Akcje Małego Sabotażu jaki strach w oczach ludności Warszawskiej

103 4 0
                                    

Odkąd dołączyliśmy do Małego Sabotażu, zaczęliśmy realizować pierwsze akcje, które miały na celu zastraszenie niemieckich okupantów i wzbudzenie niepokoju wśród nich. Nasza misja była jasna: małe, ale skuteczne zamachy, które sprawią, że wrogowie poczują strach.

— „Pamiętajcie, co mamy zrobić. Krótkie i zwięzłe. Zostawiamy po sobie ślad, ale nie znikamy w tłumie” — mówił Ala, nasz dowódca, zawsze opanowany, nawet w najtrudniejszych chwilach. Jego słowa były jak kompas, który wskazywał nam właściwą drogę.

— „I żadnych sentymentów, chłopaki, tak?” — dodał Zośka, jego prawe ręka, z uśmiechem na twarzy, ale w oczach coś, co mówiło, że nie ma żartów. „Poczekaj, aż zobaczysz ich miny, gdy wrzucimy te ulotki do ich kwater”.

Zaraz po jego słowach zaczęliśmy wchodzić w rolę. Ja, jak zawsze, czułem, że to moment, w którym muszę być czujny. Każdy krok, każda decyzja, mogły okazać się decydujące. Byłem częścią czegoś większego, ale strach był zawsze obecny, jak cień, który towarzyszył mi nawet w najjaśniejszym świetle dnia.

Po jednej z naszych akcji, kiedy wracaliśmy uliczkami, usłyszałem kroki za sobą. Spojrzałem przez ramię, ale tylko zołza patrzyła na nas z okna. Myślałem, że to tylko cień, ale kiedy zbliżyliśmy się do rogu, zobaczyłem kobietę, która stała przy wąskiej uliczce. Jej twarz była bledsza niż zwykle, a w oczach strach.

— „Wy… Wy to robicie? Mały Sabotaż?” — zapytała, drżącym głosem.

Zośka zatrzymał się na moment, patrząc na nią uważnie.

— „Tak, robimy. A ty... nie boisz się?” — odpowiedział.

— „Boję się… ale… nie macie pojęcia, co się dzieje. Niemcy przyjdą, zrozumcie, oni nie zapomną takich rzeczy” — powiedziała cicho, nie odrywając wzroku od nas.

Wiedziałem, że jej słowa mają sens. My walczyliśmy, ale niewielu ludzi rozumiało, że każda nasza akcja niosła ze sobą nie tylko strach, ale i konsekwencje. Byliśmy symbolem oporu, ale jednocześnie również zagrożeniem, które może na nas sprowadzić o wiele gorsze rzeczy.

— „To dla was. I dla wszystkich, którzy nie mają już nadziei” — powiedziałem, chcąc dodać otuchy.

— „Nie zapominajcie, że nie wszyscy tu są gotowi na tę walkę. Niektórzy boją się, a inni są zmęczeni. Uważajcie na siebie...” — kobieta opuściła wzrok, jakby wstydziła się swoich słów.

Widziałem, jak wraca do swojego mieszkania, ale jej słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie.

— „To wszystko jest jak sen… nie wiem, czy to wytrzymam” — powiedziałem, a moje słowa zabrzmiały głośno w ciszy ulicy.

— „Z każdym dniem będzie łatwiej. Pamiętaj, co robimy, Rudy. Nie dla nas, nie tylko dla siebie” — Zośka odpowiedział, klepiąc mnie po ramieniu.

I choć słowa Zośki miały w sobie pewność, ja nie byłem przekonany, że tak będzie. Jednak w tych chwilach, nawet jeśli nie wszystko było jasne, wiedziałem, że nie mamy już odwrotu

Kamienie na Szaniec Honor do ostatniej Krwi Rośka Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz