Chuuya zawsze był chłodny, do każdego podchodził z taką samą rezerwą i opanowaniem. Był w końcu samotnie mieszkającym dwudziesto-dwu latkiem, na dodatek egzekutorem mafii. Gdy pewnego wieczoru, tak jak zwykle, szedł wykonać zlecenie od pana Moriego, myślał tylko o tym by wrócić do mieszkania i przy kieliszku wina pośmiać się z jakichś komedii w telewizji. Było gorąco i duszno a na dodatek, istniało ryzyko że spotka tego samobójczego idiotę Dazaia. Na jego wspomnienie wstrząsnął nim dreszcz, nie nawidził tego samolubnego bruneta. Zawsze z nim pogrywał, bawił się nim, nigdy nie patrzył na to co czuł Nakahara. Chciał mieć po prostu kolejną zabawkę. Z zamyślenia wyrwał go nieduży drewniany dom, a w sumie to bardziej szopa.
- Więc to tutaj jest ten facet - pomyślał. - Cóż im szybciej się go pozbędę tym lepiej.
Mężczyzna zadłużył się u portowej mafii a potem zabił dwóch pachołków, na dodatek jego umiejetność kontrolowania krwi była niezwykle skuteczna w zabijaniu. Facet mógł rozciąć sobie palec i z kilku kropel uformować szpilę mogąca przebić serce.
- Na szczęście mogę manipulować grawitacją wszystkiego czego dotknę... - myślał.
Jednak w głębi czuł niepokój, co jeśli jego umiejetność nie zadziała na przeklętą krew? Z tych rozmyślań wyrwał go wesoły głos pewnego wysokiego ciemnookiego bruneta.
- Oh Chuchu! Nie wiedziałem że cię tutaj znajdę - odezwał się Dazai.
- Nawet nie udawaj że jesteś zaskoczony, dobrze wiedziałeś że wyślą cię tu ze mną.
- Chyba masz racje - mówił rozbawiony. - Ale nie mów mi że nie cieszysz się na mój widok.
- Jeszcze czego.
Czemu to chodzące marnotrawstwo środków do opatrywania ran tak się go uczepiło.
- I kto pozwolił ci nazywać mnie Chuchu? - westchnął, będzie musiał z nim współpracować.
- Cel jest w środku - powiedział i bez dalszych wyjaśnień ruszył w kierunku szopy.
- Chuuuuuuuya zaczekaj - udając zmęczenie brunet ruszył w ślad za nim.
- Cicho bądź.
Gdy Chuuya otworzył drzwi jego oczom ukazały się schody, dał brunetowi do zrozumienia że ma być, podaż kolejny, cicho po czym oboje ruszyli w dół. Po drodze Dazai był dziwnie cichy, jakby nie podobny do siebie. Chuuya wiedział że niby kazał mu być cicho ale nie spodziewał się aż takiego posłuszeństwa po tym zabandażowanym idiocie.
,,To musi znaczyć że sprawa jest poważna".
Całe to schodzenie po schodach, ciemność i dziwne zachowanie Dazaia doprowadzały go do nerwicy. Był spięty, mógłby się założyć że podskoczyłby na każdy nawet najcichszy dźwięk. Wtedy usłyszał ciche skrzypnięcie schodów. Przestraszył się tak bardzo że po paru chwilach zdał sobie sprawę że nerwowo trzyma rękę bruneta. Spojrzał na twarz Dazaia, był zaskoczony i podekscytowany. Gdy złapali kontakt wzrokowy Nakahara szybko puścił dłoń bruneta i cały zaczerwieniony ruszył szybciej po schodach. Miał nadzieje że, przez to że ciemno tam jak w dupie, Osamu nie zauważy jak jego twarz płonie żywcem. Nie mógł zobaczyć jak brunet markotnieje i ze smutkiem patrzy na oddalającego się Nakahare. Gdy wreszcie doszli do końca schodów zauważyli metalowe drzwi, na sto procent prowadziły do bunkra. Chuuya obejrzał się na Dazaia i pokazał mu trzy palce. Trzy sekundy. Dwie. Jedna.
- A więc to wy przyszliście mnie zabić?
Odwrócili się a tuż za nimi stał mężczyzna ubrany w czarny płaszcz skutecznie zasłaniający jego twarz. Nie minęła sekunda a chłopak zauważył złote smugi wyłaniające się spod płaszcza wroga.
- To nie wygląda jak krew - pomyślał. - Bardziej jak płynne złoto.
Płyn uformował się w trzy duże szpile które w sekundę znalazły się przy brzuchu chłopaka. Z łatwością odepchnął je od siebie swoją umiejętnością i szybko znalazł się obok przeciwnika. Już trzymał pieść nad jego głową kiedy przez głowę przemknęła mu myśl.
- To jest za łatwe.
Wtedy katem oka zobaczył szpile pędzące w stronę Dazaia. Zbliżały się od strony jego pleców więc brunet nie mógł ich zauważyć. Chuuya odwrócił się w stronę chłopaka w tym samym momencie co on do niego. Chłopak szybko przemknął w stronę szpil i zbył je swoją umiejętnością a gdy się obrócił zobaczył Dazaia celującego pistoletem w mężczyznę który jak się okazało miał przy sobie nóż.
- Co z nim zrobimy? - spytał bruneta.
Jednak zanim ten zdążył odpowiedzieć mężczyzna wrzasnął i rzucił się na nich z nożem. Osamu był pewny że go trafi, przez chwile nawet się z tego ucieszył, w końcu nie bał się śmierci, a czasem nawet jej chciał. Zdziwił się gdy nóż nie przebił mu brzucha, a zdziwił się jeszcze bardziej widząc Chuuye który złapał ostrze gołą ręką jednocześnie sprawnie podcinając gardło napastnikowi nożem należącym do niego. Było tu jakoś podejrzanie dużo ostrych rzeczy. Po chwili mężczyzna opadł na ziemie bez życia. Z jego gardła wylewała się krew która prawie ubrudziła płaszcz bruneta. Z gapienia się na ciało wyrwało go pociągnięcie za rękaw.
- Wszystko dobrze? - Chuuya był wyraźnie zaniepokojony.
- Tak - odpowiedział zmieszany brunet - Chuuya twoja ręka...
- Nic mi nie będzie, krew zaraz zaschnie.
Ku zdziwieniu chłopaka Dazai zaczął odwijać kawałek bandaża ze swojej ręki. Chuuya stał wgapiony w Osamu i oblał się rumieńcem gdy brunet delikatnie złapał jego dłoń i zaczął ją starannie obwijać bandażem. Gdy skończył spojrzał się na Chuuye i delikatnie się zaśmiał widząc jego czerwoną jak włosy twarz. Wściekły chłopak odrazu się ocknął.
- Chodźmy już na górę.
Był już na pierwszym schodku gdy Dazai objął go w pasie i oparł głowę na jego ramieniu.
- O-Osamu?
- Chuuu nie chce żebyś sobie szedł.
W ciągu sekundy Nakahara został przyparty do ściany i spłonął rumieńcem czując ciepło oddechu bruneta na swojej szyi.
- Osamu ty samobójczy idioto zejdź ze mnie!
- Chuuya...
W tej chwili brunet zaczął robić mu malinkę. Z ust chłopaka mimowolnie wyrwało się westchnienie, był pewny że Dazai zdaje sobie sprawę z jego szybciej bijącego serca i przyspieszonego oddechu, ten samobójczy idiota się tym rozkoszował. Doskonale wiedział jaki ma na niego wpływ, wiedział że Chuuya nie jest w stanie odepchnąć go od siebie nawet gdyby chciał, pomijając fakt że nie chciał. Po zrobieniu dwóch malinek brunet zbliżył swoją twarz do chłopaka, ich usta dzielił zaledwie centymetr. Chłopak dostawał tyle bodźców że ledwo powstrzymywał się od kolejnych westchnień a teraz na dodatek ogarnął go zapach perfum Dazaia który w połączeniu z tym wszystkim zaczął doprowadzać go do szaleństwa.
- Całuj mnie Osamu, całuj jak za pierwszym razem.
- Wow więc jeszcze go pamiętasz.
- Nie gadaj tylko całuj kretynie.
- I pamiętasz moje imię...
- Kurwa Osamu.
Chuuya zarzucił się brunetowi na szyje i go pocałował. Dazai z uśmiechem odwzajemnił pocałunek i trwali tak kilka ładnych minut. Jednak gdy przestali niebieskooki otrząsnął się z jakby transu i odepchnął od siebie wyższego. Chłopak był tym widocznie dotknięty, co było widać po jego zasmuconej twarzy.
- Chuu...
- Nie odzywaj się do mnie.
- Ale...
- Znowu to robisz.
- Co...
- Znowu mnie w sobie rozkochasz a potem rzucisz w kąt jak zużytą zabawkę.
- Chuu...
- Zamknij mordę!
W tym momencie chłopak odwrócił się w stronę bruneta i Dazai zdał sobie sprawę z tego że Nakahara płacze.
- Ty mnie nie kochasz, znowu się mną bawisz.
Zmartwiony brunet podszedł do Chuuyi i mocno go przytulił, po chwili poczuł że chłopak odwzajemnił jego gest i wtulił twarz w jego tors. Cały czas zapominał jaki on był niski.
- Spróbujmy jeszcze raz - na tą prośbę Nakahara wtulił się w bruneta jeszcze mocniej. - Wiem że byłem kretynem, nie powinienem cię zostawiać bez słowa, ale przysięgam że nigdy nie chciałem i nie miałem zamiaru się tobą bawić Chuu. Kocham cię odkąd pamiętam i chce spróbować odzyskać to co nas kiedyś łączyło.
Widząc brak reakcji ze strony chłopaka Dazai spanikował.
- Ja będę się starał i, i-i przysięgam że cię już nie zostawię. Nie będę się nad tobą znęcać i będę nad sobą pracować i...
- Zamknij się - Brunet przestraszył się tonu głosu Chuuyi który był czymś w rodzaju mieszanki irytacji z gniewem.
- Przysięgam że...
- Osamu ty cholerny samobójczy debilu - Chuuya odsunął się od Dazaia i spojrzał na niego swoimi niebieskimi oczami - Kocham cię.
- Czyli dasz mi szanse?
- Tak - po chwili dodał - Ale przysięgam jeśli to są te twoje gierki...
Nakahara nie dokończył groźby bo na jego usta złożony został pocałunek przepełniony emocjami i uczuciami, prawdziwymi. Dazai zaczął błądzić rękami po jego plecach marząc o tym by zrzucić z niego ten płaszcz. Nie dziwne więc że po paru minutach, gdy odkleili się od siebie, oboje byli czerwoni i zdyszani.
- To co, nocuje dziś u ciebie?
- Zamknij się ty chodząca mumio.
- Ej No trochę szacunku do swojego chłopaka...
- Daleko ci jeszcze do niego.
- Huh wiedziałem że z tobą łatwo nie będzie...
Chuuya złapał się za głowę. Mimo tego jak denerwował go ten samobójca to musiał przyznać, że kocha go całym sercem.