𝟏

62 5 0
                                    

(   13  LAT WCZEŚNIEJ...   )






Wakacje dla samego Aarona były najgorszym okresem przy jego pracy. Szalejące wszędzie nastolatki dawały w kość, szczególnie upijając się, wszczynając bójki, czy nawet pijąc w miejscach nie do tego przeznaczonych. Może dlatego z taką irytacją podnosił wzrok na Williama, swojego partnera, kiedy wchodził do biura z papierologią, z uśmiechem wołając: "Aaron jedziemy w miasto, szykuj się!". Wszystkich nawet już zaczynało bawić to, z jaką męczeńską miną wstaje czarnowłosy i zmierza do wyjścia. Dziś akurat kończył swoją zmianę o północy, a wizja kolejnych czterech godzin na mieście nie bardzo mu się widziała.

— Zatrzymaj się przy sklepie, skoczę po coś do picia — rzucił, kiedy wjechali w kolejną uliczkę.

— Tylko szybko.

Mruknął pod nosem, wychodząc z auta. Pokonując krótki dystans, wszedł do sklepu, witając się z kobietą siedzącą za kasą, która z małym przestrachem zerkała na niego. Naprawdę próbował się nie zaśmiać. Bawił go czasem strach ludzi, kiedy tylko dostrzegali radiowóz. Nawet jeśli nic nie zrobili i tak się bali. Policjanci mieli naprawdę słabą opinię i tylko dlatego, że głównie wykonywali swoją pracę. W końcu od tego byli.

O tej porze sklep był pusty. Między regałami nie było nikogo, a przynajmniej tak wydawało się na pierwszy rzut oka. W rogu przy pułkach z napojami klęczał chłopak, pakując do plecaka jakieś rzeczy. I wszystko byłoby okej, gdyby to nie były artykuły z szafek. Aaron wyciągnął dłoń, by obrócić go ku sobie i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, a jego dłoń dotknęła ramienia nastolatka, ten odwrócił się i z całą swoją siłą uderzył lewy policzek młodego policjanta.

W tym momencie ciężko było stwierdzić, który z nich był bardziej w szoku.

Jednak chłopak szybko otrząsnął się z zaskoczenia, chwycił za plecak i wziął nogi za pas. Siłą rzeczy Aaron zmuszony był ruszyć za nim w pościg. Jak tylko wybiegli ze sklepu, krzyknął do Williama:

— Łap go! To złodziej!

Krzyk wytrącił nastolatka z rytmu. Obejrzał się on za siebie i runął jak długi, potykając się o leżący na ziemi kamień. Nie czekając na jego reakcję, Aaron przyspieszył, dopadł do niego i przyszpilił do ziemi. Ten nie pozostawał bierny, próbując wydawać się z pewnego uścisku policjanta.

W tym czasie William zdążył wysiąść z samochodu i widząc zaistniałą sytuację, postanowił zbliżyć się do sceny.

— Pomóc ci z tym? — zapytał, kierując te słowa do swojego partnera.

— Przeszukaj jego plecak. Zobaczymy, co tam schował — odpowiedział Aaron, trzymając ręce chłopaka za jego plecami.

Podczas niewątpliwie spektakularnego upadku plecak przetoczył się trochę dalej. William przykucnął przed nim i zaczął sprawdzać jego zawartość. Kilka butelek napoi i opakowań dań natychmiastowych szybko utworzyły mały stosik. Gdy kolejny raz sięgnął ręką w głąb plecaka, natrafił ręką na paczkę papierosów. Aaron bacznie obserwował poczynania Williama, jednak widok ostatniego produktu nieco go zaskoczył.

— Sprawdź jego dowód — polecił.

William w milczeniu wykonał jego polecenie.

— Jest pełnoletni — mruknął.

Aaron w tym czasie sięgnął po znajdujące się przy jego pasku kajdanki. Kilka sprawnych ruchów później ręce złodzieja zostały skute, a jego szansa potencjalnej ucieczki znacznie zmalała. Aaron postawił go na nogi i przejął jego dowód samemu sprawdzić informacje.

Tradycja ponad obowiązek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz