II

5 0 0
                                    

Wstałem jakoś nad ranem, było jeszcze ciemno więc wyszedłem po cichu z pokoju żeby nie obudzić mamy i siostry. Wyszedłem z domu i udałem się do pobliskiej jaskini w której trenowałem swoje zdolności. Ciskałem kulami ognia w kamienne ściany naprzemian ćwicząc kontrolę powietrza. W pewnym momencie zacząłem czuć jakby ogień który mną władał wypalał mnie od środka. Był to okropny ból. Czułem jakbym się spalał a tak nie było. Nie miałem nawet żadnego poparzenia. Nagle rozbłysło przede mną ogniste światło a wokoło mnie powstał okrąg z ognia a po środku widniała litera "S". Pieczenie i uczucie palenia narastało z każdą sekundą lecz ból stawał się bardziej możliwy do wytrzymania aż przestałem go odczuwać. Przez chwilę zrobiło mi się czarno przed oczami. Zamknąłem je a kiedy je otworzyłem ognia już nie było wokoło, znajdował się na mnie. Płonąłem ale się nie spalałem. Jednak mimo wszystko coś zupełnie innego przykuło moją uwagę. Nie wyglądałem jak ja. Miałem ogromne szpony, ogon i skrzydła. Byłem smokiem. Błękitnym smokiem. Wyszedłem z jaskini i podszedłem do pobliskiego stawu. Tak, byłem ogromnym, niebieskim smokiem ale dalej zastanawiało mnie jak to się stało. Przypomniałem sobie tylko że wytworzyłem jedną z większych kul ognia i nie trafiłem w obrany punkt co mnie dość mocno zirytowało. Wróciłem do jaskini i próbowałem wydedukować jak się przemieniłem w smoka i jak się zmienić spowrotem w człowieka. Chodziłem w te i na zad machając ogonem i myśląc. Musiałem komicznie wyglądać, a przynajmniej tak myślałem. W końcu od kiedy wielki smok chodzi w te i spowrotem trzymając łapą pysk. W końcu usiadłem zrezygnowany niewiedząc co zrobić. Po jakichś 15 minutach w końcu wpadłem na pomysł. Kiedy byłem zły, ogień we mnie buzował więc może żeby zmienić się w człowieka muszę uciszyć ogień. Postarałem się wyobrazić sobie jak wiatrem zdmuchuje unoszący się ogień. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem że znowu jestem człowiekiem ale coś się zmieniło. Nie miałem tych samych ciuchów tylko błękitno-złotą szatę. Trochę luksusowo nie powiem ale to mega dziwne, jeszcze jakby ktoś mnie tak zobaczył miałbym kłopoty. Szybko wróciłem do domu i się przebrałem nie pozwalając zauważyć się mamie i Darcy.  Już przebrany poszedłem do kuchni coś zjeść i znowu wyszedłem z domu. Większość czasu głównie spędzałem na podwórku. Powędrowałem w kierunku lasu. Powoli przechodziłem pomiędzy drzewami aż w  końcu doszedłem do jednego miejsca które znalazłem jakiś czas temu. Wyglądało magicznie. Mały staw, dookoła kamienie całe w mchu, drzewa z których ciągnęły się bluszcz i gałęzie. To wszystko wyglądało pięknie a do tego miał tak bardzo żywe odcienie zieleni. Uwielbiałem tu przesiadywać i myśleć. Usiadłem pod kamienną ścianą i patrzyłem w staw. Zacząłem się zastanawiać nad wszystkim co się do tej pory wydarzyło. Zacząłem sobie przypominać o każdej rzeczy którą mówiła mi mama. Jak byliśmy z Darcy młodsi to mama nam opowiadała o zasadach działających w naszym świecie. Między innymi o związkach partnerskich. W naszym królestwie związki były traktowane bardzo poważnie. Jeśli się spotykało wybranka swojego życia to na ciałach dwójki powstawał taki sam tatuaż związany z charakterami partnerów. Jeśli chodzi o zawarcie związku małżeńskiego to odbywało się to zazwyczaj bardzo bogato i tylko władca mógł wyrazić zgodę na rozwód lub też nie. Jedynie śmierć drugiej osoby mogła doprowadzić do powstania nowego związku jednak zazwyczaj każdy się trzymał tej jednej reguły : związek raz na zawsze z tą jedną osobą. Jak to dobrze że ja jeszcze nie musiałem tego przeżywać. Z moich zamyśleń wytrąciły mnie nagłe wstrząsy. Jakby coś dużego zmierzało w tym kierunku. Stwierdziłem że nie chcę się póki co narażać więc wróciłem do domu. Niestety nawet tam nie mogłem mieć spokoju. Niedługo po moim powrocie rozległo się donośnie pukanie do naszych drzwi.

• W objęciach smoka •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz