5. Średnio na jeża to czekanie

1K 211 21
                                    

Po wysłaniu listu Larze pozostawało czekać na odpowiedź, a to oznaczało, że mogła choć trochę skupić się na szkole, nawet jeśli nauczyciele nie zdążyli zadać im zbyt wiele. To dawało jej możliwość bujania w obłokach i wymyślania kolejnego wiersza, gdy jednocześnie zajadała się zapiekanką ziemniaczaną w Wielkiej Sali.

- Lara, Larusiusiunia, Lareczka, Larcia moja...  - Z zamyślenia wyrwał ją głos Bei, która powoli zaszła ją od tyłu przy stole Gryfonów. - Wiesz, że jesteś moją najlepszą, najlepsiejszą przyjaciółką na świecie...

Lara uśmiechnęła się sama do siebie. Znała ten ton doskonale.

- Czego chcesz, mendo? - zapytała ze śmiechem, chcąc pacnąć przyjaciółkę, jednak Bea mocno przytuliła ją od tyłu.

- Cię przytulić, bo się stęskniłam...

- Czyżby? Tak od rana? - zapytała Lara podejrzliwie, łapiąc Beę za ręce, które Krukonka trzymała na jej torsie.

- No... Możliwe też, że potrzebuję twojej pomocy - dodała cicho, kolejny raz chcąc zdzielić przyjaciółkę, lecz ta znowu uniknęła ataku, prędko wciskając się na miejsce obok niej.

- Ty zołzo!

- Hej, no przecież wiesz, że się odwdzięczę.

- A ty przecież wiesz, że zawsze ci pomogę. - Lara roześmiała się ostatecznie, dojadając już resztki ze swojego talerza. - O co chodzi?

- Binns zadał nam wypracowanie o dowolnym wydarzeniu z ery reżimu Grindelwalda, no a że ty jesteś prawnuczką kogo jesteś...

- Mam ściągnąć tu moich pradziadków, żeby ci napisali?

- Ha, ha, komediant z ciebie. - Bea trąciła ją łokciem. - Przecież ty znasz te historie na pamięć. Opowiesz mi coś, co fajnie by się opisywało?

Temu Lara nie mogła zaprzeczyć. Nasłuchała się od pradziadków, byłych Aurorów, tylu barwnych, niesamowitych historii o ich walkach z Grindelwaldem, że miała wrażenie, jakby tam była. Jednocześnie odczuwała wielką dumę z powodu, że była ich potomkinią, dlatego chętnie się tym dzieliła.

- Pewnie. Już kończę i możemy...

- Spokojnie, jedz powoli, nie rozchoruj mi się tu. - Bea objęła ją ramieniem, chcąc dać jej znać, że wcale nie musi się spieszyć.

Kilkanaście minut później Wielka Sala pustoszała, a talerze znikały po zakończonym obiedzie. Lara i Bea pozostały jednak przy stole Gryfonów, i podczas gdy ta pierwsza przywoływała coś do siebie aż z dormitorium, ta druga wyciągała pergamin oraz pióro, by notować.

- A to co? - zapytała Bea, kiedy w ręce Lary wleciała jedna kartka.

- Mam też zdjęcie, trzymam je tak na szczęście na wieku kufra, akurat jest okazja, żeby ci pokazać... Popatrz. - Przesunęła czarnobiałą fotografię po stole w kierunku Bei. - To z ich ślubu, data z tyłu jest... Tysiąc dziewięćset trzydziesty.

Bea spojrzała na zdjęcie przedstawiające parę stojącą na tle znajomego jeziora - tego w Hogwarcie - ubraną w piękne, ślubne stroje... Ale ona potrafiła patrzeć tylko na mężczyznę po lewej.

- To jest Tezeusz Scamander? - zapytała z tak wielkimi oczami, że aż rozbawiła Larę, która od razu wiedziała, o co chodziło.

- We własnej osobie. I tak, wiem, był przystojny.

- No... - powiedziała Bea, wpatrzona w fotografię niczym zaczarowana. - Cholera, i jeszcze był szefem Aurorów... Chyba teraz nim się pozachwycam.

- Bea! To mój pradziadek!

- Sama dałaś mi to zdjęcie, daj popatrzeć... - kłóciła się Krukonka, podnosząc fotografię i ustawiając ją niemalże tuż przed twarzą.

- Nie no, dobra, nie mogę cię winić. Uwielbiam też historię jego miłości z babcią...

- Opowiadaj - odparła Bea natychmiast.

- Nie opowiadałam ci tego nigdy? - zapytała Lara, mimo wszystko podekscytowana tym, że będzie mogła o tym powiedzieć. - Dziadek był zaręczony z kimś innym, gdy poznał babcię, miał nawet wyznaczoną datę ślubu. Babcia twierdzi, że tamta kobieta była znacznie piękniejsza od niej, bardziej elegancka i w ogóle... Ale nie układało im się z dziadkiem. Przyznał potem, że dawno powinien zakończyć to narzeczeństwo, a babcia pomogła mu zdać sobie z tego sprawę. Potem byli razem nawet mimo tego, że byli na świeczniku, no i teoretycznie nie powinni być w związku w pracy... A przetrwali do dzisiaj.

- Weź, ja zaraz płakać będę... - powiedziała Bea, patrząc to na zdjęcie, to na przyjaciółkę. - Też przez to, że wiem, że mnie to nigdy nie spotka.

- A ja myślę zupełnie inaczej. - Lara wyprostowała się i energicznie poprawiła związane włosy. - Dla mnie ta historia jest symbolem tego, że prawdziwa miłość zawsze ostatecznie zwycięży, że jak ktoś jest komuś pisany, to będzie z nim nawet pomimo trudności...

- Ach... - Bea odłożyła zdjęcie, wyglądając, jakby doznała nagłego olśnienia. - Czyli stąd masz takie wielkie nadzieje na ten związek z Nikolaiem?

Lara spuściła wzrok, nieco speszona. Rozmowa powoli wchodziła w sferę, którą opisywała w wierszach, więc trochę ją to zawstydzało.

- Trochę tak...

- A jak twoi pradziadkowie teraz się mają?

- Dobrze, bardzo dobrze - odpowiedziała już z uśmiechem, patrząc z powrotem w oczy Krukonki. - Całe życie zabiegani byli i mieszkali w Londynie, wiesz, ruch, tłumy... A teraz odchowali syna, wnuki, prawnuczkę - ze śmiechem wskazała na siebie - i tak jak babcia od dawna marzyła, mieszkają w górach, więc mają mnóstwo spokoju.

Bea pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym wydała z siebie głośne westchnięcie. Lara znała tę minę ściśniętych ust i ściągniętych brwi; jej przyjaciółka musiała się nad czymś mocno zastanawiać.

- Wiesz, Lara, nie obiecuję ci, że tak skończysz z Nikolaiem, ale trzymam kciuki - powiedziała wreszcie, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Przepraszam cię za to moje ciągłę narzekanie... Rozumiem, że chcesz być szczęśliwa. Kto by nie chciał?

- Och, Bea... Dziękuję.

Przyjaciółki przytuliły się prędko, a jednej, jak i drugiej spadł pewien kamień z serca.

- Tylko nie uschnij mi tutaj zanim on przyjedzie, bo widzę, że na szpilkach siedzisz cały czas - zastrzegła Bea. - Musisz mi się tu skupić na czymś innym. Zatem wracając do tematu twoich pradziadków, to tak zazdroszczę tej twojej prababci... I męża, i tego, że poznała Nicholasa Flamela. Ja bym za to dała sobie rękę odciąć...

Lara wiedziała, że Bea jako fanka alchemii byłaby w stanie to zrobić.

- To może tę historię opiszesz? O bitwie na Père Lachaise słyszałam tysiąc razy, no a to było ważne wydarzenie. No i będziesz mogła napisać o Flamelu, psychofanko.

Choć Lara dosłownie się z niej wtśmiewała, Bea klasnęła w ręce z radości.

- Idealnie.

Listy w ciemnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz