Głośny stukot obcasów odbijał się echem. Nierówny chodnik sprawiał jej niemałe trudności. Wrodzona niezdarność i rozpraszacze takie jak telefon w jej dłoni, narażały ją na upadek. Nie chcę, żeby coś się jej stało, jednak pragnę zobaczyć jej upadek. Może taki wypadek nauczyłby ją większej uważności.
Niestety, moje uważne obserwacje, na dzień dzisiejszy, są już zakończone. Słyszę charakterystyczne piknięcie, a chwilę później już nie jestem w stanie jej dostrzec. Za dokładnie czterdzieści sekund wejdzie do swojego mieszkania i włączy wszystkie światła. Mimo, że zasmuca mnie brak jej widoku, cieszę się. Wiem, że dotarła bezpiecznie do domu.
Gdy dostrzegam światło bijące z pierwszego piętra, wstaje z ukrytej w cieniu ławki i ruszam w stronę samochodu. Odpalając auto, z utęsknieniem spoglądam w stronę bloku, w którym ona mieszka. Koi mnie jedynie myśl, że jutro będę mógł się jej znów przyglądać.
Droga z Oruni do Wrzeszcza nie zajmuje mi więcej czasu niż zwykle. Znam tę trasę bardzo dobrze. Nawet korki nie są tak irytujące jak zazwyczaj. Niedługo później jestem już w swoim mieszkaniu i szykuje się do snu. Niepokoi mnie jedynie brak połączeń od Bjorna, a to zmusza mnie do zatelefonowania do niego.
- Wszystko w porządku?
- Ze mną? Ze mną wszystko jest w porządku. - kilku sekundowa cisza - To ty od kilkunastu tygodni nękasz biedne dziecko! Ile ona ma twoim zdaniem lat? Pewnie nie więcej niż dwadzieścia! Jesteś niezrównoważony, Halvor.
- Natomiast ty jesteś przewrażliwiony. Tłumaczyłem ci, że jej nie nękam, a jedynie doglądam jej. Upewniam się, że wszystko z nią w porządku. - głęboki wdech - To również nie jest dziecko. Osiemnaste urodziny skończyła trzy lata temu.
- Powinieneś zająć się pracą, tym co ważne. Nie masz nastu lat, żeby uganiać się za dziewczynami - westchnięcie Bjorna tylko przyspiesza mój wybuch.
- Oboje dobrze wiemy, że sam świetnie sobie radzisz w roli szefa i podoba ci się to. - panoszy się w firmie bardziej niż zwykle, a ja udaje, że tego nie widzę - Nie zajmuj się tym co robię po pracy. W końcu to ty namawiałeś mnie na to, żeby znaleźć sobie kogoś.
- Znaleźć, a nie śledzić jak niezrównoważony psychol. Co by sobie...
- Nawet nie kończ. Zajmij się ostatnim zleceniem i swoim własnym życiem. - i tak kończy się ta rozmowa.
Rozdrażnienie nie pozwala mi spać. To straszne, jak inni ludzie potrafią zepsuć humor. Kołdra wydaje się za ciężka i za ciepła, a poduszka straciła swoją miękkość. Moja złość przelewa się na tablet i nowe plany budowy biura w Oslo. Przynajmniej wyniknie z tego coś pożytecznego.
Dzwoniący budzik zmusza mnie do otwarcia oczu. Ból w karku i tablet obok poduszki tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ta noc była nad wyraz krótka. Zwlekam się z łóżka i podchodzę do okna. Przecieram oczy i otwieram okno.
Kształt przede mną jest jeszcze nieostry. Słońce razi mnie, ale kiedy spostrzegam miodowe loki po drugiej strony ulicy przebudzam się od razu. Chwytam komórkę w dłoń i zakładam ubrania leżące na krześle przy biurku.
- Halo? Monika? - celuje nogą w prawą nogawkę dżinsów.
- Dzień dobry, prezesie. Coś się stało? - teraz lewa nogawka.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Wypadło mi spotkanie, właśnie teraz. - skarpetki jest ciężej założyć jedną ręką - Powiedz Bjornowi, że to on dziś musi zająć się moim projektem. Z góry ci dziękuję.
Telefon wpycham do kieszeni i znajduje się przy drzwiach frontowych, bijąc rekordy prędkości. Zakładam płaszcz i zamykam pospiesznie drzwi. Pokonuje szybko schody i wybiegam z klatki rozglądając się na boki.
CZYTASZ
Imperium Gideona
RomanceDostrzegałem w niej coś więcej niż tylko pozytywne cechy. Widziałem jej wady. Widziałem wszystkie twarze, ukryte pod przeciętną powłoką. Widziałem to, czego inni nie chcieli widzieć. Akceptowałem to, o czym inni tylko szeptali między sobą. Powalił...