Ostatnia pieśń ~ Pomiędzy kłamstwem a prawdą

70 12 36
                                    

Sugawara oddalił się na kilkaset metrów i dopiero wtedy wynurzył się z wody. Z powodu ciemności widział tylko słaby zarys łódki Oikawy, ale przynajmniej on sam nie miał żadnych szans na zauważenie Sugi.

Pamiętał, jak to wszystko zaczęło się te kilka tygodni temu. To był moment największego przerażenia w całym długim życiu Sugawary. Kiedy był z Yamaguchim na Wyspach Kruczych i nagle zobaczył, że jego towarzysz zaraz wpadnie w pułapkę jakichś ludzi. Nie bał się o siebie. Bał się, że Tadashiemu stanie się krzywda, dlatego zadziałał instynktownie i zrobił wszystko, żeby umożliwić ucieczkę drugiej syrenie.

W efekcie sam został ogłuszony i uwięziony.

W przeszłości zdarzało mu się spotykać ludzi, ale pierwszy raz był tak blisko nich. I nawet jeśli wcześniej nie był do nich otwarcie wrogo nastawiony, to teraz sytuacja drastycznie się zmieniła. Został łupem piratów. Nie potrafił czuć niczego innego niż nienawiści w stosunku do swoich porywaczy.

Początkowo nie wiedział, co ma teraz robić. Sytuacja prezentowała się beznadziejnie i w pierwszym odruchu Sugawara nie widział dla siebie nadziei. Był gotowy umrzeć i do pewnego stopnia pogodził się z tym. Wolał to, niż być czyjąś zabawką zdaną na łaskę lub niełaskę tego, kto aktualnie był jego właścicielem.

Pierwszym, który próbował nawiązać kontakt z Sugawarą, był (jak się później przedstawił) kapitan Oikawa Toru. I co to był za irytujący człowiek. Patrzył się na Sugę z tą swoją wyższością i prowokującym uśmieszkiem na ustach, a w dodatku jawnie sobie kpił z syreny. Dlatego Sugawara nie widział powodu, dla którego miał odpowiadać jemu lub jakiemukolwiek innemu piratowi.

— Cholera jasna! Czy wy tu próbujecie ukatrupić moją syrenę?!

Suga nie był niczyją własnością. I zdążył pogodzić się ze śmiercią. Poniekąd.

Ale do Oikawy chyba to nie docierało, bo uparcie próbował utrzymać go przy życiu. Zapewnił mu wodę i ochronę przed promieniami słonecznymi. I to przez niego Sugawara zaczął myśleć, że jednak śmierć nie będzie taka prosta i może warto by wymyślić inny plan.

Pierwszej nocy Sugawara uznał, że nie ma nic do stracenia i podjął desperacką próbę odzyskania wolności. Zaczął śpiewać.

Nie miał co do tego wielkich nadziei, bo to była jego pierwsza noc wśród wrogów, a pieśni były magią długotrwałą, wymagającą i skomplikowaną. Były jednak potężne, a Sugawara szczycił się tym, że był jednym z najlepszych pieśniarzy wśród syren. Zamierzał wykorzystać swoje umiejętności do granic możliwości, jeśli to mogło mu w jakiś sposób pomóc.

Nie liczył na wiele, więc domyślcie się, jakie było jego zdziwienie, kiedy jego pieśń usłyszał już pierwszej nocy nie kto inny, jak sam kapitan Oikawa Toru.

Widocznie był podatny.

A Sugawara miał niewiarygodne szczęście.

— Więc jednak potrafisz mówić. I do tego masz naprawdę piękny głos.

Suga to wiedział. Nie wiedział natomiast, jak się zachować. Nie zdążył jeszcze dopracować swojego planu.

— Nie jestem żadną rybą. Nazywam się Sugawara Koshi.

Tak, to był dobry początek. Imię. Przedstawił się. To był dobry krok. Prawdopodobnie.

Tak szczerze to Suga pierwszy raz robił coś takiego, ale raczej dało się tego domyślić, skoro wcześniej nie miał kontaktu z ludźmi. Słyszał historie o tym, co zamierzał, ale sam nie miał doświadczenia. Mimo wszystko chyba poszło nie najgorzej, bo Oikawa wrócił już następnego dnia.

Fałszywa pieśń || OiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz