Rozdzial 1.

85 3 6
                                    

Siedziałam przed lustrem, patrząc się na swoje odbicie. Blada skóra, oczy podkrążone, usta suche, włosy roztrzepane w każdą stronę. Taki widok był każdego ranka. No nic zostało mi tylko jakoś to ogarnąć i będzie dobrze. Dlatego wstałam z krzesła i ruszyłam do łazienki. Po wejściu szybko zdjęłam piżamę i bieliznę i wskoczyłam pod zimny prysznic, kochałam zimne prysznice zwłaszcza z rana, właśnie to on mnie pobudzał do życia. Użyłam swojego ulubionego płynu pod prysznic o zapachu waniliowym, szampon do włosów miał ten sam zapach. Prysznic zajął mi 25 minut. Kiedy wyszłam, poszłam do garderoby, tak miałam własną łazienkę i garderobę. Wybrałam czarne spodnie jeansowe, białą zwykła bluzkę, którą wyciągnęłam w spodnie, na ramiona, aby nie było mi zimno założyłam też czarną jeansówkę. Wszystko dopełniłam złota biżuterią. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Jestem brunetką. Moje włosy są grube, falowane. Dlatego nigdy nie musiałam używać lokówki, czasem używałam prostownicy, ale to tylko na wyjścia. Makijaż był taki jak zwykle czyli lekki. Wytuszowane rzęsy, trochę różu i rozświetlacza, błyszczyk i to wszystko. Na sam koniec po psiukałam się perfumami, które były o zapachu orchidei. Kocham ten zapach! Kiedy upewniłam się, że wszytko jest w porządku, wzięłam plecak i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni gdzie siedziała moja mama razem z tatą i starszym bratem.

- Dzień dobry. - powiedziałam wszystkim z uśmiechem, po czym usiadłam przy stole i zaczęłam jeść swojego sandwich'e, które po prostu uwielbiam. Mogłabym jej jest cały czas, serio.

- Dzień dobry, córeczko. Wyspałaś się? - zapytał mój tata. Mój tata był wysokim brunetem, o brązowych oczach, które po nim odziedziczyłam.  

Pokiwałam głową na tak, i wzięłam kęsa kanapki. Po zjedzonym śniadaniu, wyszłam z domu i zaczęłam iść do szkoły. Do szkoły miałam jakieś 15 minut pieszo. Idąc słuchałam piosenki na słuchawkach. Kiedy doszłam do szkoły, zobaczyłam moją przyjaciółkę, Blair. Podeszłam do niej i przytuliłam ją na powitanie. 

- Cześć, jak tam? - zapytałam dziewczynę. Blair była blondynką, o pięknych zielonych oczach. Była trochę wyższa ode mnie, może z 2 cm, także różnicy nie było widać. Blondynka była moją przyjaciółką od najmłodszych lat, nasze mamy się przyjaźniły, ale niestety jej mama zmarła, kiedy dziewczyna miła 13 lat. Od tej pory wychowuje ją jej tata. 

- Siemka, nie jest źle. Znowu mam wolną chatę na weekend. - odpowiedziała. - Chodź, bo zaraz się zacznie lekcja. - dziś zaczynaliśmy matematyka, której za nic w świecie nie rozumiałam. Był październik, czyli chodzimy do szkoły już drugi miesiąc. Z nauką nie mam problemów, no chyba, że chodzi o matematykę. Podsumowując, jestem jak normalna nastolatka... tak sądzę. 

Weszłyśmy do sali matematycznej w której czekała na nas nasza Pani, Pani Anderson była niską blondynką, włosy miała upięte w niskiego koka. Zajęłyśmy z Blair miejsce na końcu po stronie okna, ponieważ, czasem podczas lekcji lubiłam patrzeć za okno, nie wiem dlaczego, po prostu to lubię. Pani Anderson prowadziła lekcję, a ja pomimo to, że starałam się coś zrozumieć, to i tak wychodziło mi to na marne. Blondynka siedziała obok i również nic nie rozumiała. Popatrzyłyśmy się na siebie i po chwili nie wiem dlaczego wybuchłyśmy śmiechem. 

- Dziewczyny, co was tak śmieszy? - powiedziała nauczycielka. 

- Nic. - odpowiedziałyśmy z Blair w tym samym momencie. Kobieta powróciła do lekcji, a my do końca się nie odzywałyśmy. Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszliśmy na przerwę. Razem z Blair usiadłyśmy na ławce.

- Chiara, przyjdziesz dziś do mnie po szkole po tą książkę i przy okazji dotrzymasz mi towarzystwa? - zapytała, blondynka. 

- O kurcze, totalnie zapomniałam o tej książce. Tak, przyjdę.

Bloody DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz