*Wspomnienie*
-Natasha! - Krzyczę i rzucam się na plecy rudowłosej, która sprawnie podnosi mnie na ręce.
-Hejka młoda. - Odpowiada z uśmiechem gdy mocno wtulam się w jej ciało.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłam 4 miesiące to zbyt wiele czasu jak na taką rozłąkę.
-Przecież już tu jestem haha, masz na coś ochotę? - Pyta wciąż trzymając mnie w swoich silnych ramionach.
-Obejrzałabym film, zjadła coś, poszła na spacer, zrobiła piknik, jest wiele opcji. - Mówię zgodnie z prawdą.
-Może pójdziemy coś zjeść a później kino?
-Jasne dla mnie super pomysł.
-Poczekaj tylko się ogarnę widzimy się za minutę.
-Zawsze tak mówisz jak wiesz, że spóźnisz się gdziekolwiek. - Wywracam oczami i schodzę z rąk rudowłosej.
-Oj tam, zawsze mi to wybaczasz.
-To z czystej miłości pamiętaj o tym jaka dobra jestem.
-Zawsze pamiętam, zaraz wracam kocham cię mała.
-Ja też duża.
-Więc ty i Romanoff? - Rzuca Tony gdy dochodzę do reszty osób.
-Co? Nieeee, absolutnie. Natasha jest dla mnie jak siostra ja dla niej też, więc nie ma mowy o żadnym związku.
-Jesteście dosyć blisko.
-Wiem, jest mi najbliższa od kiedy tutaj jestem i nie chciałabym, żeby kiedykolwiek było inaczej. - Uśmiecham się i zdaje sobie sprawę z tego jak wiele do mojego życia wniosła ta przemądrzała Rosjanka.
*~*
Deszcz uderza o beton a błysk i pioruny oświetlają wieżę która niegdyś należała do Avengersów.
Wszystko co tu przeżyłam pozostaje jedynie wspomnieniem, które jeszcze jakkolwiek mnie trzyma.
W jednym momencie straciłam wszystko co miałam, całą rodzinę i przyjaciół. Nie mogłam sobie wymarzyć nikogo lepszego niż ta pojebana paczka. I jestem szczęśliwa, że mogłam z nimi spędzić chociaż te kilka lat.
Kieruje się zrezygnowana do budynku wstrzymując słone łzy które i tak zdążyły już pomieszać się z zimnymi kroplami deszczu.
Wchodzę jak do siebie dobrze wiedząc, że Pepper jest na górze i dopisuje ostatnie umowy z facetem, który chce wykupić to cudo.
Winda kieruje mnie na odpowiednie piętro a ja nawet nie staram się udawać, że mnie tu nie ma. Kobieta też nie.
-Y/n tu jesteś. Myślałam, że przyjdziesz później.
-Trochę mi się śpieszy. Zabiorę rzeczy i wychodzę, musze zadomowić się u Clinta, jest teraz straszne zamieszanie z tym Blipem i tak dalej.
-Tak wiem...poczekam tu na ciebie, Happy ma przywieźć Morgan...chciała cię zobaczyć. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko.
-Nie...oczywiście, że nie. - Odpowiadam smutno.
Facet trzymający plik kartek nie odzywa się, rozumiem, że tytuł Avengera wzbudza respekt, ale bez przesady.
Idę dobrze znaną mi drogą zerkając na pół opróżnioną butelkę Whisky, która należy do Tony'ego. Nie muszę się nawet zastanawiać nad tym faktem, to jego ulubiona butelka. Zawsze z niej nalewał sobie tego dobrego alkoholu. Mimowolnie uśmiecham się na wspomnienia z każdej imprezy i każdego mniej hucznego spotkania w ich gronie.
Za uśmiechem szybko idzie kolejna fala smutnych łez, której nie jestem w stanie zatrzymać, uświadamiając sobie, że to już nigdy nie wróci.
Co zrobie bez docinek Tony'ego jego wysokiego ego i sarkastycznych żartów. Bez przesadnej opieki Steva i jego upierdliwego gadania ale czasami naprawdę dobrych porad życiowych.
Przede wszystkim jak poradzę sobie bez ciebie...
Staję przed drewnianymi drzwiami wpatrując się w nie jakby było za nimi coś złego.
Nie wchodziłam tam od jej śmierci. Nie mogłam.
Ciężkie westchnienie wydobywa się z moich ust po czym naciskam stanowczo na klamkę aby wykonać szybki krok za framugę drzwi. Oczy mam wciąż zamknięte. Tak jakbym chciała usłyszeć znowu jej śmiech. Jej zaproszenie, żebym weszła pogadała z nią. Porozmawiała ten ostatni raz. Podziękowała za wszystko co dla mnie zrobiła...
Otwieram ciężko powieki a moim oczom ukazuje się przesadny porządek.
Jej rzeczy są posortowane i poukładane do pudełek.
Podchodzę ociężale klękając przed jednym z nich w których znajduje się niewielki album ze zdjęciami.
Z początku nie miałam zamiaru zabierać ani jednej z jej rzeczy. Avengersi powiedzieli, że o wszystkie jej przedmioty lub wspomnienia powinnam zadbać ja, więc się zgodziłam. Chociaż gdybym wiedziała ile bólu będzie mnie to kosztowało to poważnie bym się zastanowiła nad tą ofertą.
Słysząc tupot małych kroków ocieram łzy wiedząc, że nie da mi to zbyt wiele przez opuchnięte oczy. Trochę duża już istotka wbiega ostrożnie do pokoju tak jakby bała się o to czy faktycznie może tu wejść.
-Chodź do mnie. - Mówię siląc się na uśmiech i wyciągając ręce do małej brunetki.
Morgan nic nie mówi tylko podbiega do mnie wtulając się mocno w moje ciało.
-Płakałaś prawda? - Rzuca pytaniem na które doskonale zna odpowiedź.
-To nic takiego naprawdę.
-Zawsze tak mówisz. Mama też tak mówi a płacze codziennie. Zawsze gdy pytam czy płacze, mówi, że to nic takiego.
-Myślę, że mama po prostu nie chce, żebyś była smutna.
-Jestem tylko jak ona jest smutna. Ale nie umiem jej tego przetłumaczyć. Dziewczynka opada na stertę poduszek a ja mimowolnie się śmieje.
-Masz ochotę zjeść hamburgera? Jak jestem smutna Happy zawsze kupuje mi hamburgera.
-Jasne maluchu mogę zjeść.
-Chodź powiemy mamie, zabierzesz mnie samochodem prawda?
-Prawda.
Mała dziewczynka wychodzi z pokoju ciągnąc mnie brutalnie za palec choć nie wywołuje to u mnie ani grama bólu.
-Happy, HAPPY!
-Co się stało?
-Masz zadanie bojowe, zawieź rzeczy Natashy do Clinta a ja z Y/n pojadę na hamburgery.
-A ja? - Pyta Pepper, zabawnie unosząc jedną brew do góry.
-Albo pojedziesz z nami albo musisz dać nam kluczyki i zagospodarować sobie czas.
Kobieta patrzy na dziewczynkę jakby nie dowierzając temu co powiedziała.
-Czysty Tony. - Rzucam zerkając na uśmiechnięte dziecko.
-Czasami idzie się załamać. Macie klucze, wróćcie przed dziesiątą ja pojadę z Happym, oddam przy okazji Clintowi jego rzeczy.
-Papa mamo!
-Pa pa dziewczyny bawcie się dobrze.
CZYTASZ
Murderer
Action-Przestań się nad sobą użalać bo jesteś niczym więcej niż bezwzględną morderczynią.