Rozdział 2

169 8 0
                                    

Całą noc siedziałam na podłodze wpatrując się w okno. Kiedy byłam mała specjalnie nie spałam w nocy aby słuchać szumu drzew. One mówiły własnym językiem. Najprzyjemniejszym dla ludzkiego ucha. A teraz nic. Po prostu szumią. Nie wiem czy to krzyk czy po prostu rozmawiają. Drzewa przestały mówić.

Około godziny 5.00 słyszałam różne głosy na dole w domu, więc postanowiłam zejść. Rozczesałam włosy tylko i mimo iż oczy miałam spuchnięte to postanowiłam zejść. Powoli wyszłam z pokoju. Szłam ciemnym korytarzem, potem zeszłam po schodach docierając do holu. Starałam się nie narobić hałasu. Kiedy już prawie weszłam do kuchni to stanęłam połowicznie za ścianą. W pomieszczeniu nie tylko znajdował się mój opiekun, ale także dwoje innych mężczyzn.
-Kaylee, widać cię, proszę, wejdź - powiedział Mateo.
Super. Nie ma to jak być w centrum uwagi. Po prostu świetnie. O niczym innym po prostu nie marzyłam. Wyszłam niepewnie zaa ściany.
- To są twoi bracia. Olivier i Kai, oboje chodzą nadal do liceum. Kai jest twoim bliźniakiem. Kai urodził się przed nowym rokiem a ty po, dlatego jest straszy - powiedział najstarszy z braci.
Czyli jest ich więcej. Warto wiedzieć. Faktycznie chłopak wyglądał jak ja. Blond włosy, zielono - szare oczy, lekko różowe usta, nie był również za wysoki. Natomiast drugi chłopak, czyli Olivier był ciemnym blondynem tak jak Mateo i miał brązowe oczy. Był dużo wyższy niż Kai i bardziej zbudowany.
- Spałaś - zapytał najstarszy z braci.
- Nie - mruknęłam cicho w odpowiedzi.
- Kaylee nie spałaś dwa dni - powiedział chłodno Mateo.
Wzruszyłam tylko ramionami. Zauważyłam, że każdy z braci był elegancko ubrany. Mateo miał na sobie garnitur, a Olivier i Kai mieli mundurki szkolne, które też były garniturami. Co to za szkoła, w której chodzi się w garniakach?!
- Usiądź, wyjaśnię ci zasady panujące w tym oto domu.
Podeszłam i usiadłam na przeciwko Mateo.
- A więc, do szkoły będziesz jeździć zawsze z którymś z braci, nie wolno ci nigdzie samej wychodzić, masz nas zawsze informować, w niedziele zawsze jemy wspólne obiady i to nie podlega dyskusji, masz się dobrze uczyć również i do odpowiedzi masz używać słów. A teraz zapraszam na śniadanie.

Szczerze, nie czułam się dobrze. Czułam się jakby wszystko mi odebrano, wszystko co miałam.

Smętnie wstałam podchodząc do blatu aby wziąć miseczkę z jogurtem i granolą, po czym znowu zasiadłam przy stole. Nie byłam ani trochę głodna. Zaczęłam wymuszać w siebie jedzenie choć wiedziałam, że może się to źle skończyć.
- Dziś jest twój pierwszy dzień szkoły, jak zjesz załóż mundurek i pojedziesz z Olivierem do szkoły - po raz kolejny powiedział Mateo.
- Dobrze - mruknęłam, po czym udałam się do swojego pokoju.
Otworzyłam szafę i wyjęłam mundurek. Był ładny. Składał się z czarnej, dość krótkiej spódniczki, czarnego golfu i czarnej marynarki. Co to ma być? Jakaś mafia?! Nie ważne. Zaczęłam szukać czarnych rajstop, ale na moje nieszczęście znalazłam tylko cieliste. Nie, nie, nie. Zbiegłam szybko do kuchni.
-Mogę do mundurka czarne rajstopy - zapytałam szybko.
Wszyscy się spojrzeli na mnie. Znowu.
- Szkoła nie uwzględniła tego. Są tylko cieliste - odezwał się po raz pierwszy Kai.
- Kurwa - warknęłam pod nosem.
- Słownictwo młoda damo - oburzył się najstarszy z braci.
- Za chwile wyjeżdżamy - tym razem odezwał się Olivier.
Wróciłam do pokoju z wielkim bólem zakładając cieliste rajstopy i ubierając cały mundurek. Do tego założyłam swoje stare, trochę znoszone białe conversy. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i schowałam do plecaka. Powoli schodziłam po schodach. Czułam jak mi się nogi trzęsą. Kiedy stanęłam w holu, wszyscy bracia już tam stali. Stałam tam ciężko oddychając. Przymknęłam oczy z nadzieją, że nie zauważą. Niestety nadzieja matką głupich.
- Czy to są ... - odezwał się Kai, nie kończąc zdania.
Gwałtownie otworzyłam oczy. Miałam wrażenie, że w tamtym momencie mój wzrok mówił wszystko. Moje uda były odsłonięte. Przez różne doświadczenia, z biegiem czasu zaczęły je zdobić czerwono - różowe blizny. Nie było ich mało wręcz przeciwnie. Zawsze nosiłam długie spodnie z nadzieją, że nikt nigdy się o tym nie dowie.
- Możemy już iść - zapytałam szybko, jednak głos mi się załamał.
Klnęłam na siebie strasznie.
-Mhm - mruknął Olivier i ruszył do garażu.
Przez cały ten czas czułam na sobie ogromnie ciężki i palący wzrok mojego opiekuna. Jednak nie odezwał się, za co byłam mu wdzięczna.

Kiedy drzewa przestaną mówić Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz