Pierwsze zgromadzenie

95 4 33
                                    

1532

Niektóre dni na Wawelu wolałby pominąć ze swego bytowania. Ciągnęły się zbędnie, przyprawiały zbyt dużo nerwów, pragnęło się w ich trakcie znaleźć w miejscu daleko od domu. To był jeden z tych dni.

Życie w niewiedzy, co też dorośli mówią było pięknym życiem, jakkolwiek wtedy tego chwilami nie doceniał. Mógł siedzieć w obecności Ich-Państw i obserwować pusto ich mimiki, jednak musieli go nauczyć tej mowy, musieli mu ją wkuwać przez dziesięć lat aż wreszcie rozumiał większość wypowiedzi i często w owych wypowiedziach teraz był zmuszony uczestniczyć. Gdyby go nie nauczono, nie musiałby obecnie siedzieć przy jednym stole z nieznanymi mu Ich-Państwami i... jeżeli zrozumiał poprawnie Ich-Koloniami. Nawet tego przyszłym Ich-P aństwem nie mógł nazwać. Jakież to- jakież... Nie miał słów. Nie potrafił tego opisać. 

Czymże niby miały być Ich-Kolonie? Naprawdę oddzielny termin na Ich-Prowincje zza mórz wymyślił mądry uczony jakiś? Czy to działać miało jak Ich-Województwa? W takim razie dlaczego Ich-Prowincjom pozwolono przybyć na zgromadzenie Ich-Państw oraz przyszłych Ich-Państw? Jedynie Ich-Miasta i Ich-Stolice z którymi bezpośrednio zgromadzenie miało związek miały prawo w nich uczestniczyć, ale nie jako goście, a jako gospodarze.

Miały być może być czymś pomiędzy Ich-Państwami, a Ich-Prowincjami? Ach, zbyt trudne. Nie rozumiał sam tego wszystkiego. To wszystko albo było zbyt skomplikowane na jego najwspanialszy móżdżek w historii móżdżków, albo nie miało najmniejszego sensu. Zapewne to drugie.

Wracając jednak do spraw mniej lub bardziej znaczących od tamtych przemyśleń: rodzice poprosili go o jedno - by poznał obcych i uformował na przyszłość pozytywne relacje z nimi. To miało podobno ułatwić wstąpienie na mapy. Samym dziedzictwem Jego-Państwo nie przeżyje, a przynajmniej tak oni twierdzili. Jako najwspanialszy przyszły Jego-Państwo wśród wszystkich znanych Ich-Państw od stworzenia przez Boga świata z pewnością mógł zmienić status quo tego stwierdzenia. 

Ich-Państwa miały pewien zwyczaj, którym było spotykanie się co parę lat w pokoju by przedyskutować razem własne sytuacje, a w praktyce upić się do nieprzytomności, grożąc wrogowi śmiercią w międzyczasie. A wszystko to, by mieć okazję w towarzystwie podobnych sobie pobyć.

Ich-Miasta mogły przypominać Ich-Państwa, ale różniły się drastycznie w paru kwestiach. Ich głos ledwo brany był pod uwagę (jakkolwiek w wielu miejscach na świecie również nie pozwalano Ich-Państwom decydować o losach swego ludu), były nieśmiertelne z natury, umierały dopiero gdy popadną w ruinę, a wszyscy mieszkańcy odejdą w zapomnienie, pozostawiając nikogo, kto nazwałby to miasto swym domem.

Dla Ich-Państw taka nieśmiertelność nie była podarkiem. Nie był jeszcze Państwem per se, jednak zdawał sobie sprawę z tego, jak kruchym jego życie będzie kiedy już obejmie władzę, maćka mu to powtarzała. Ich-Miasto zmieni tylko imię i zostanie odbudowane kiedy to Ich-Państwo zostanie zamordowane ręką agresora, a na jego miejscu pojawi się w ciągu lat paru nowa personifikacja, oddająca błagania narodu o wolność. Ale to jedynie w przypadku śmierci bezdzietnej. On nie miał zamiaru mieć potomków, ani umierać. Przez tysiąclecia władać będzie Polakami, Litwinami i Rusinami, bez śmierci. Może jakąś krasną i silną żonę wśród Ich-Państw by sobie odnalazł, ale to sprawa mniejszej wagi.

Nowa Hiszpania - czy też Virreinato de Nueva España, jak to przedstawił go Jego-Państwo Królestwo Hiszpanii - siedział po jego prawej. Wyglądał na starszego o przynajmniej lat parę, jednak wciąż nie porozumiewał się ich wspólną mową. Też miał trudności z nauką czy zwyczajnie jego opiekunowie nie przywiązali wystarczająco wagi do jego umiejętności komunikacji? Może oba? Chłopiec tylko przebierał w palcach korale (czy czymkolwiek to było, w przeciwieństwie do króla Zygmunta II nie fascynował się błyskotkami i ubraniami) swojej bransoletki i obserwował wszystkich nerwowym wzrokiem.

Pieśń Kawki || RON-centric (IR x RON)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz