1. Jak księżniczka

1.1K 20 0
                                    

Autentyczny ból psychiczny sprawiał, że nie potrafiłam logicznie pojmować, ale to było tylko jednym z oceanu zmartwień. Czy gdybym rozpadła się na kawałki miałby, kto mnie zbierać? W głowie krążyły mi nie tylko absurdalne myśli, ale też te właściwe, bowiem, jeżeli moi rodzice stali aktualnie na sali sądowej, żądając rozwodu, nie mogłam tak po prostu odpuścić. A może musiałam?

Leżałam na łóżku, wpatrując się w biały sufit.

Ludzie ratujcie, ja nie chcę żegnać się z tatą – błagałam w myślach, jak małe dziecko, lecz nikt z pomocą nie przychodził. Czułam się niczym księżniczka w zamku, czekająca na swojego wybawiciela.

Leżałam, nie widząc upływającego czasu.

Chłopcy poszli do kolegów i mnie zostawili, a rodzice nie wracali. Po dokładnie trzech pełnych godzinach.

Myślałam nad wszystkim, co się wydarzyło w ostatnich dniach. Może mieli jakąś kłótnię, którą przeoczyłam? Nic takiego nie pamiętałam. Byli dla siebie mili, nie krzyczeli na siebie, widać było, że ich miłość jeszcze się nie skończyła. Chociaż... ojciec przebywał w domu znacznie mniejszą ilość czasu niż kiedyś. Przez strumień mojej mózgownicy przebiegła myśl o zdradzie, ale wydawała się wręcz absurdalna, z brakiem sensu oraz przecząca się z charakterem taty.

Tuliłam buzię do poduszki, gorączkowo próbując zasnąć. Nie chciałam o tym rozmyślać, ale nie umiałam jak każdy w takich momentach.

Przymykałam oczy i otwierałam je, tak na zmianę. Trajkotałam pod nosem swoje myśli, oczekując odpowiedzi na ciążące pytania.

Cholerne problemy rodzinne.

Myślałam nad tym, kto będzie mieszkał z mamą, a kto z tatą. Szczerze nie wytrzymałabym bez moich braci, tak samo jak oni beze mnie. Chociaż byli starsi o trzy lata i tak dogadywaliśmy się niezmiernie dobrze. Charakter mieli, taki sam jak ojciec, byli zawsze tacy poważni i panowali nad wszelką sytuacją, w której się znaleźli. Nigdy nie było momentu, w którym nie wiedzieliby, co robić. Zawsze mi pomagali i pocieszali. Byli najlepszymi starszymi braćmi, jakich w życiu miałam. No, bo oni byli jedyni w swoim rodzaju.

W końcu, jednak przymrużyłam powieki i zapadłam jak niedźwieć na zimę w głęboki sen, a obudziłam się z bólem głowy, poniekąd było również mi strasznie gorąco. Nie wiem, jakie figle płatał mi organizm, że po długim oraz smacznym śnie czułam się okropnie, ale to nie było zbytnio ważne, ponieważ usłyszałam kroki ciągnące się wzdłuż korytarza. Może to rodzice? – otworzyłam szerzej oczy i biegiem zsunęłam się z łóżka, a potem na równe nogi.

Pobiegłam do drzwi. Uchyliłam je. To był Ethan. Rozczarowałam się. Tylko nie on. A może, i to dobrze?

– Wszystko w porządku? – spytałam.

Wyglądał mi dziwnie nienaturalnie.

Wyglądał jak wykończony menel.

– Wszystko w porządku? – powtórzyłam zadane wcześniej pytanie.

Te same czarne włosy, odgarnął do tyłu i na mnie popatrzył. Znieruchomiał jak słup soli.

– Tak, tak... – wymamrotał ledwo słyszalnie.

– Wyglądasz mi na zmęczonego.

Ruszyłam naprzeciw brata, a kiedy stanęłam tuż obok, dobił się do mnie nieprzyjemny odór. Zaglądnęłam w oczy Ethana jednym szybkim spojrzeniem, bowiem trudno mi było przypatrywać się czyimś oczu dłużej – nie byłam stanowcza ani pewna siebie, więc uciekałam wzrokiem zawsze. Tym bardziej, gdy ten wzrok był kogoś bliskiego, bo co dziwne z nieznajomymi aż takiego problemu nie miałam.

Niech już będzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz