Czub białego buta zanurzył się w lepkiej, rdzawej cieczy. Czarny obcas lekko opadł w mokrym brzegu bajora. Pod naciskiem mokre podłoże uwolniło nieprzyjemny zapach zgnilizny. Stojący w niej chłopak zdawał się tego nie czuć. Tak też było. W tym miejscu otaczały go podobne zapachy. Gdy stał tu za pierwszym razem, czuł jak siarka z pobliskich dolin wypalała mu płuca. Sama woda miała woń zgnilizny.
Cała jego przygoda rozpoczęła się od skał nieopodal. Widział je kontem oka. Popękane łupki. Wypływająca z nich woda wpadała do zlewiska wypełniając je.
Wyprostowany popatrzył w dal. Jego oczy przypominały poranną rzekę, ciemną i zasnutą mgłą. Uniesione kąciki przybrały chłodny wyraz. W dali słuchać było niewyraźne nawoływania. Nie zważając na nie tęskno podniósł wzrok. Wiedział, że musi to zrobić, chociaż bardzo nie chciał.
Szybkim krokiem ruszył w stronę skał. By wśród nich odszukać wyrwę. Lekki podmuch poruszył jego włosami. Delikatnie wsunął się w nią. Na wilgotnych ścianach połyskiwało jasne światło.
W ciasnej szczelinie ucichły głosy. Parł do przodu. Nierówne ściany obcierały jego skórę, a ciecz na nich drażniła obtarcia. Przeciskanie się przez wąskie przejście sprawiało mu coraz większą trudność. Jego oddech stawał się coraz cięższy. W końcu zrobił krok. Szczelina stopniowo powiększała się. Między skały wpadało coraz więcej światła. Powolnie wydostał się ze szczeliny, pozostawiając za sobą ciemne i wilgotne przejście.
Zmrużył oczy. W sali przed nim rozpościerało się światło. Nie widział nic więcej po za nim. Odwrócił głowę, a jego wzrok padł na podłożę. W całym tym blasku wydawało się być czarną głębią. Krok po kroku podchodził coraz bliżej. Czuł jak światło go odpycha. Podchodził jak pod wiatr. Jego włosy i strzępy na ubraniach powiewały. Poczuł jak podeszwa buta przesuwa się. Resztkami sił udało mu się stanąć blisko.
Wyciągnął ręce ku światłu, które oplotło je. Ciepłe promyki przypominały dotyk. Ukoił ból, przebytej drogi, jego stopy oderwały się od ziemi. Wchłaniany przez światło jaśniał. Wtulał się w nie szukając spokoju, a ciepło muskało go, czerpiąc z życia. Nic nie słyszał. Przestał czuć. W świetle pozostawał tylko cień. Jedynie jego oczy rozbłysnęły blaskiem. Czerwień zachodzącego słońca odbiła się w rwącej rzece, by po chwili zniknąć za ciemną kurtyną. Z ulgą wypuścił powietrze z ust i rozpłynął się jak sen poprzedniej nocy.
CZYTASZ
Lament
ActionŻyjący spokojnym życiem bohater dowiaduje się że wszystko w okół niego było kłamstwem. Z dnia na dzień został przeniesiony do Piekła. W rozżaleniu postanawia odwrócić swój los i pokazać co naprawde jest wart. Czy da się jednak odwrócić boskie plany?