Rozdział 1 Pierwsze wakacje

1.7K 54 27
                                    

Laura 

Po raz ostatni w tym miesiącu miałam wejść na salę sądową i zakończyć wszystko co przeszkadzało mi przed wyjazdem na urlop. Schemat zawsze był taki sam. Wejść tam, zająć swoje miejsce i oczyścić umysł. Kobiety w tej branży miały ciężej, ale ja nie dawałam sobie w kaszę dmuchać. Żadnej jebany skurwysyn z fiutem w spodniach mnie nie powstrzyma.

Minęła chwila. Wdech i wydech. Oddychaj. To kolejna taka sama sprawa. Będzie dobrze. Wygrasz to. Tak jak zawsze.

Otworzyłam teczkę z papierami i dostrzegając płatek czarnej róży uśmiechnęłam się do siebie. Olek. Mój najlepszy przyjaciel jak zawsze mnie wspiera.

- Udzielam głosu pani mecenas. - dokończył sędzia wskazując na mnie

Wzięłam papiery do rąk i wstałam. Wpatrywałam się w akta sprawy i chwilę zbierałam w myślach swoją obronę przeciw zarzutom prokuratora.

- Dziękuję Wysoki Sądzie. - odezwałam się

Przez chwilę mówiłam coś co miałam zapisane na kartce, jednak ostatecznie kartkę odłożyłam i mówiłam własnymi słowami. Mężczyzna kłócił się z byłą żoną o prawa do dzieci. Kobieta nie płaciła alimentów, ale oskarżyła jego o to, że źle się zajmuje dziećmi. Mężczyzna miał na głowie Opiekę przez prawie rok i nic nie wykryli. Durna baba.

Utkwiłam wzrok w papierach przez chwilę wyciszając umysł. Pozbierałam myśli, żeby po chwili móc całkowicie skupić się na zeznaniach. O dziwo nie byłam zestresowana tak jak na wcześniejszych rozprawach, bo byłam pewna wygranej. Zebrałam takie dowody, że nie było szans, że ze mną wygra, a jej prawnik był ewidentnie spod ciemnej gwiazdy. Ledwo potrafił sklecić zdanie, a co dopiero w jakikolwiek sposób jej pomóc.

Rozprawa była męcząca. Świadkowie składali zeznania na korzyść mojego klienta. Co już było wystarczającym powodem do wygrania sprawy. No chyba, że sędzia był przekupiony, a ja musiałabym zakładać sprawę po raz kolejny.

Po ponad godzinie siedzenia na sali i krótkiej przerwie został ogłoszony wyrok.

- Sąd po rozpoznaniu sprawy odbiera prawa rodzicielskie pani Marzenie Kowalskiej i powierza opiekę nad dziećmi panu Wilhelmowi Maj.

Czułam na sobie nienawistne spojrzenia, ale w końcu to nie ja ogłosiłam ten wyrok. Dzieciom lepiej się żyło z ojcem, a matki nie chciały znać więc to już nie mój problem. Sędzia wyszedł z sali, po czym ludzie zaczęli się rozchodzić.

- Bardzo pani dziękuję. - klient wyciągnął w moją stronę dłoń

Kiwnęłam głową i posłałam mu słaby uśmiech.

- To moja praca. Wybaczy pan, ale za trzy godziny mam samolot, więc muszę już jechać. Resztą zajmie się moja koleżanka w kancelarii.

Mężczyzna skinął głową i odszedł w stronę dzieci i jego nowej partnerki. Niektórzy potrafili jeszcze znaleźć miłość po nieudanej próbie.

***

Ostatni raz przytuliłam przyjaciela na pożegnanie. Był ze mną odkąd pamiętam. Właściwie byliśmy dla siebie jak rodzeństwo po tym co go spotkało. Pochodził z patologicznej rodziny, dlatego postanowił uciec. Dzięki mnie i mojemu ojcu wyszedł na ludzi i został lekarzem. I to świetnym lekarzem.

- Dzwoń w razie czego. - cmoknął mnie w policzek – Może wyrwiesz tam jakiegoś szejka.

- Haha. Bardzo śmieszne. - szturchnęłam go w żebro – Jak do czterdziestki nie znajdziemy sobie drugiej połówki to się pobierzemy. Co ty na to?

Combattere per amore [fanfiction] {W trakcie korekty}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz