Przez następnych parę dni nie działo się nic ciekawego poza jednym zdarzeniem. Pewnego dnia stwierdziliśmy z ekipą, że przejdziemy się jeszcze raz do tamtego domu i rozejrzymy się dookoła, może było by jakieś ukryte przejście do jakiegoś kolejnego pomieszczenia o którym wcześniej byśmy nie pomyśleli. Niestety nic nowego nie znaleźliśmy. Wyszłam na chwilę na dwór odetchnąć. Wtedy zadziało się coś dziwnego. No więc stałam wtedy na werandzie. Nade mną oberwał się kawałek dachu. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, skoczył na mnie, odpychając, jakiś nieznajomy mi ciemnobrązowy wilk, od razu po prostu uciekł zostawiając mnie oszołomioną. Trochę dziwne ale no cóż, nic na to nie poradzę takie jest już to moje życie. Bruno za nim pobiegł ale chyba go zgubił. A tak poza tym to nic ciekawego się nie działo, aktualnie jest sobota, spokój, cisza. Fajny dzień na odpoczynek. Jestem sama w domu, siostra poszła do koleżanki, rodzice wyszli na randkę, więc czym chata bogata. No to tak, zrobiłam sobie popcorn, odpaliłam jakiś film z netflixa i po prostu się rozluźniłam ciesząc się wolnym dniem od tych wszystkich nadprzyrodzonych rzeczy. Miałam spokój przez jeszcze jakieś 15 min, gdy nagle do domu wbiła Lucy. Tak gwałtownie to zrobiła, że się wystraszyłam, a popcorn który mi jeszcze został wylądował na mnie, kanapie i podłodze. Spojrzałam na nią zła, że przerwała tak cudny chillout. Przyjrzała mi się i chwilę później wybuchła śmiechem.
- No i z czego tak rżysz.
- Masz popcorn we włosach - mówiła pomiędzy salwami śmiechu. Wywróciłam oczami i zaczęłam otrzepywać się z popcornu.
- A tak w ogóle to co ty tu robisz? - zapytałam idąc po zmiotkę i szufelkę.
- A no tak - powiedziała uspokajając śmiech. - Na twoim terenie była jakaś nowa omega, trop jest świeży.Tiaaaaa mam swój teren w którego skład wchodzi mała część miasta, wcześniejsza ziemia niczyja i teren starego spalonego domu, od razu mówię ja się na to nie pisałam. Mel stwierdziła, że skoro mam już moją watahe to i powinnam mieć teren. Reszta ją poparła i wyszło 6 na 1. Oczywiście mój dom jako, że jest najbliżej lasu też jest na moim terenie, więc że tak powiem, jest to taka główna baza i miejsce spotkań w zimę, a w lato i ciepejsze dni spotykamy się na łączce z tym wielkim drzewem oraz stawkiem.
- Możliwe, że to ta która wtedy mnie odepchnęła? - dopytałam zamiatając popcorn.
- Nie wiem ale możliwe, że tak.- To na razie nie interweniujmy, nie wiemy jakie ten ktoś może mieć zamiary i nie koniecznie chcę sprawdzać - wywaliłam popcorn do kosza i wróciłam do salonu - coś jeszcze potrzeba czy raczej już nic ciekawego się nie dzieje?
- W sumie to chyba nie. Masz dzisiaj wolny dzień?
- Jasne, a co tam?
-Nic po prostu nie mam co robić i myślałam, że może gdzieś sobie wyskoczymy? Nie wiem może zakupy? Kino? McDonald? - zaproponowała.
- Dobra przekonałaś mnie idziemy - złapałam torebkę, kluczyki od domu, założyłam buty i bluzę. - Okej możemy iść - wyszłyśmy z domu, zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy w stronę galerii.Normalnie, dzień jak co dzień, totalnie nic się nie działo. Takiego dnia potrzebowałam. Kino, zakupy, jedzonko. Cudo. Jeszcze chodzimy sobie po galerii i z racji tego, że jest początek grudnia szukamy jakichś ciekawych ozdób świątecznych.
- Dzięki Lucy, tego mi było trzeba.
- Nie no luz, ja chyba też tego potrzebowałam. A tak trochę psując tą normalność, to jak idzie poszukiwanie rodziców?
- Nijak dalej nie wiem co może oznaczać tamta wskazówka.
- Kiedyś się może dowiesz - stwierdziła wchodząc do następnego sklepu z ozdobami.
- Bardzo możliwe, a może to jest związane coś z snami?
- Przecież wskazówka mówi, żebyś przypomniała sobie sny, tam ich znajdziesz... - przerwała, stanęła w miejscu i chwilę później na coś wpadła - A może to oznacza, że faktycznie znajdziesz ich w śnie.
- Co masz na myśli? - dopytałam nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
- W sensie, że zobaczysz ich znowu we śnie, musisz śnić.
- Hmmmm, nie myślałam o tym, nie głupie, ale teraz pytanie jak? Jakieś wywoływanie, czy coś?- Nie, może bez przesady, ale może zaśnij z intencją spotkania ich? - wzruszyła ramionami i wróciła do przeglądania ozdób.
- Trzeba spróbować, inaczej się nie przekonamy.
- Wiem, ale może nie w sklepie - zaśmiałam się i pokazałam jej boskie papcie w kształcie reniferków i bałwanków.
-Jakie to boskie - od razu przejęła ode mnie kapcie i zaczęła je oglądać, by następnie wpakować do koszyka 5 par kapci reniferków i 2 pary kapci bałwanków.
- Zwariowałaś? - zapytałam zauważając, że jest idealnie 5 par dla każdej z dziewczyn naszej paczki i 2 pary dla Maxa i Bruna. Westchnęłam, wzięłam jeszcze złoty łańcuch i ruszyłyśmy do kasy.
CZYTASZ
Tajemnica Chimery
WerewolfDalsza część historii Sary Nightmare, tym razem będzie miała więcej problemów do rozwiązania i będzie starała sie znaleźć coś co utraciła już dawno temu. Czy uda jej się wszystko rozwiązać i doprowadzić wszystko do porządku? To dowiedzie się czytają...