She likes the boys from the band

27 4 0
                                    

<Abby3

Wylądowałam tutaj. W miejscu, w którym spędziłam całe wakacje. Wszyscy zachwalali mnie, że dobrze sobie radziłam na odwyku. Że byłam jedną z nielicznych i prawdę mówiąc nie mogli uwierzyć, że szprycowałam się dragami. Nikt jednak nie podejrzewał, że to była jedynie przedstawienie, które odgrywałam żeby się stąd jak najszybciej wyrwać.
Nie było to proste. Nie spałam kilka nocy z rzędu myśląc o tym, aby zanurzyć się w dużych ilościach używki, od której byłam uzależniona. To miał być jednorazowy wyskok. Za każdym kolejnym razem było tylko coraz gorzej. Ciągła chęć odurzania się, która pozwoliła mi poczuć kojącą nicość. Świat wtedy nie istniał. Wszystko wirowało, a mnie to bawiło. Stałam się agresywna i kłótliwa. Agnes, moja ówczesna dziewczyna, zerwała ze mną. Trudno było się jej dziwić. Nikt nie chciałby być z taką osobą, którą byłam. Obiecałam jej, że przestanę, a ona że nikomu nie powie. Następnego dnia po powrocie do domu, czekała na mnie mama trzymając w dłoni test narkotykowy. Czułam się zdradzona. Wierzyłam w to, że była jedyną osobą, której mogłam ufać. Przeliczyłam się.
Nie jadłam, nie piłam. Mimo to, po szpitalnym korytarzu chodziłam z szerokim uśmiechem na twarzy.

Idąc wzdłuż alei w kierunku wyjścia mijając innych pacjentów i pielęgniarki, po mojej głowie krążyła tylko jedna myśl. Co teraz? Była to rzecz, o której myślałam za każdym razem, gdy o poranku otwierałam oczy. Przed nimi ukazywali się najczęściej przyjaciele i rodzina. Nie dawało mi to spokoju. Jednak żaden z nich się do mnie nie odezwał. Nie zapytał jak się czułam, czy dawałam sobie radę. Łamało mi to serce. Wyjątkiem była Anne, która była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Przychodziła w każdy weekend, który potrafiłyśmy bez opamiętania przegadać. Zajadałyśmy się słodyczami i oglądałyśmy filmy na głównej salce.

Żołądek skręcał mi się ze stresu, a jednocześnie czułam ulgę, że opuszczałam te przytłaczające białe ściany i zapach szpitalnej pościeli. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech kiedy o recepcję opierała się rudowłosa dziewczyna. Słysząc dźwięk szuranej o wykładzinę walizki, odwróciła się w moim kierunku. Jej oczy zaczęły się cieszyć, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Gdy podeszłam bliżej puściłam swój bagaż i rzuciłam się na szyję przyjaciółki. Mocno mnie objęła co odwzajemniłam. Pachniała cynamonem i jabłkami, czyli mogłam się spodziewać jej wybitnej szarlotki na podwieczorek. W głębi siebie byłam podekscytowana mając nadzieję na jakiś słodki wypiek, nad którymi tak bardzo lubiła spędzać czas. Pomimo gotowania uwielbiała tworzyć. Pisała wiersze, malowała obrazy czy nawet grała na gitarze. Zawsze wydawała mi się idealna. Wyszła z dobrego domu, była ambitna, dobrze się uczyła oraz była bardzo ładną i kobiecą nastolatką. Jednak takie życie często ma drugie dno. Wyprowadziła się od rodziców, bo nie mogła znieść ich ciągłych kłótni. Nie byli z tego zadowoleni, ale nie mogli jej zatrzymać na siłę. Była bardzo upartą osiemnastolatką. Pracowała w kawiarni nieopodal naszego liceum. Zasuwała przy ekspresie po szkole aż do samej nocy żeby utrzymać swoją kawalerkę.

— Jak się czujesz? — zapytała tkwiąc dalej w uścisku.

— Jestem na lekach uspakajających, więc odpowiem jak przestaną działać — zachichotałyśmy smutno. Odkleiłyśmy się od siebie kiedy obok nas znalazł się psychiatra, pod którego opieką byłam przez cały odwyk. Uśmiechnął się dumnie i chwycił za moje ramię.

— Przebyłaś ciężką drogę, ale to nie koniec trasy. Widzę że, masz kogoś kto ci pomoże i mam nadzieję że już tu nie wrócisz — powiedział.

— Też będę tęsknić — zażartowałam, na co na jego twarzy pojawiło się zmieszanie a jednocześnie szczęście. Pożegnałyśmy się z Doktorem Harrisem i wyszłyśmy z budynku zabierając ze sobą walizkę.

CherryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz