𝟒

39 3 2
                                    





Po sobotnim przesłuchaniu Gabriel spędził kolejną ciężką noc w celi. Nie wiedział, czy powinien się cieszyć, że jest w niej sam, czy żałować, że nie ma do kogo się odezwać. Samotność i cisza powoli dawały mu się we znaki. Zdawał sobie jednak sprawę, że jego pobyt w areszcie powoli dobiega końca, gdyż już raz to przeżył. Obawiał się ponownego stanięcia przed sądem. Tak jak powiedział mu policjant, to już drugi raz, gdy popełnił przestępstwo, więc kara nie będzie lżejsza. Ciekawiło go, co na to jego matka. Zastanawia ją w ogóle, dlaczego nie wrócił do domu? Sam nie chciał powiadamiać jej o swojej sytuacji, gdyż wiedział, że nie będzie w stanie mu pomóc. A w najgorszym wypadku jej obecność pogorszy jeszcze sprawę. Już sobie wyobrażał, jak jego rodzicielka wykłóca się z policjantami. Jednak o ile na razie nie skończyły się jej pieniądze, Gabriel wiedział, że matka nie zacznie go szukać.

Sytuacja rodzinna szatyna należała do skomplikowanych. Chłopak całkiem dobrze wspominał swoje dzieciństwo, które jednak zostało szybko przerwane przez śmierć ojca. To właśnie to wydarzenie wszystko odmieniło i zmusiło go do szybszego wkroczenia w dorosłość. Jego matka nie potrafiła sobie poradzić z utratą małżonka. Nawet fakt, że posiadała dziecko, które również przeżyło stratę, nie pomógł jej stanąć na nogi. Kobieta uzależniła się od hazardu i popadła w długi. Nierzadko też zaglądała do kieliszka. Szczerze mówiąc to cud, że mieli jeszcze dach nad głową.

Teraz jednak chłopak nie miał innego wyjścia, jak czekać aż obcy ludzie podejmą decyzję o jego losie. Siedząc w kącie celi, wpatrywał się w pustą ścianę, przygotowując się mentalnie na najgorsze. Równocześnie uważnie obserwował swoje otoczenie, jakby próbując wyryć w pamięci każdy najdrobniejszy szczegół — lekko odpadający tynk, zadrapania pozostawione przez kogoś. Pomieszczenie pełne było śladów osób, które przebywały tutaj przed nim. On jednak czuł się niebywale samotny i bezsilny. Czas dłużył się niemiłosiernie, co tylko wzbudzało większy niepokój w sercu chłopaka. Wyczekiwał wręcz momentu, w którym jakiś policjant przyjdzie przekazać mu złe wieści. Tak też się w końcu stało, jednak słowa funkcjonariusza były zupełnie inne, niż się spodziewał.

— Wstawaj, masz gości.

Serce Gabriela zabiło mocniej.

Gości? Kto mógłby chcieć go odwiedzić w takiej sytuacji? Kto i w jaki sposób się dowiedział, że tu jest? Czyżby może jednak się pomylił i to jego rodzicielka zjawiła się na komisariacie?

Głupie nadzieje spragnionego matczynej miłości chłopaka jednak szybko zostały rozwiane, gdy po wyjściu z pokoju zobaczył dwoje nieznajomych. Para starszych ludzi odzianych w proste, eleganckie ubrania uważnie śledziła go wzrokiem. Poczuł się niezręcznie.

„Czego mogą ode mnie chcieć?” — zadawał sobie pytanie.

W końcu zajął miejsce naprzeciwko nich, splatając przed sobą ręce i odwracając wzrok. Długo nie musiał czekać, by dowiedzieć się, o co chodzi, gdyż kobieta zabrała głos.

Nie ukrywała ona nawet lekkiego obrzydzenia widokiem młodego chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że takie „coś” przyciągnęło uwagę jej synka. Naprawdę chciałaby to zmienić, ale była wierna swojej tradycji. Nie miała zamiaru łamać jej tylko dla Aarona i jego głupoty. Wybierając taki zawód, powinien być gotowy wziąć odpowiedzialność za wszystko, co mogło się wydarzyć podczas służby. W końcu był dorosły i świadomy zagrożeń.

— Roy Gabriel, zgadza się? — odezwała się, marszcząc nos, a tamten przytaknął, nawet na nią nie patrząc. — Ostatnio zostałeś aresztowany. Jednym z policjantów, którzy tego dokonali, jest mój syn, Aaron. Doszło wtedy między wami do pewnego incydentu — uderzyłeś go. Nie będę tego przeciągać i powiem wprost. Musisz za to odpowiedzieć.

Tradycja ponad obowiązek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz