Rozdział 3

65 7 2
                                    

Wyszłam wczoraj po południu ze szpitala, coraz bliżej wyjazdu na odwyk. Przebudziłam się, zerknęłam na zegarek, który pokazywał 4:22. Dziś wyjeżdżam... nie chcę tam jechać, nie mam żadnego problemu, z którym musieliby mi pomóc. Chciałam wyjechać stąd, ale nie w taki sposób. Myślę, aby zamienić rozmyślanie na czyny. Nie wiem jeszcze gdzie, ale muszę uciekać, nie pojadę do Chicago.

Wstałam szybko z łóżka zapaliłam lampkę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wzięłam spod łóżka małą torbę, którą tylko miałam. Wrzuciłam tak kilkanaście ubrań, bieliznę oraz wyjęłam z szuflady saszetkę z pieniędzmi, które zostawiłam na czarną godzinę. Byłoby więcej, gdybym nie podbierała stąd na swoje wydatki. Wrzuciłam do czarnej torebki i myślałam, co by jeszcze spakować. Spakowałam jeszcze kilka przydatnych rzeczy, nałożyłam jasne jeansy, czarną bluzę, trampki, związałam włosy w wysokiego kucyka i zgasiłam lampkę. Wzięłam jeszcze tylko do ręki kluczę do mieszkania i wyszłam zamykając drzwi.


Ledwo co podeszłam z pięćdziesiąt metrów, a za pleców usłyszałam kaszel, gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Malika. O cholera..

Spojrzeliśmy sobie w oczy i staliśmy tak przez chwilę. Nie wiedziałam, co powiedzieć, czy to musi być tak popieprzone?

- Myślałaś, że jestem taki głupi? Można byłoby się tego domyśleć po Tobie, że spróbujesz uciec. - powiedział poważnie. Nic się nie odezwałam, nie miałam nic dopowiedzenia. - Odezwij się w końcu!- krzyknął, aż podskoczyłam.

Odwróciłam się od niego i szłam przed siebie, słysząc jak krzyczy coś. Kilka sekund później poczułam szarpnięcie za rękę, dzięki czemu gwałtowanie się odwróciłam. Spojrzałam na niego i na swoją rękę, po czym uwolniłam się z jego uścisku. Dotknęłam jej, i zaczęłam masować lekko poczerwieniałą i pieczącą rękę.

- Przepraszam...- powiedział szczerze.

- Nic się nie stało, ale więcej tego nie rób i nie dotykaj mnie.- rzuciłam szybko.

- Okej. Myślisz, że ucieczka coś da Backer!?- kolejny raz podniósł głos.

- Tak! Tak, da! Bym nie musiała jechać na ten pieprzony odwyk, a Ty byś mógł w końcu zająć się sobą, a nie pilnować mnie jak jakiegoś dzieciaka! - tym razem ja wybuchłam.

- Widocznie muszę. Gdybyś się tak nie zachowywała to bym nie musiał cię pilnować. - powiedział patrząc na mnie.


***

Siedziałam w ciszy z policiantem w samochodzie. Namówił mnie, abym wsiadła i żebyśmy porozmawiali. Była już prawie szósta.. byłabym już w drodze.

- Opowiesz mi czemu taka jesteś? Z tego co ludzie mówią byłaś normalną, zadbaną, roześmianą, kulturalną nastolatką. Coś się wydarzyło w Twoim życiu?- nagle zabrał głos brunet.

- Życie nie jest cudowne, życie pieprzy każdego z nas... Zdarzyło się coś w przeszłości, ale to jest zbyt ciężkie, żeby o tym opowiadać. No i przypominam Ci, że nie znamy się w sumie. - nie mogłam na niego patrzeć, odwróciłam się w stronę okna, bo czułam, że łzy napływają mi do oczu.

- Rozumiem, ale czy ktoś Cię skrzywdził?


Przepraszam za opóźnienie :*

Drink, fuck, talk, cry.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz