1547
- Przedstawiam wam mą żonę, Barbarę z Radziwiłłów.
Ogłosił Zygmunt wszem i wobec zebranym w wileńskim zamku Jagiellonom. Brakowało jedynie najstarszej córki Jadwigi, i drugiej w kolejności Izabeli.
Lica wszystkich zebranych należały do tych co najmniej zaskoczonych, można by wręcz po niektórych uznać, iż obrzydzonych. Nawet Jego-Stolica Wilno z brakiem przychylności kręcił łbem. Jednak najgorszą reakcję uzyskano od innej żony.
Królowa, Bona Sforza, maćka Zygmunta niemalże poczerwieniała ze złości. Zaraz by para uszami uciekała. Mierzyła nową żonę syna niczym drapieżnik obserwujący ofiarę. Ciemnooka nawet bladych włosów nie skryła, jedynie w tej krzykliwie czerwonej sukni za rękę z królem stała. Wrażenie pozytywne starała się zrobić, jednak będąc Radziwiłłówną, mogła się pożegnać z wizją braku konfliktu z kimkolwiek, zwłaszcza starszą królową matką. Oj, do powiedzenia królowa matka miała Biblię i trochę, jednak nie miała zamiaru czynić tego ot tak od razu. Zapewne skarciłaby syna dopiero, gdy Barbara odeszłaby.
Dwudziestoparoletnie siostry już między sobą pragnęły szeptać o błędach brata. Aż królewna Anna szturchnęła stojącego obok nich dziedzica i spytała:
- Wiedziałeś o tym?
Odparł, iż nie, gdyż naprawdę nie wiedział nic o żadnym ślubie. Nic. Ani słowa.
Pusto dwudziestodziewięcioletni dziedzic wpatrywał się w sylwetki pobranych. Entuzjazm ukazywał się na licu jego druha, jednak mimo wyraźnych prób z jego strony, nie podzielała go... małżonka. Zakłopotanie, niemalże trema, było wyraźne za tym niewygodnym uśmiechem. Mimo to wyglądali na zadziwiająco szczęśliwych jak na małżeństwo - niespotykane to. Rzadkością było, by palce splecione u małżeństw w sposób tak intymny się układały. Była to rzecz dla kochanków, nie małżonków... Słyszał pogłoski, iż Zygmunt z litewskimi magnatkami balował, mając je za kochanki, lecz od samego króla nic nie usłyszał nigdy wprost (a szepty te w jego obecności cichły).
Zygmunt na jej temat milczał, a pogłoski już cztery lata wcześniej zasłyszał, za życia poprzedniej jego żony, Elżbiety Habsburżanki. Czemuż to tak? Druh najdroższy zatracił wobec niego zaufanie? Nic przecież nie czynił, by do takiego stanu rzeczy doszło. Błękitne ślepia dziedzica wpatrywały się w niezrozumieniu to raz w te krasne węgliki zygmuntowe, a to drugi raz w ciemne oczy Barbary.
Jej ufasz bardziej ode mnie?
Barbara formalności wypełniała z królem ojcem Zygmuntem I Starym (ile to on już lat miał? Milenium? To osiemdziesiąt na więcej wyglądało), a królewskie siostry nieco pewniej prowadziły rozmowę, widząc, iż Barbara zbyt w ich kierunku nie patrzyła.
- Wolałam tę Habsburżankę - stwierdziła Zofia, a Katarzyna oczy wytrzeszczyła w jej stronę.
- Głośniej może jeszcze, to cię matka wydziedziczy!
- Kasinko, młoda Elunia bardzo miła być potrafiła, tylko ta jej choroba... - nieco się najstarsza z trzech sióstr skrzywiła, mówiąc to - Owszem, to Habsburżanka, ale nie wiem co gorsze, królowa Habsburżanka czy jakaś litewska magnatka - westchnięcia - Aż nie wiem co ten nasz brat głupi sobie myślał.
- Izunia tym małżeństwem również zadowolona nie będzie. Sama w Siedmiogrodzie siedzi z synkiem, z Turkami za tak zwanych sojuszników, a tu młodszy braciszek Zygmuncik, jak żona z wrogich Habsburgów zmarła, to poddaną sobie wziął za królową. No cóż że mamy jej powiedzieć? - Anna prawiła razem z resztą - Gdyby nie był królem, nie byłoby zbyt wielkiego kłopotu. Już dla kraju lepiej siedzieć samotnie na tronie, niż wywyższać magnatów i traktować ich niczym rody królewskie.
CZYTASZ
Pieśń Kawki || RON-centric (IR x RON)
FanfictionHistoria Rzeczypospolitej Obojga Narodów od najwcześniejszych wspomnień, po dech ostatni. Przez życie jego przeminęło wiele bliskich: rodzice, królowie, niektóre Ich-Państwa - wszyscy oni dnia jednego odejść musieli. Błędy i pomyłki przepełniały ten...