14

3 0 0
                                    

Zostały tylko dwa dni. Ostatnie dwa dni, podczas których Isaac mógł cieszyć się obecnością Rachel. Ostatnie dwa dni, podczas których Chris miał Haza praktycznie tylko dla siebie. Dzielili pokój i chociaż mieli swoje własne łóżka, najczęściej Harry zasypiał w łóżku Chrisa. 

Przez cały obóz Harry praktycznie nie wspominał o swoim "chłopaku", co dla Thirlwalla było najlepszą częścią tego wszystkiego. 

Haz otworzył oczy, rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie mógł zlokalizować Chrisa. Wiedział, że powinien wstać, ale nie chciało mu się podnosić. Nagle usłyszał, że drzwi się otwierają, więc powoli się podniósł. 

— Hej, przyniosłem śniadanie, pomyślałem, że będziesz chciał trochę dłużej pospać — powiedział z uśmiechem Chris. 

— Jesteś aniołem — odparł Harry. 

— Owszem, ale to chyba nie ma nic do tego — zażartował Thirlwall. 

Harry'emu aż zaświeciły się oczy na widok świeżych rogali i pachnących bułek z serem. 

— Nie wiem, czy są tak dobre, jak nasze, ale powinno być w miarę okej. — Chris usiadł na łóżku, podsuwając talerz bliżej Harry'ego.  — Smacznego. 

— Nie musiałeś tego robić — powiedział Haz.

— Chciałem. — Thirlwall wzruszył ramionami. — Chyba nie ma nic złego w załatwieniu śniadania swojemu najlepszemu przyjacielowi. 

— Nawet jeśli twój najlepszy przyjaciel nie był ostatnio taki najlepszy? — spytał Haz. Nadal czuł się źle z tym, jak zdarzało mu się traktować Chrisa. Harry spędzał też więcej czasu z Mattem, więc nie zawsze miał czas dla Thirlwalla. 

— Przestań, przecież nic złego nie robisz — odparł z automatu Chris. Mimo że czuł się trochę poszkodowany, nie potrafił gniewać się na Harry'ego. — Poza tym, zaopiekowałeś się mną, gdy źle się czułem, a wcale nie musiałeś tego robić. Mogłeś mnie kompletnie olać, jednak wolałeś siedzieć ze mną. 

— Nie mógłbym cię kompletnie olać — odparł Haz. — Nie potrafiłbym być obojętny w sytuacji, kiedy coś niedobrego się dzieje, nawet jeśli to głupie przemęczenie. 

Chris uśmiechnął się szeroko. Te słowa naprawdę go uszczęśliwiły. 

***
Poranny trening wydawał się trudniejszy niż zazwyczaj. 

— Myślałem, że Rachel nas chwaliła, bo chciała, ale chcieć to chciała nas zabić — wydukał Collins, ledwo łapiąc powietrze. 

— To przez temperaturę — odparł Chris. — Jest dużo cieplej niż przez ostatnie dni. 

— Chrissy ma rację, nie ma jeszcze dwunastej, a mamy dwadzieścia sześć stopni, to nie jest normalne — przyznała Olivia. 

— Klimatyzacja działa na pełnych obrotach, ale z tego, co widzę po waszych minach, to zdecydowanie nie wystarcza — zauważyła Rachel. — Dobrze, zrobimy dłuższą przerwę, a potem pójdziemy na basen, to wam dobrze zrobi. 

— Chyba nigdy nie cieszyłem się tak bardzo ze słów "pójdziemy na basen" — przyznał Isaac, łapiąc włosy w kitkę. — W Silverwood nigdy nie ma takich upałów, nie jestem przyzwyczajony do ogni piekielnych. 

— Czy ja wiem, Silverwood potrafi dopiec — zaśmiała się Olivia. — Po prostu przez większość czasu pada, więc i tak jest chłodno. Zgaduję, że nawet teraz pewnie jest tam deszczowo i pochmurnie. 

— W sumie nawet nie wiem, jak wygląda lato w Silverwood — mruknął pod nosem Collins, nieco głośniej, niż by tego chciał. — W sensie, przeprowadziliśmy się pod koniec lata — wyjaśnił, kiedy przyjaciele spojrzeli na niego pytająco. — Dawno nie miałem okazji przeżyć wszystkich pór roku w jednym miejscu, to dla mnie całkiem nowe. 

Summer HolidayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz