weszła do jadalni.
Kątem oka jednak Andy zauważył u nie jeszcze jedną dziwną rzecz. Mianowicie oczy. Jej tęczówki wcześniej błyszczały na żywy niebiesko-zielony kolor. Teraz były blade i mętne.- No i co? Przyzna się któryś? - zapytała Meliss której zielonooki wcześniej nie zauważył.
Jednak ani jeden, ani drugi nie chciał się przyznać.
- Hmm... Dobrze... Andy, masz szlaban na koszykówkę do odwołania! A ciebie Jey jak zobaczę z ukulele to napalę nim w kominku! - zdecydowała kobieta.
- Nie masz prawa zabrać mi mojego ukulele! Ja na nim gram moje piosenki! - chciał się sprzeciwić Jey.
- Jeszcze jedno słowo, a ostatnią piosenką jaką usłyszysz będzie pękanie strun w ogniu! - wykrzyczała Meliss po czym rzuciła obu chłopcom mopy. - I jeśli zobaczę, że się obijacie to pogadamy jeszcze inaczej. -
Kobieta wyszła z kuchni. Bruneci gdy tylko zniknęła mi z oczu spojrzeli na siebie zabójczym wzrokiem.
- Jak mogłeś to zrobić własnemu synowi?! - zaczą Andy.
- Jak ty mogłeś to zrobić własnemu ojcu?! -
- Przez ciebie zostałem pozbawiony czegoś co kocham! Wiesz co będzie jak pójdę jutro do szkoły?! Drake zaraz pomyśli, że speszyłem i boję się z nim zawalczyć! - powiedział chłopak.
- Że niby ja cię pozbawiłem!? To ja przez ciebie nie będę mógł grać na moim ukulele! - bronił się facet.
- Przecież ty nawet nie potrafisz grać! -
CZYTASZ
Ghostforce - Nowe horyzonty.
FanfictionAndy, Liv I Mike muszą przeżyć nowe doświadczenia w swoim życiu. Nie tylko okres dorastania ale także coraz to trudniejszych przeciwników. Niestety oznacza to, że będą oni musieli zaakceptować swoje nowe moce. Czy im się to uda?