Delikatne muśnięcie na skórze, chwila błogiego uspokojenia, który jednak od razu się ulatnia... znowu to dziwne uczucie, jakby pustki? Jakby czegoś brakowało, kawałka samego siebie. Znowu spojrzenie na opadające pióro, którego nikt nie podniesie- które jest już zepsute, zniszczone, nie do użycia. Na nic nikomu się nie przyda... sam się czasem tak czuł- dokładnie jak to piórko, które najpewniej zostanie porwane przez wiatr i zniknie, gdzieś w odmętach świata. Z daleka od niego, zapomniane za jakiś czas...
"Kiedyś o mnie zapomnisz..."- mówiła, gdy odchodziła.
On jednak nigdy nie zapomniał... minęło już sporo czasu, prawie trzy lata- niektórzy mówią mało, dla niego to jest wieczność. Codzienne oglądanie pustego mieszkania w którym razem próbowali stworzyć chociażby namiastkę domu, próby odszukania znajomej twarzy w tłumie wśród milionów nieznajomych, cisza, jaka zalegała w ścianach jego agencji- ich... bo to tylko dzięki niej, ona powstała... bez niej to wszystko by się nie udało. Nie zostały czołowym bohaterem, który ratuje ludzi... chociaż sam nie potrafi pomoc sam sobie. Wiecznie zgubiony. Pusty i zmartwiony.
Gdyby wróciła, wszystko by się naprawiło. Byłby sobą sprzed tych trzech lat... w końcu kompletny u jej boku. Już nigdy by jej nie opuścił, nawet na chwilę.
Gdyby mógł cofnąć czas...
-Hawks.-Mocny głos przerwał jego rozmyślania o utraconej miłości.
Spojrzał w dół, na bohatera numer jeden... Endevor- jak zwykle pochłonięty przez płomienie, z naburmuszoną twarzą, poważny i skupiony, jakby bandyci mieli wylecieć za sekundę ze studzienki kanalizacyjnej obok jego stóp.
-Endevor.- Powoli uniósł skrzydła ku górze i z gracją opadł obok kolegi po fachu.- Dawno cię tu nie było.
Sztuczny uśmiech na twarzy, wyuczony do perfekcji- tak idealnie go wykonywał, że nikt się nie orientował, że to tylko maska... tak było prościej. Nikt nie pytał... a on nie umiałby o tym powiedzieć.
-Szukasz jej.
Nie brzmiało to jak pytanie... od razu się cały spiął. Nigdy, ale to nigdy nie rozmawiali o tym tak bezpośrednio- w ogóle nie poruszali tego tematu... Endevor wie. Rozumie co znaczy coś stracić- może to było głównym argumentem, by wyjawić mu te tajemnicę. Mieć świadomość, że nie jest się z tym samym.
-Kogo?- Udawał głupka, gdyż to najlepiej mu wychodziło. Nie chciał o tym rozmawiać, szczególnie dzisiaj. Miał paskudny humor i ostatnim o czym marzył to poważne rozmowy o starej miłości.
-Widziano ją.- Nagle cieniutka teczka pojawia się w jego dłoniach.- Przeczytaj to i zdecyduj co mamy robić. Dajemy ci wybór... ze względu na waszą relację.
Cieniutki plik dokumentów- a miał wrażenie, jakby ważył tonę.
W końcu ją widziano... po trzech latach w końcu jest sygnał- znak, że żyje.
-Dziękuje...- Mamroczę.
Endevor mruczy coś pod nosem i odchodzi. Pozwala mi zostać sam z myślami... chowam plik za kurtkę, najgłębiej jak mogę- upewniam się kilka razy, czy na pewno jest bezpiecznie schowany i dopiero gdy jestem w zupełności pewny, rozkładam skrzydła i powoli, lecę do swojego pustego mieszkania. Moje myśli mieszają się i nie mogę się skupić, gdy wracam do domu.
Ona wróciła...
***
W teczce było kilka zdjęć, głównie zakapturzonej postaci, które nie wznosiły nic zbytnio do sprawy, aż cała kartka zeznań świadków i kilka szczegółów miejsc, gdzie ją widziano... oraz mały pendrive, z którym wiąże największe nadzieje.

CZYTASZ
Jej Szept|Hawks
Fiksi PenggemarCiągle słyszał jej szept, delikatny dotyk na skórze... tylko nigdzie nie mógł jej dostrzec.