- Hermiono - wyszeptał jej do ucha.
- Hmmm? - Mruknęła oparta o jego ramię. Było jej miło, przyjemnie. Ciepło i bardzo bezpiecznie. Dawno nie czuła się tak zrelaksowana.
- Zaraz północ, odprowadzę cię pod wieżę, dobrze?
- Dobrze, ale po piosence - wyszeptała w odpowiedzi.
Muzyka nagle ucichła, a na mównicy stanęła McGonagall w szampańskim nastroju.
- Drodzy nauczyciele i uczniowie! Zgodnie z tradycją, o północy, wasze maski zniknął i odkryjecie tożsamość towarzyszy wspólnej zabawy! Nasz bal jednak się nie kończy! Bawmy się wspólnie, ile starczy sił!
- Och, chyba jednak przekonam się, kim jesteś! - Hermiona klasnęła w dłonie uradowana.
- Nie, nie, nie... - szeptał kręcąc głową. Był wyraźnie poruszony, a jego oczach malował się... Strach? Wokół nich przez chwilę nastało poruszenie, ale większość uczniów wróciła do tańca.
- Coś się stało?
- Naprawdę nie chcę, żebyś wiedziała kim jestem. To wszystko zniszczy.
- Nie rozumiem... Przecież bawiliśmy się świetnie. Może na początku nie byłam do tego przekonana, ale jednak sprawiłeś, że spędziłam ten czas naprawdę miło.
- Nie chcę się tłumaczyć. To naprawdę skomplikowane - mówił patrząc na czubki swoich butów. Wyraźnie unikał spojrzenia jej w oczy.
- A jeśli poproszę, żebyś został i obiecam, że choćbyś okazał się okrutnym ogrem albo śmierdzącą tchórzofretką, to nadal będę o tobie myślała jedynie przez pryzmat tego wieczoru?
- Wiesz - zaśmiał się pod nosem podnosząc na nią wzrok, świdrując ją spojrzeniem. - Tak naprawdę jestem gorszy od tchórzofretki.
Zanim Hermiona cokolwiek odpowiedziała na jego słowa, w sali rozległo się bicie zegara oznajmujące nadejście północy. W sali zapanował mrok, a nad głowami uczniów na magicznym suficie pojawiły się czarodziejskie fajerwerki.
Hermiona poczuła, że jej partner wplata dłoń w jej włosy i przyciąga do siebie. Potem już o niczym nie myślała. Ich usta połączyły się w słodkim pocałunku. Smakował jak poziomkowy napój. Jego usta były miękkie. Na początku pocałował ją bardzo nieśmiało, delikatnie, ale potem stał się zachłanny. Ciepło jego ciała stało się jeszcze mocniejsze. Jedną ręką przytrzymywał ją w tali, drugą błądził we włosach, by ostatecznie gładzić delikatnie jej kark. Całował ją, jakby ten pocałunek miał być ich ostatnim. I chyba tak właśnie miało się stać, bo kiedy zdziwiona zorientowała się, że zniknęły usta i ciepła dłoń na jej karku, chłopaka już nie było. Rozpłynął się w tłumie uczniów rozglądających się wokół siebie, poznających twarze kolegów i koleżanek z różnych roczników, bawiących się wspólnie. Gdzieniegdzie w tłumie widać było także kilku nauczycieli.
A mysi bohater wieczoru, po prostu zniknął...
CZYTASZ
Tam, gdzie rosną mandragory
FanficHermiona wraz z przyjaciółmi wraca do Hogwartu po Wielkiej Bitwie, by ukończyć edukację w szkole Magii i Czarodziejstwa i zdobyć wymarzony dyplom. Zamek nie jest taki sam. Gryfonka ucieka w naukę, by nie myśleć o przeszłości. Los jednak ma wobec nie...