cztery

73 4 0
                                    

Kiedy tylko usłyszała pukanie- wiedziała, kto to. Nikt inny jej tu nie odwiedzał. Westchnęła cicho i odłożyła książkę. Sprawdziła, czy okno (z widokiem na park) jest szczelnie zasłonięte i poprawiła sukienkę.
- Proszę.
Gilbert wsunął się do pokoju z dziwną miną. Już chciał zamknąć drzwi na zamek, ale Ivan zamków nie zamontował. Nikt w ZSRRrze nie będzie miał prywatności. Po co komu prywatność? Przecież wszyscy jesteśmy jedną wielką, kochającą się rodziną! A z rodziną dobrze tylko na zdjęciach, prawda?
Bez pytania usiadł na łóżku.
- Elka... Weź mi pomóż.
Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Co ona jest? Jakiś punkt pomocy?
- Gilbert, o co ci znów chodzi?
Prusak, chociaż starał się zachowywać pewną minę, zarumienił się lekko i przysunął bliżej Węgierki.
- Weszły mi drzazgi i nie potrafię ich wyjąć.
- Boże, gdzie znowu?
- ... W takie miejsce, że sam sobie nie poradzę.
- WYNOCHA
Kopnęła go i rzuciła w niego poduszką.
- Chodzi mi o plecy zboczeńcu!- zaśmiał się pod nosem
Patrzyła, jak białowłosy skręca się ze śmiechu z własnego dowcipu. Uśmiechnęła się lekko. Brakowało jej tego głupiego śmiechu. Właśnie taki Gilbert był... był Gilbertem. Zadziorny, arogancki, pewny siebie... A nie jakaś zabujana w drewnie ciota. Tak właściwie... To może to nie tak? Przecież mógł kryć się z tą miłością wiele lat... Wiele setek lat.
- Jak to się stało?- postanowiła zapytać
Zdjął koszulkę i położył się przed nią na brzuchu. Elka wzięła pincetę i zaczęła szukać drzazg. Było ich całkiem sporo.
- No więc... Poszedłem za dom, a tam taka seksowna wierzba... No i się na nią wspinać zacząłem, żeby móc z nią...
- Pytam o początek twojej chorej miłości.
- Aaa...
Poparzył na ścianę i westchnął, jakby próba przypomnienia sobie tak odległych czasów była trudna. A może była?
- Ale nie przerywaj mi. To długa i smutna historia.- odchrząknął- Wiesz co się stało w roku 1410?
- Wiem. Toris i Feliks sprali ci dupę.
Syknął.
- To nie było do końca tak, ale niech ci będzie. No więc kiedy już... Kiedy nie byłem w stanie dłużej walczyć, moje wojska wycofywały się do Malborka. A ten dupek bezjajcew wymyślił sobie, że będzie mnie ścigać! No to ja sru, do lasu. Mój koń ocierał się o drzewa i robił hałas, to było tylko kwestią czasu, aż Litwa mnie znajdzie. Zsiadłem z konia i pognałem pieszo. Wciąż jednak słyszałem za sobą głosy. Biegłem szybciej, prawie na oślep. Nie zauważyłem wystającego konara, uderzyłem w niego głową. Straciłem przytomność. kiedy się obudziłem... Leżałem pod drzewem. Chciało mi się płakać. I wtedy nagle... Drzewo powiedziało, że nie mam się czym przejmować.
- Drzewo do ciebie powiedziało?- Elka uniosła zdumiona brwi
- Mówiłem, że masz nie przerywać- warknął czując, jak wyrywa mu drzazgi- No... To była topola. Naprawdę piękna. Miała smukły pień i zgrabne konary. Otaczała mnie nimi i mówiła, że nie ma się czym martwić. To było takie miłe... Jeszcze nikt nigdy nie był dla mnie tak czuły. Rozmawialiśmy. Opowiedziałem jej wszystko o sobie. Otworzyłem się. I ona też mówiła. Jak to jeden dąb ją chciał przelecieć. Albo jak ścięli jej matkę kiedy była zaledwie sadzonką. Tak, to była długa rozmowa. Zeszło nam cały dzień. A w nocy... Noc była wyjątkowo upojna. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego... Rano obiecałem jej, że uporam się ze swoimi sprawami i wrócę. Wtedy zawsze będziemy już razem.
Odczekała jeszcze chwilę, ale ciąg dalszy opowieści nie nastąpił.
- I co? Jesteście razem?
- Hmm? A, nie. Wróciłem następnego dnia i się okazało że Felek ją ściął żeby mieć czym palić w domu. No, ale zobaczyłem, że koło niej rośnie całkiem całkiem lipa...
Wymownie uderzyła ręką w twarz.
- To jest miłość, Hedervary. Czysta miłość.- westchnął natchnionym głosem

- Młoda, rusz się.
Białoruś właśnie kończyła zakręcać rzęsy. Posłała do lustra uroczy uśmiech.
- Siostrzyczko~? A kiedy już zabijesz braciszka, to co będziesz robić?
Ukraina uśmiechnęła się. Znów siedziała bez peruki i z zawadiackim uśmiechem czyściła szabelkę. Portret Chmielnickiego wisiał nad łóżkiem. W pokoju sióstr panowała dziwna atmosfera. Dobra do knowań.
- To chyba oczywiste. Przejmę władzę.
- No tak, ale po co?- zapytała Natalia tonem pustaka
- Żeby wszyscy byli mi posłuszni- wzruszyła ramionami- Na nowo odbuduję potęgę. Zabiję Ivana, a ciało oddam tobie, żebyś mogła tam robić sobie z nim co chcesz. Polaka i Litwina wykończę, ale nie tak prędko. Niech pocierpią. Nie lubię ich, kiedyś dosypali mi rodzynków do budyniu. Węgry będzie moją służącą, okażę jej łaskę. Prusaka ześlę na Syberię, żeby było śmiesznie. Estonia to głupek, nawet nie chce mi się o nim myśleć. Co do Raivisa...- uśmiechnęła się mrocznie- Mam pewien plan...
Zaniosła się śmiechem czarnego charakteru i dopiero po chwili dostrzegła nieobecne spojrzenie siostry.
- Te, Nataszka. Słuchałaś?
- Hmmm?- mrugnęła- Przepraszam, wyłączyłam się jak wspomniałaś że będę mogła robić co chcę z Waniuszką~
Pisnęła radośnie. Olena westchnęła.
- Przynajmniej jesteś ładna...

różowy kolor ZSRR'u [CAŁOŚĆ]Where stories live. Discover now