1

1.5K 64 20
                                    

Sączyłam już drugiego drinka a jego wciąż nie było. Zaczynało mnie to nudzić. Barman przyglądał mi się z zaciekawieniem. Zapewne sądził, iż zostałam wystawiona. Nie pomagało moje nerwowe rozglądanie się po Sali i co rusz to rzucane spojrzenie ku wejściu. Starałam się nie reagować na zaczepki wstawionych już facetów. Na każde „hej mała, postawić ci drinka?" przewracałam wymownie oczami. Odchodzili więc ze słowem „suka" na ustach. I dobrze. Nie dla psa kiełbasa.

Zerknęłam w dół na swoją sukienkę. Czarna z dosyć prostym krojem. Ramiączka uwydatniały dekolt, za to luźny dół nie zdradzał już za dużo. Do tego czarne szpilki, niezbyt wysokie ale eleganckie. Bezpieczna kreacja na każdą możliwość.

Kreacja, która chyba jednak na nic się zda. Popatrzyłam kolejny raz na srebrny zegarek na ręce, upewniając się, że nie miałam już na co czekać. Zastanawiałam się czy wysłać facetowi smsa pełnego oburzenia na jego zachowanie, ale pewnie nawet by go to nie obeszło. Dzisiejsi mężczyźni, dzisiejszego randkowanie... kurwa mać.

– Może wpadł pod pociąg? Albo potrąciło go auto? Przejechał rower? – Z boku usłyszałam głęboki głos i obróciłam głowę. Po mojej prawej stronie stał wysoki brunet, patrząc na mnie z lekko przechyloną głową. Jego usta przeciął subtelny uśmiech. A może złośliwy?

– Słucham? – Na wszelki wypadek zaczęłam dosyć obcesowo. Nie chciałam zdradzać ani zainteresowania ani dawać fałszywego znaku sympatii.

– Cóż... nie widzę innego sensownego powodu, by ten facet mógł cię wystawić. – Nie, to nie był złośliwy uśmiech, lecz zalotny. – Zapewne zaraz wejdzie tu przez drzwi, kuśtykając z nogą w gipsie i bukietem róż na przeprosiny.

– Oryginalny tekst na podryw – przewróciłam oczami. – Mogłeś jeszcze dorzucić, że spadłam z nieba.

– Nie omieszkam zapamiętać i dziękuję za uznanie. – Niezrażony wyciągnął do mnie dłoń. – Sawyer.

Ojj, długo stał z wyciągniętą tak ręką. O co mu chodziło? O co tak naprawdę mu chodziło?

– Livia. – Przedstawiłam się. Nasze dłonie w końcu się spotkały. Miał mocny i stanowczy uścisk. Kiedy nachylił się w moją stronę, poczułam nieznane mi dotąd perfumy. Bardzo męskie, bardzo orzeźwiające, zapewne bardzo drogie. – Skąd pomysł, że na kogoś czekam? Może lubię przesiadywać sama w barze i popijać alkohol?

– Świetnie. – Klasnął w ręce i pstryknął na barmana. – Ja też. Jacka Danielsa z lodem – zwrócił się do barmana, po czym spojrzał na moją szklankę. – I jeszcze raz to samo dla pani.

Dopiero teraz usiadł na wysokim hokerze. Rozpiął nonszalancko guzik marynarki. Zlustrowałam ukradkiem jego strój. Był zdecydowanie zbyt... biznesowy. Czarna marynarka, biała koszula, spodnie garniturowe i błyszczące buty do kompletu. Złote spinki do mankietów mieniły się w bladym świetle.

– Zdajesz sobie sprawę, że to klub a nie ekskluzywne przyjęcie? – Wskazałam nosem jego odzież.

Roześmiał się całkiem uroczo. Dopiero teraz skierował się całkiem w moją stronę, a światło padło mocniej na jego twarz. Przez skroń aż na policzek biegła długa cienka blizna. Nie pasowała do jego eleganckiego stylu, ale nie zamierzałam o nią pytać. Przynajmniej na razie.

– Tak właściwie to umówiłem się z klientem. Jest przejazdem w mieście, chciał zobaczyć jak się tu bawimy.

Klientem? Okej, a więc był jakimś biznesmenem.

– Spotkanie się udało?

Odebraliśmy od barmana drinki.

– Na szczęście trwało krótko. – Przechylił swoją szklankę.

– Na szczęście? – Zmarszczyłam brwi.

– Nie mogłem się skupić. – Mechanicznie przesunął językiem po dolnej wardze. – Coś... a raczej ktoś, ciągle mnie rozpraszał.

Przełknęłam ślinę. Facet był znacznie bardziej intrygujący niż ten na którego czekałam. Jego ciemne oczy przewiercały mnie, nie dając ani chwili spokoju. Jego zapach mącił mi zmysły i wabił, a uśmiech kusił diabelsko.

– Zatańczymy? – Wyciągnął ku mnie dłoń w zapraszającym geście. Zerknęłam na parkiet pełen ocierających się o siebie par. Seksowna piosenka była zbyt seksowna jak na pierwszy taniec z nieznajomym.

– No nie wiem... – zawahałam się. Najpierw drink, teraz taniec, potem pewnie pocałunki a na koniec wylądujemy w jakimś hotelu. Hmmm, może i brzmiało całkiem kusząco ale jednak dość... trywialnie.

– Nie gryzę...

– W porządku. – Złapałam jego dłoń bez większego entuzjazmu. Chyba było to najbardziej emocjonujące co przeżyję dzisiejszej nocy. Trudno...

Mężczyzna zaprowadził mnie na parkiet. Jego maniery były jak dotąd niezwykle wyszukane a taniec tego nie zmącił. Złapał moją dłoń i przyciągnął blisko siebie. Drugą rękę położył gdzieś w dole moich pleców. Nie, nie za nisko. Kiedy zaczęliśmy się poruszać, nasze ciała instynktownie zbliżyły się do siebie. Krnąbrny uśmiech pojawiał mi się powoli na ustach. Byłam przekonana, że teraz przyciśnie mnie do siebie. A po czasie wyczuję... Nic z tego, przez cały taniec, mimo bliskości, mimo seksownego bujania bioder, trzymał delikatny dystans. Dżentelmen?

Byłam już w nastroju. Alkohol lekko rozmiękczył moje kończyny, jego dwudniowy zarost co rusz drapał moją skroń a zapach jego perfum uderzał w nozdrza. Musnęłam nosem delikatnie jego szyję. Niby przypadkiem, ale tak żeby go zachęcić. Dalej nic. Nawet miałam wrażenie, że uśmiecha się z lekką kpiną. W co pogrywał ten facet?

– Napijemy się jeszcze? – zapytał, kiedy wybrzmiały ostatnie takty piosenki.

– Jasne – odparłam bez przekonania. Może i chciał mnie poderwać, ale nie miał w sobie zbyt wiele wigoru.

Zamówił dla nas kolejnego drinka.

– Zaraz wrócę, pójdę się odświeżyć – rzuciłam, zanim zaczęliśmy ponownie rozmowę. Skinął tylko a ja udałam się do toalety. W lustrze umalowałam ponownie wargi krwistoczerwoną pomadką, która zdążyła zblednąć i poprawiłam sukienkę. Kilka minut później usiadłam przy dwuosobowym stoliku, naprzeciw Sawyera.

– Będzie nam tu wygodniej niż przy barze. – Uśmiechnął się. – Zatem... Liwio, opowiedz mi coś o sobie.

Popatrzyłam na jego przystojną twarz. Serio? Będziemy się bawić w gadki szmatki? Prawie przewróciłam oczami. Wzięłam szklankę i wypiłam prawie połowę drinka na raz.

– Okej, zatem... Sawyerze, co chcesz wiedzieć?


DARK SIDE - legimi!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz