Pióra

141 11 1
                                    

-Wiesz, to jest bardzo rozsądne życzenie.

-Liam, rozmawialiśmy już o tym- oprócz tego, że Theo przewrócił oczami, nie było żadnych oznak zirytowania w jego głosie.- Muszę skończyć ten raport. Wiesz, że mam obowiązki.

-Ja. Ja jestem twoim obowiązkiem, twoim obowiązkiem jest mnie przytulić.

Theo się uśmiechnął. W odbiciu swojego laptopa widział Liama, kręcącego się na jego łóżku, owiniętego w koc, pewnie ubranego w jego ciuchy. Był uroczy. Nie tak dawno, Theo nie mógłby tego przyznać. Nie Liamowi, nikomu, nawet samemu sobie. Jednak, przez parę ostatnich miesięcy niebieskooki chłopak skutecznie zburzył wszystkie ściany jakie Theo wokół siebie wybudował.

-To nie zajmie długo, obiecuję.

Usłyszał westchnięcie za sobą- Liam nie był zadowolony jego odpowiedzią. Theo potrząsnął głową i spróbował skupić się na pracy. Genetyka kompletnie mu nie szła w tym semestrze, a Liam jako wszechobecny rozpraszacz też mu nie pomagał. Decyzja Theo, żeby skończyć ten raport dzisiaj długo nie przetrwała, co pewnie miało jakiś związek z faktem, że Liam wyraźnie westchnął co najmniej dwanaście razy w ciągu ostatnich dziesięciu minut.

Theo zatrzasnął swój laptop i odsunął się od biurka, zwracając się twarzą do łóżka w ich dzielonym akademickim pokoju. Spotkał się z parą niebieskich oczu wyglądających zza stosu koców i poduszek, które zgromadził Liam na wzór gniazda, będąc tak koszmarnie znudzonym kiedy Theo próbował pracować.

-To było dosłownie dwadzieścia minut, Li.

-Najdłuższe dwadzieścia minut w moim życiu.

Ale przesadza, pomyślał Theo, patrząc na Liama. Dołączył do niego w jego łóżku, ostrożnie siadając na jego krawędzi. Liam się przetoczył, bliżej do Theo, i odchylił głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć.

Theo poprawił kosmyk włosów spadający Liamowi na czoło. Chociaż raz w jego życiu, to... działało. Nie- bardziej niż po prostu działało. Życie było dobre. Liam wkroczył do jego życia nieoczekiwany, niezaproszony. Theo nie był zachwycony tym, że będzie miał pierwszoroczniaka za współlokatora. A kiedy go spotkał, był zdecydowanie niezadowolony, że będzie miał Liama za współlokatora.

Liama było... za dużo. Był zbyt szczęśliwy, zbyt energiczny, zbyt szczery, zbyt ciekawski. Zbyt przyjacielski. Liam chciał spędzać czas z Theo. Theo nie przywykł do tego. Uniwersytet miał być jego drugą szansą, nowym początkiem. Tym czego się nie spodziewał było to, że nie będzie gotowy stawić temu czoła. Nie przywykł do samotności. Nie lubił rozmawiać o swojej przeszłości i o swoim życiu. To nigdy nie było łatwe ani miłe.

Kiedy opuścił dom, dwa lata przed poznaniem Liama, był całkowicie sam. Nie wiedział jak poznawać ludzi, jak budować zdrowe relacje. Wiedział tylko, jakie nie powinny być.

Poznanie Liama było szczęściem w nieszczęściu. Po dwóch latach na uniwersytecie, nie udało mu się zbudować 'normalnego' życia. Był zawsze sam. Nawet jeśli trafił mu się jakiś współlokator, ten zawsze po jakimś czasie się wyprowadzał. Theo zaczął budować swoją nową rutynę. Pogodził się z tym, że nie umiał funkcjonować jak inni ludzie. Jego rodzice pozbawili go tej umiejętności.

Tak było, dopóki nie pojawił się Liam. Wkroczył do życia Theo jak tornado. Liam był zmianą w jego rutynie. Już w pierwszym tygodniu ich znajomości, zmienił cały wystrój ich pokoju. Przyniósł rośliny, zaczął wpuszczać do środka światło słoneczne, nawet pościelił łóżko Theo tak samo jak swoje. Wtedy pokój zaczął wyglądać przytulnie. Kiedy gotował, zawsze przynosił trochę dla Theo, zabierał go nawet do klubów lub na różne inne wydarzenia. Liam zaczynał swoje nowe życie, i jakoś, Theo był wystarczającym farciarzem, żeby się do niego załapać.

-O czym myślisz?- głos Liama przerwał jego tok myślenia. Theo nie zauważył, że kompletnie się zawiesił i bezmyślnie bawił się jego włosami. Uśmiechnął się do chłopaka.

-O tym jak wielkie mam szczęście mając ciebie.

Twarz Liama rozjaśniła się na te słowa i to wystarczyło, żeby Theo obiecał sobie, że nigdy nie pozwoli mu odejść. Pocałował Liam w czoło.

Theo miał problem z dostrzeżeniem, dlaczego Liam go lubi. W jego oczach, nie miał mu kompletnie nic do zaoferowania. Nieważne, ile razy Liam mu powtarzał, że go lubi i chce go w swoim życiu, Theo nigdy w pełni mu nie wierzył, ale akurat teraz miał nagły napływ odwagi. Delikatnie przekręcił Liama na bok i pomógł mu wydostać się ze stosu koców.

Okej, teraz Theo zaczynał tracić nowo nabytą pewność siebie. Ale zanim zdążył się wycofać, przytulił Liama przyciągając go do swojej klatki piersiowej. Liam westchnął cicho z zadowoleniem i przytulił się jeszcze bardziej do drugiego chłopaka, wtulając twarz w jego pierś. Theo rozluźnił się i pocałował go w czubek głowy, prosto w jego miękkie, puszyste włosy.

-Przypomina pióra.

-Co?- Theo był zdziwiony, przez te parę miesięcy mieszkania razem nadal nie przywykł do pozornie przypadkowych wypowiedzi młodszego chłopaka.

-Twój dotyk. Jesteś ze mną zawsze taki delikatny- głos Liama był nieco stłumiony przez koszulkę Theo. Theo wstrzymał oddech. Nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. -Jakbyś bał się, że mnie skrzywdzisz.

Theo nic nie odpowiedział. Jego serce biło tak szybko i głośno, że Liam z pewnością to słyszał, a jednak nic na to nie powiedział.

-Martwię się o to samo Theo. Boję się, że zrobię coś, co cię odepchnie lub zrani, a ty mi o tym nie powiesz, bo będziesz bał się mojej reakcji lub że mnie skrzywdzisz.

Nikt nie lubi być wywoływany, a Theo wcale nie był wyjątkiem. Nie podobał mu się fakt, że Liam go analizował, a nie podobało mu się jeszcze bardziej to, że miał on rację. Liam był zbyt dobry i niewinny dla tego świata, a Theo był jego dokładnym przeciwieństwem. Liam był jego aniołem, jak mógłby nie bać się tego, że go zdemoralizuje?

-W każdym razie- Liam odetchnął w jego klatkę piersiową.- Chciałem, żebyś wiedział, że to idzie w dwie strony. Też się o nas martwię, ale... też czuję, że mam wielkie szczęście mając ciebie.

Theo poczuł uścisk w piersi. Przytulił Liama mocniej do siebie, jeszcze raz postanawiając, że nigdy go nie opuści- chyba, że by chciał oczywiście- i pocałował go w czoło.

-Może byłem aniołem w poprzednim życiu. Wiem jakie są pióra i przypominają mi twoją miłość- powiedział Liam, jakby czytając Theo w myślach.

Theo musiał się uśmiechnąć. Miłość. Liam wiedział. Wiedział, co czuł Theo i po raz pierwszy, jego własne uczucia go nie przerażały. Jeśli byłby lepszy w słowach, mógłby mu powiedzieć, że nie wierzy w to, że Liam był aniołem w poprzednim życiu. Bo Theo musiał być najszczęśliwszą osobą na świecie- trzymał w swoich ramionach anioła, właśnie tam, w tamtym momencie.


[T] Pióra (Thiam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz