Rozdział 2

103 4 2
                                    

   Nagle zaczęłam słyszeń szum wokół siebie, przeróżne głosy. Otworzyłam oczy kilkakrotnie mrugając i widziałam grupę osób stojących wokół mnie.

- Obudziła się, obudziła się! - krzyknął jakiś koleś.

- Co się stało, gdzie ja kurwa jestem!?- zaczęłam panikować, kręcić się, próbować wstać, lecz ktoś mi to uniemożliwiał. Po chwili poczułam, że jakaś starsza kobieta wkuwa we mnie igłę.

      Otworzyłam oczy, było bardzo jasno. Ehh, ostatnio jestem bardzo przemęczona i senna, często mdleje. W sumie miałam iść do lekarza, ale jakoś nie było czasu. Nie wiem w ciągu dalszym gdzie jestem, ale czuje się taka spokojna... 

- Witam Cię Victorio Backer. Jestem Twoim lekarzem. -uśmiechnął się przyjaźnie mężczyzna w białym kitlu. 

- Jestem w szpitalu!?- podniosłam głos. 

- Tak, trafiłaś tu dwie godziny temu. W Twoim mieszkaniu był pożar, na szczęście pewien chłopak wezwał straż pożarną w odpowiedniej chwili. Masz poparzoną lewą rękę. Oparzenie nie jest zbytnio mocno, lecz na pewno zostanie blizna po tym. Musimy zrobić jeszcze kilka badań, aby upewnić się, czy nic w wewnątrz nie zostało uszkodzone. - powiedział blondyn, a ja nerwowo spojrzałam na lewą rękę. Miałam na niej opatrunek, więc nic nie mogłam zobaczyć. Zaczęłam zdrapywać go z ręki, ale lekarz mnie unieruchomił. - Proszę tego nie zdejmować, oparzenie jak na razie nie wygląda najlepiej, ale i tak ma pani szczęście, że nic gorszego nie mogło się pani stać.

- Okej, czyli to że zostanie taki okropny ślad to nic takiego? Zabawne. - zaśmiałam się poprawiając się na łóżku. 

- Tego nie powiedziałem, w każdym bądź razie muszę Cię poinformować, że  jesteś wychudzona i musisz zacząć o siebie dbać,  a i jeszcze jedno wykryliśmy, że jesteś pod wpływem narkotyków oraz widzimy, że jesteś pijana. Policja już o tym wie i niedługo ktoś od nich Cię odwiedzi.

Świetnie, po prostu świetnie, wkopałam się gówno. Mam gliny na karku, zaraz zaczną się przesłuchiwania, pierdolenie, jak to bardzo zeszłam na dno. Ygh, muszę wyjechać z tego okropnego miasta.

                                                          * Trzy godziny później*

Leżałam okryta na szpitalnym łóżku, a koło niego siedział gliniarz, jak domyślacie się znów cudowny, zawsze nadopiekuńczy Zayn Malik we własnej osobie. 

- Ostatnio zajmuje się Twoimi sprawami, nie sądzisz, że zbyt często się spotykamy, hm? Ćpasz, nadmiernie spożywasz alkohol, itd. Nie muszę chyba wymieniać Ci tych wszystkich rzeczy, jakie robisz/robiłaś, co do Twojego mieszkania nie jest źle, małe szkody. To ja weszłem wtedy do mieszkania i wezwałem straż. Chce Ci pomóc Backer...

- Och.. Matka Teresa się kurwa znalazła. - słodko się uśmiechnęłam.

- Victoria! Cholera jasna chce Ci pomóc stoczyłaś się w takie gówno, że jeszcze trochę i będziemy Cię oglądać na cmentarzu! - wrzasnął, aż podskoczyłam. - Skontaktowałem się z Twoimi rodzicami. Wiem, że nie utrzymujesz z nimi kontakt, ale uzgodniłem z nimi, że wyślemy Cię na odwyk do Chicago. Przyda Ci się to, bo jesteś uzależniona od narkotyków, a tym bardziej  od alkoholu. - dopowiedział po chwili.

- Nie zga...- zaczęłam, lecz nie było mi dane skończyć.

- Nie! Nie ma, że nie! Jedziesz i tyle! Na odwyk wyjeżdżasz za dwa dni i będziesz tam okrągły miesiąc, a jeżeli to nie pomoże to wymyślimy, co innego. - powiedział i wyszedł z sali trzaskając drzwiami.



Mam nadzieję, ze ktoś to czyta, rozdziały będą pojawiać się, wtedy kiedy mam możliwość i czas pisać. Sama wymyśliłam tą historię, więc proszę to uszanować! :D ♥ W  opowiadaniu zdarzają się bardzo często wulgaryzmy. Raz na jakiś czas mogą zdarzyć się rodziały +18. Czytasz na własną odpowiedzialność :p

Drink, fuck, talk, cry.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz