Przez całe moje krótkie życie "święta bożonarodzeniowe", zdawały się być konstruktem który miał za zadanie zniszczyć moją psychikę doszczętnie. Spędzanie ich w tym przeklętym domu przypominało okropny spektakl, w którym byłem zmuszony brać udział. Nim trafiłem do Hogwartu i moje relacje z Regulusem runęły w gruzach, starałem się właściwie tylko dla niego. Nie żeby święta były u nas obchodzone jakoś tradycyjnie. O nie! Zwykle była to okazja do przyjęć jakie uwielbiali urządzać rodzice ze swoim szemranym towarzystwem innych czysto krwistych czarodziejów. Ja z bratem mieliśmy być po prostu najdoskonalszą parą aktorów, jakich kiedykolwiek można było oglądać. Pięknie ubrani, uczesani, grzeczni i elokwentni dziedzice wyśmienitego rodu Blacków. Można było się zrzygać z oślizgłości tych wymuskanych przedsięwzięć. Długo żyłem w przeświadczeniu że tak to po prostu wygląda. Dopiero w szkole przytłoczony przyjemnym ciężarem zupełnie innej atmosfery zbliżających się świąt odkryłem że to co dzieje się w domu to nic innego jak prawdziwa zbrodnia... I to nie jedna, teraz jednak nie o tym. Światełka, ozdoby, elementy tradycji których wcześniej nie znałem oszołomiły mnie. Nie miałem pojęcia że to może być prawdziwie kolorowy i piękny czas.
Kiedy w pierwszym roku wróciłem do domu na święta, chociaż nie miałem na to zupełnie ochoty, opowiedziałem mojemu małemu braciszkowi o tej szkole mimo że nie bardzo chciał słuchać i ze mną rozmawiać. Oczywiście podburzony przez matkę, bo przecież zdradziłem rodzinę trafiając nie do tego Domu do którego powinienem, żałosne. Nie mógł uwierzyć, myślał że kłamię. Dopiero kiedy dałem mu małą gwiazdkę do powieszenia na choince którą dostałem od koleżanki jako prezent, zresztą to też było dla mnie nowe, koncept prezentu. Jego własne oczka lśniły tak bardzo, trochę jak u zafascynowanego kociaka... Nawet teraz kiedy już z bratem właściwie kontaktu nie mam, ten widok mnie wzrusza i boli. Tak bardzo się cieszył i nie mógł się doczekać kiedy on sam będzie mógł zobaczyć tak naprawdę inny świat.
Rok później on sam mógł to poczuć na własnej skórze. Spoglądałem na niego z daleka, ciesząc się ze przez małą chwilę mógł czuć się szczęśliwy tak jak i ja byłem. Niestety później musieliśmy oboje wrócić do szarej czy raczej mrocznej rzeczywistości w przerwie zimowej. To był chyba ostatni raz kiedy mój braciszek rozmawiał ze mną tak naprawdę normalnie będąc zupełnie sobą. Na dworcu, tuż przed tym kiedy przyjechał po nas transport do domu. Wyglądał jak małe dziecko którym przecież jeszcze był podskakując szczęśliwe opowiadając swoje własne odczucia co do atmosfery i ozdóbek. Niestety, w domu nie było już miejsca na śmiech. Nie było miejsca na nasze uczucia i potrzeby.
W kolejnym roku, za namową przyjaciół, nie wróciłem do domu na święta. Dość ze musiałem spędzać tam wakacje. Po każdej wizycie tam byłem zupełnie rozbity emocjonalnie, często skrzywdzony nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Wtedy niestety pierwszy raz złamałem obietnicę daną bratu, ze go nie zostawię... Znów został sam na sam z rodzicami w tym czasie. Plułem sobie za to w brodę i wiedziałem że popełniłem błąd którego już naprawić nie potrafiłem... Szczególnie że po tym przestał się do mnie praktycznie odzywać.
Przeżył bym to znacznie ciężej gdyby nie moi przyjaciele. I coś jeszcze... Remus zawsze był dla mnie bardzo ale to bardzo ważny. Niesamowicie wręcz. Tak jak z Potterem, niemal od razu mieliśmy się za braci tak z Remusem łączyła mnie zupełnie inna więź. Rozwijała się ona i ewaluowała z każdym rokiem. W pewnej chwili sprawy przyspieszyły tak bardzo ze ja sam zacząłem gubić się w swoich emocjach i uczuciach. Nie rozumiałem zupełnie tego, bałem się ale byłem również zupełnie zaaferowany budzącymi się we mnie nowymi uczuciami. Czym one były? Z początku myślałem ze po prostu szczególnie go lubię i nie doszukiwałem się w tym drugiego dna. Być może trochę przelałem na niego instynkt opiekuńczy z brata który już ewidentnie mojej troski nie chciał, albo tak mi się zdawało. Po tym gdy dowiedzieliśmy się o przypadłości Lunia moja troska stała się dla mnie bardziej uzasadniona. W końcu wiedziałem co się z nim dzieje i mogłem w lepszy sposób reagować na jego zachowania. Mimo jego lęku że go porzucimy, stało się zupełnie inaczej. Staliśmy się sobie bliżsi.
CZYTASZ
Historie zapisane w gwiazdach (Zbiór opowiadań)
FanfictionZbiór Oneshotów okolicznościowych i na zamówienie. Wolfstar, Jegulus itd. Czego dusza zapragnie! Okładka to ja i mój osobisty Syriusz <3