— Chciałbym zabrać Cię do restauracji.
Harry odwrócił się od drzwi wejściowych, przenosząc wzrok wprost na nonszalancko opartego o beżową ścianę męża. Potter właśnie miał wychodzić na spotkanie z przyjacielem — Ronem Weasleyem. Z natłoku pracy bruneta nie mieli okazji widzieć się od przeszło miesiąca i obu zaczynał doskwierać ich brak kontaktu. Co było do przewidzenia, zważywszy na ich zażyle relacje od niemal dzieciństwa.
— Czy to proponuje mi Pan randkę, Panie Potter? — spytał Harry, celowo używając swojego nazwiska.
— Oczywiście, Panie Malfoy.
Harry uśmiechnął się zadowolony. Malfoy miał w zwyczaju go adorować i sprawiać, że w końcu w swoim życiu czuł się prawdziwie szczęśliwy oraz kochany. Może było to pazerne z jego strony, ale od zawsze podobało mu się jak to starszy zabiegał o jego zainteresowanie. Nawet gdy byli dziećmi, Draco potrafił zdecydowanie zaskarbiać całą uwagę dla siebie. Szczególnie podczas rywalizacji w Quidditchu — Harry częściej spoglądał na Ślizgona niż na znicz. Nigdy do tego się na głos nie przyznał, ale wiedział, że Draco doskonale o tym wie i sam z resztą robił podobnie. Ich obsesja wobec siebie rosła, a oni ignorowali to. Dopiero na szóstym roku poszli po rozumy do głów. Dobrze, że w ogóle.
— Kiedy?
— Jutro. — odparł i podszedł do drugiego mężczyzny.
— Oh, okej.
Draco uśmiechnął się delikatnie, po czym nachylił się, aby pocałować go na do widzenia. Nagle Harry zapragnął zostać w domu z mężem. Drugi mężczyzna najwidoczniej zauważył jego zawahanie, bo odezwał się rozbawiony:
— Idź, nigdzie Ci nie ucieknę, masz w końcu okazję się z nim spotkać, potrzebujesz tego.
Pokiwał głową uśmiechając się delikatnie na zgodę. Wyszedł przed posesję, po czym aportował się w zaułek czarodziejskiego Londynu. Niecałe piętnaście minut później był już pośród mungolskiego centrum handlowego, szukając pubu, w którym umówił się z Weasleyem. Knajpka była przytulna, przyjemny zapach roznosił się po pomieszczeniu, a ciszę wypełniała spokojna muzyka. Ron Weasley już czekał na przyjaciela przy barze.
— Siema stary. — rzekł na powitanie, zgarniając Harry'ego do braterskiego uścisku.
— Cześć Ron.
Przysiadł się do rudowłosego mężczyzny i zamówili sobie po kuflu piwa. Ron radośnie paplał o planowanych chrzcinach Rose, o Hermionie, o pracy z Georgem w sklepie Magicznych Dowcipów Weasleyów. Harry prawie zapomniał jak przyjaciel potrafił szybko manewrować pomiędzy tematami. Potter czasami wtrącał się w jego monologi lub sam opowiadał co u niego i Malfoy'a. Uśmiechnął się zadowolony. Wszystko było na właściwym miejscu. Grzecznie potwierdził obecność jego i Draco na uroczystości. Dokończyli drinki, pożegnali się i Harry teleportował się z powrotem do domu. Odrazu gdy przekroczył próg mieszkania, usłyszał szybkie kroki z korytarza. Chwilę później sylwetka Dracona ukazała się jego oczom.
— Jak było?
— Świetnie, Ron i Hermiona mają już wszystko gotowe na chrzciny malutkiej Rose. — powiedział, zdejmując płaszcz i obuwie.
— Kiedy to będzie? Idziemy razem, prawda?
— Tak, mamy zaproszenie, za około dwa tygodnie. Nie pamiętam w tym momencie, którego dokładnie, bo... — odparł, tłumacząc się nieskładnie.
Zamilkł czując na sobie intensywne spojrzenie Dracona. Mężczyzna stał kilka kroków od Harry'ego, a jego oczy błyszczały w otaczającym ich półmroku.
CZYTASZ
every day with him; drarry
Fiksi Penggemar─ when the dew drops shine on the poppies, whole branches or stems seem to be clad in jewels whose beauty is the value bratnie dusze związane czymś piękniejszym niż tylko przeznaczenie [warning: mlm, sexual intercourse, vulgar language]