Rozdział 1

18 0 0
                                    


Krople deszczu odbijały się o mokry asfalt. Dźwięk moich szpilek rozprzestrzeniał się po pustej przestrzeni. Krople wody spadające na mój czarny płaszcz sprawiały, że stawał się jeszcze ciemniejszy. Skierowałam się w stronę willi. Zbudowana z czarnej cegły posiadłość, była własnością mojego wuja. Rezydencja była niedostępna dla nieproszonych, a tubylcy raczej jej unikali. Może zważając na fakt, że za jej bramą czuć powiew śmierci. Może to przez to, że mrok oraz mgła panuje tutaj każdego wieczoru. Myśle, że po prostu normalni ludzie boją się nawet spojrzeć w kierunku naszego domu, ale kogo to dziwi jeśli ten budynek jest własnością rodziny Marucci. Należy ona do Ricarda Marucci, brata mojego ojca oraz głowy całego San Franciso.

Dostawszy się do środka skierowałam się niemalże odrazu do gabinetu mojego wuja, gdzie spędza praktycznie cały swój czas. Przekroczyłam próg gabinetu i ujrzałam siedzącego za biurkiem starszego Marucci oraz jego syna towarzyszącego mu u boku. Sebastian był moim kuzynem, najstarszym z rodu Marucci, oczywiście zaraz po mnie. Nigdy nie był za mądry, jednak jako najstarszy syn w rodzinie ma swoje przywileje. Sebstian jest ode mnie młodszy o dwa lata, pomimo faktu, że się razem wychowaliśmy, jakoś nigdy za sobą nie przepadaliśmy.
Chłopak jest po prostu stupido, mój wuj zawsze pokładał w nim duże nadzieję, ponieważ jest najstarszym mężczyzną w naszym rodzie, ale wszyscy wokół wiedzą, że najlepiej byłoby oddać władzę mnie. Victor jest za młody i nigdy nie interesował się sprawami w firmie, Sebastian natomiast zawsze zawodzi mojego wuja i ma dwie lewe ręce jeśli chodzi o strzelanie.

Ja jedyna znam Suvano jak własną kieszeń, jestem najlepszym strzelcem z kuzynostwa, a także mam największe prawa do firmy jako jedyna córka Michaela Marucci i najstarsza dziedziczka firmy. Jest tylko jeden problem, jestem kobietą. Kobiety w naszej rodzinie nie mają władzy i prawa, aby wtrącać się w finanse oraz sprawy firmy. Jedynym sposobem, abym przejęła firmę zmarłego ojca, jest wyjść za mąż. W takim wypadku mogłabym rządzić firmą wraz z mężem który byłby moją prawą ręką. Choć ja wolałabym przemówić im do rozsądku i zostać pierwszą kobietą na czele Suvano, bez niczyjej pomocy. Żadnego chokernego mężczyzny.

Starszy, lekko siwy mężczyzna zauważył mnie, a jego spojrzenie wyładowało na mojej osobie. Jego wyraz twarzy nigdy się nie zmieniał. Surowa oraz zgorzkniała mina jak zawsze witała na twarzy Riccardo.

-Chciałeś mnie widzieć wuju?- rzekłam, a facet nic nie odpowiedział. Wstał i stanął przed biurkiem, włożył dłonie do kieszeni garniturowych, granatowych spodni, a następnie oparł się o dębowy mebel.

-Jak wiesz moja droga, ostatnio moi ludzie dowiedzieli się o przybyciu ostatniego dziedzica rodziny Harlow. Myślałem, że po śmierci Hudsona Harlowa już zaznamy spokoju od tych cholernych dupków.- Westchnął i złapał się za zasadę nosa, a ja uważnie wsłuchiwałam się w słowa mężczyzny.

-Sebastian, miał za zadanie pozbyć się tej rodziny, lecz nikt z nas nie przewidział, że Hudson postanowi oddać władze i cały majątek swojemu nieślubnemu synowi.- Dodał, a potem skierował w moja stronę jakieś papiery.

Akta przedstawiały dane nijakiego Louisa Harlowa. Dziedzica fortuny Hudsona, jego nieślubnego syna, który ku mojemu zdziwieniu był w połowie Rosjaninem.
Przeglądałam szybko strony i papiery zawarte w jego aktach. Skończone szkoły, miejsca pobytu, wyciągi z banku.

-Dzieciak na pewno nie wie w co wpakował go ojciec. Mamy nad nim przewagę, lecz w tym momencie nie wiemy co dzieje się u naszych wrogów. Ludzie Hudsona po jego śmierci skontaktowali się z Louisem i sprowadzili go do San Francisco. Ten gnojek może nam wiele odebrać, rozumiesz Valencia?- Powiedział ze złością, a potem nalał do błyszczącej szklanki brązowego alkoholu.

-Przepraszam Wuju, ale nadal nie rozumiem co ja mam z tym wspólnego? Sprowadziłeś mnie, abym dokończyła sprawy po Sebastianie? Mam rozumieć, że mam go zabić?- zapytałam, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech na samą myśl o kolejnym zleceniu.

-Valencia, posłuchaj.- powiedział i spojrzał wprost w moje oczy. Jego zmarszczki oraz lekko osiwiałe włosy dodawały mu kilka lat. Nadal wyglądał dobrze jak na swoje lata, ale co się dziwić. Mężczyźni w rodzinie Marucci zawsze byli przystojni oraz posiadali ogromne zainteresowanie wśród kobiet.

-Louis Harlow przyjdzie na dzisiejszą kolacje, przygotuj się i pokaż z jak najlepszej strony. Idź do swojego pokoju i zajmij się sobą. Muszę porozmawiać z Sebastianem, a niedługo wszyscy zbierzemy się na kolacji.- rzekł Riccardo, a następnie skierował się na swoje miejsce za starym, dębowym biurkiem.

Nic z tego nie rozumiałam, czemu syn naszego wroga miałby położyć stopę na terenie naszej posiadłości? Żaden Harlow nigdy nie był tu mile widziany. Lecz nie dyskutując zrobiłam to o co poprosił mnie wuj.

Skierowałam się na piętro, a następnie podążałam dobrze znaną mi drogą prowadząca do mojej sypialni. Pchnęłam ciężkie drewniane drzwi i przekroczyłam próg mojego pokoju. Zaczęłam przygotowani do kolacji, wzięłam szybki prysznic, następnie ubierając na siebie białą, jedwabną sukienkę na ramiączkach. Moje ciemne, proste włosy opadały mi na plecy. Lekko się uśmiechnęłam na widok siebie w lustrze. Wyglądałam elegancko lecz z nutą pikanterii. Tak jak powinna wyglądać prawdziwa panna Marucci.

Zeszłam na parter, po kamiennych schodach kierując się na kolacje, która jak zawsze odbywała się o godzinie dziewiętnastej.

-Santo Dio! [tłum. Święty Boże!]*- Krzyknęłam, gdy zobaczyłam palącego na korytarzu mężczyznę. Szybkim krokiem podeszłam i wyrwałam facetowi papierosa z dłoni. Rzucając go szybko do popielniczki przy okazji go gasząc.

-Co to miało być do cholery?!- Wydarł się mężczyzna, a jego włosy w kolorze ciemnej czekolady opadły mu niechlujnie na czoło.

-W tym domu nie pali się poza gabinetem mojej wuja. Gdyby Sofia się o tym dowiedziała to zabiłaby nas obu!- Wycedziłam z wściekłością. Założyłam ręce na piersi, a na mojej twarzy malowała się jedynie wściekłość.

-Swoją drogą coś za jeden? Zapewne Larry.- Westchnęłam i złapałam się za nasadę nosa z rozczarowaniem.- Dlaczego nowych zawsze trzeba uczyć manier? Matka was nie wychowała?- Pokręciłam głową i skierowałam wzrok na mężczyznę.

Brunet nie przypomina mi włocha, ale na pewno nie jest Amerykanem. Ma bardziej zgorzkniała minę niż mój wuj, a to już duży wyczyn. Jego szczeka się zacisnęła, a oczy pociemniały.

-Cóż nie wiem co tu robisz, ale lepiej wracaj do pracy, zanim starszy Marucci cie zobaczy.- Zjechałam go wzrokiem, a potem obróciłam się na pięcie w stronę jadalni.

Miejsce ozdobione było w stonowanych kolorach brązu oraz beżu. Portrety naszych przodków ozdabiały ściany, a stół stojący na środku pomieszczenia był już zapełniony jedzeniem.

Zasiadłam obok kuzyna Victora, który był młodszy ode mnie o cztery lata. Jego karnacja była lekko ciemniejsza od mojej, a włosy w przeciwieństwie do moich kręciły mu się jak owieczce. Przy stole było kilku facetów, których nie znałam. Zapewne przydupasy nijakiego młodego Harlowa.

W jadalni pojawił się mój wuj, a zaraz zanim nasz nieszczęsny Sebastian. Ricardo zasiadł u szczycie długiego, brązowego stołu, a po jego prawej zajął miejsce jego potomek.
Służący nalał mi czerwonego wina do lampki, ale kiedy wzrok wszystkich moich towarzyszy skierował się na wejście do jadalni, już wiedziałam kto przekroczył jej próg.

Również i ja spojrzałam na wejście do naszej jadalni, a ciekawskie spojrzenia okazały się być skierowane na mężczyznę, który nosił imię Louisa Harlowa. Dziedzica Hudsona Harlowa.

Jego spojrzenie padło na mnie, a ja przez chwilę wpatrywałam się w te niebieskie jak niebo oczy. Dobrze zbudowany mężczyzna, bez słowa skierował się w kierunku stołu. Zasiadł na przeciwko mojego wuja przy drugim szczycie stołu. Pokazując tym samym swoją pozycję oraz siłę.

Nikt od śmierci Rafaela Marucci nie zasiadł na tym miejscu. Nikt nie miał prawa tam zasiąść. Nawet jego pierwotny potomek, którym byłam właśnie ja. Valencia Marucci.

***
Santo Dio!- Święty Boże! (jęz. włoski)
Stupido- Idiota (jęz. włoski)

The second face of love  [18+] [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz