Wszyscy patrzyli się, jak Kaspian wskakuje do wody i płynie uratować dziewczynę, która zaczęła tonąć. Łucja patrzyła się ze strachem jak jej kuzynkę coś wciągnęło do wody. Widziała też jak Kaspian nurkuje. Przez następną minute nikt nic nie słyszał ani nie widział. Król Kaspian i Artemis byli nadal pod wodą.Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie długo.... A wszyscy zaczęli już tracić jakiekolwiek nadzieje na wyjście cało mężczyzny i kobiety. Nagle Eustachy zauważył dłoń...
- Tam ktoś jest! Tam... tam jest dłoń! - wykrzyczał i wskazał palcem na odległy punkt na oceanie.
Edmund niewiele myśląc znowu wskoczył do wody i popłynął uratować kuzynkę i przyjaciela. Czuł się winny, że puścił wtedy dłoń Artemis. Ale jego kuzynka potrafiła pływać... więc co ją tam wciągnęło? Płynął w stronę, gdzie widział rękę, a teraz też dwie głowy. Kaspian trzymał w swoich ramionach nieprzytomną dziewczynę. Nikt jeszcze nie wiedział, czy jest żywa czy też i nie.
Po pięciu długich minutach obaj mężczyźni dotarli do statku. Artemis została szybko położona na podłodze pokładu. Wszyscy patrzyli się jak nad jej twarzą pochyla się królowa Łucja i z niepokojem nasłuchuje odbić serca. Minęło dziesięć sekund, a smutna królowa podniosła głowę i pokręciła smutno głową. Edmund i Eustachy spojrzeli na siebie oczyma pełnymi łez. Wszyscy Narnijczycy schylili nisko głowy. Kaspian za to patrzył się otępiałym wzrokiem na ciało dziewczyny. Jej truskawowe blond włosy były całe mokre, przez co niektóre pasma przykleiły się do jej twarzy. Kaspian patrząc się na nią mógł śmiało stwierdzić, że była to najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widział... nawet ładniejsza od Zuzanny. Nie wiedział jakiego koloru mogły być jej oczy, mógł tylko spekulować, że mogły być brązowe lub niebieskie. Jej twarz była niezwykle blada, policzki nie były zarumienione, a pełne usta lekko sine.
- Łucjo... czy twój magiczny eliksir... zadziała? - spytał nagle Kaspian, a wszyscy spojrzeli się na niego.
- Nie mam go przy sobie, Kaspianie. Poza tym... nie jestem pewna czy zadziała.
- Ja go mam... w swojej kajucie - powiedział Kaspian i za chwile nie było go widać, gdyż pobiegł jak najszybciej tylko mógł po kordiał Łucji.
Kaspian jeszcze nigdy w życiu tak bardzo się nie spieszył. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że ta dziewczyna dla niego wiele znaczy... a z biegiem czasu będzie znaczyła jeszcze więcej. Kiedy otworzył drzwi do swojej kajuty, od razu podbiegł do kredensu, z którego wyciągnął kordiał Łucji. Następnie odwrócił się i zaczął znowu biec na górę pokładu. Zatrzymał się dopiero przed królową z dawnych czasów i podał jej kordiał.
Łucja nachyliła się nad twarzą swojej kuzynki i otworzyła flakonik z magicznym eliksirem. Następnie lekko uchyliła usta Artemis i wlała do nich kilka kropli napoju. Minęło kilka sekund... nic się nie wydarzyło. Z oczu władców zaczęły cieknąć łzy, tak samo po twarzy Eustachego. Nikt się nie spodziewał, że dziewczyna umrze właśnie w taki sposób...
Narracja z punktu widzenia Artemis
Czułam się, jakbym właśnie zginęła. Wokół mnie panowała cisza, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Nic nie widziałam, nic nie czułam i nic nie słyszałam. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam. Chciałam poruszyć swoimi rękoma, ale nie byłam w stanie tego uczynić.
- Księżniczko Artemis - powiedział głos, który skądś kojarzyłam - nie spodziewałem się, że syreny będą chciały ciebie zabić tak szybko.
- ... - nie mogłam wydusić nawet słowa.
- Zazdroszczą ci twej nieskazitelnej urody i wyczuwają w tobie zagrożenie. Zdarzyło się to po raz pierwszy, przepraszam ciebie za to. Nie spodziewałem się tego, że twoja uroda jest w stanie przyćmić nawet syreny. Zostałaś przez nie zabita... Król Kaspian X wyciągnął ciebie trochę za późno z wody. A eliksir leczniczy Łucji nie był w stanie przywrócić ciebie do życia. Jednak... jesteś elfką... jestem w stanie dać ci drugą szansę, jeśli wyrzekniesz się nieśmiertelności.
- Ja... - zacięłam się nagle... to wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Dlaczego muszę płacić swoją nieśmiertelnością za to, że syreny mnie zabiły. I to za mój wygląd? Byłam zwyczajna, przeciętna... tak przynajmniej myślałam - Aslanie, co się stanie jak tam wrócę? Czy... czy jest warto?
- Księżniczko, mogę ci powiedzieć jedynie, że przed tobą życie pełne magicznych chwil, ale i tych bolesnych również. Cóż by to było za życie, gdybym powiedział tobie jakie będzie?
- Wyrzekam się swojej nieśmiertelności - powiedziałam.
- Jak sobie życzysz księżniczko...
- Nie jestem godna na ten tytuł, Aslanie. Wiele kobiet jak i małych dziewczynek powinno mieć ten tytuł zamiast mnie. Nie dowiodłam tego... nie... nie potrafię.
- ... - nagle zobaczyłam niebieskie światło, które po chwili mnie oślepiło. Zamknęłam oczy, a gdy przyciemniało, otworzyłam je, mrugając powiekami co chwilę.
- Gdzie... co się stało? - zapytałam i zaczęłam kasłać, czując suchość w moim gardle.
- O matko... - wyszeptała chyba Łucja - ty żyjesz... Artemis.
- Łucja?
- Myślałam... myśleliśmy, że nie żyjesz... Próbowałam ciebie uratować, podając ci magiczny napój. Nawet... nawet Aslan tutaj był, powiedział nam, że to syreny ciebie zabiły. Powiedział też, że jesteś elfią księżniczką, najpiękniejszą istotą na tej ziemii.
- Aslan dał mi drugą szanse - powiedziałam powoli - nie będę żyła wiecznie jak wszystkie elfy, ale było warto poświecić swoje nieśmiertelne życie... które okazało się jednak śmiertelne. Powiedz mi Łucjo... kto mnie wyciągnął z wody?
- Edmund No i król Kaspian - powiedziała, a jej oczy zaczęły iskrzyć wesołymi ognikami - chyba wpadłaś w oko Kaspianowi...
- Łucjo... dopiero co wróciłam do świata żywych - powiedziałam spokojnie i spróbowałam wstać, jednak opadłam na poduszki. Czułam się, jakby ktoś ze mnie wyssał energię.
- Byłaś nieżywa trzy dni, to chyba normalne, że jesteś tak osłabiona. Za chwile przyniosę coś tobie do jedzenia i powiem wszystkim, że żyjesz i się obudziłaś.
- Dziękuje - wyszeptałam.
CZYTASZ
Forbidden love
Фанфик„ - Aslanie, nie jestem godna aby zostać królową Narnii. - Właśnie dlatego wiem, że jesteś tego godna, najdroższa. - Co jeśli zawiodę Narnijczyków... Kaspiana... - Nie zawiedziesz ich. Kaspiana również nie zawiedziesz. Artemis, stałaś się dla niego...