06

558 32 9
                                    

Nie wiem, czy uwierzycie, czy raczej wyśmiejecie mnie gdy powiem, że moja relacja z Aspen Russo prawie od zawsze była nieźle skomplikowana. Począwszy od momentu, gdy w pierwszy dzień liceum powiedziałem, że ma dziwne imię, a ona bez cienia skrępowania odparła, że rodzice nadali jej je na cześć zimowego kurortu w Stanach Zjednoczonych, gdzie została poczęta, skończywszy na wczorajszym wieczorze, kiedy wlewając w siebie kieliszek obrzydliwie ciepłej wódki przyznałem się do tego, że cholernie za nią tęskniłem. Nie wiedziałem, czy robiąc to samo, ona również miała na myśli mnie, ale karmiłem się nadzieją, że właśnie tak było, bo to mogłoby tłumaczyć wszystkie sny z jej udziałem, które nawiedziały mnie każdej nocy.

Aspen była... dziwną nastolatką. Piękną jak zachód słońca u wybrzeży Teneryfy, ale dziwną, co widocznie nie przeszkadzało tłumom adoratorów, którzy lgnęli do niej jak muchy do lepu. Kochała skupiać uwagę innych na sobie, ale były dni, kiedy zamykała się w swoim pokoju, nie wpuszczając tam nawet mnie. Uwielbiała rozmawiać, ale czasami nie odpowiadała na moje smsy przez tydzień. Kochała mnie (a przynajmniej tak mi się wydawało), ale jej słowa raniły jak ostre noże. Aspen była morzem, ale bała się wody.

Nigdy nie układało się pomiędzy nami tak, jak bym tego chciał, ale oboje staraliśmy się wytrwać w tej relacji jak najdłużej. Były dni gorsze i lepsze, ale udawało nam się wzajemnie dotrzeć, by nie obrażać się na siebie o kilka niefortunnie wypowiedzianych słów czy dziwnych gestów. Mimo swoich wad, Aspen Russo była dziewczyną, którą kochałem w swoim życiu najbardziej i jedyną, której poświęciłem całego siebie. Nic nie mogło równać się miłości, jaką obdarzałem ją każdego dnia i czasem przechodzi mi przez myśl, że właśnie to mogło spowodować rozpad naszego związku - osaczenie. Samo to słowo brzmi jeszcze gorzej niż wygląda, ale Aspen nienawidziła być osaczana. Być może starałem się za mocno, być może po prostu szukała powodu, by kopnąć w dupę tego naiwnego frajera, którym byłem. Fakt jest jeden - rzuciła mnie i zrobiła to w taki sposób, że brakowało tam tylko kwartetu smyczkowego, który mógłby dodać dramaturgii całej sytuacji.

Kiedy wczorajszego wieczora odprowadziłem półprzytomną Gabi do pokoju, wysłuchując jeszcze opowieści o pięknych oczach Matty'ego Casha, natknąłem się na wychodzącego na zewnątrz Leo. Reszta towarzystwa tańczyła właśnie kankana, a ich krzyki było słychać nawet na dworze i byłem pewny, że któregoś dnia wywalą nas na zbity pysk za zakłócanie ciszy nocnej.

Wyciągnąłem papierosa z paczki, którą częstował mnie Fiorucci, zakaszlałem kilka razy, gdy dym tytoniowy dostał mi się do płuc i rozmawialiśmy jeszcze godzinę, dopóki Danielle, opierając się o drzwi wejściowe, nie wybełkotała, że jest jej niedobrze. Wówczas zostałem już sam ze swoimi myślami.

Pobudzony kilkoma głębszymi Leo był dużo bardziej rozmowny, uwolnił swoją wewnętrzną plotkarę i wcale nie interesowało go, dlaczego pytałem o Aspen. Dowiedziałem się natomiast, że tylko ja z naszej grupki odciąłem się od reszty i nie utrzymywałem z nikim kontaktu, bo on, Gabi i Russo, w mniejszym lub większym stopniu, nadal się odwiedzali, wymieniali smsy i dzwonili do siebie. Leo wyśpiewał wszystko, co chciałem wiedzieć. Po powrocie do Norwegii Aspen zamieszkała razem z babcią, jej prawnym opiekunem, w małej miejscowości, której nazwy teraz nie powtórzę, kilkanaście kilometrów od Oslo. Zaczęła studiować wokalistykę, ale rzuciła ją po jednym roku, a później dostała pracę w jednej z największych wytwórni muzycznych w całej Europie, która współpracowała z wykonawcami z całego świata. Aspen pisała teksty piosenek i zajmowała się dźwiękiem nowo powstałych utworów, a ja pomyślałem sobie, jak bardzo marnowała swój potencjał nie śpiewając. Leo powiedział też, że przez jakiś czas spotykała się z jednym z takich muzyków, dwa razy starszym od niej samej, a ja musiałem się zmusić, by pozbyć się z głowy obrazu Aspen trzymanej w ramionach przez jakiegoś starego dziada. Jednocześnie byłem ciekawy, czy któraś z pozycji na mojej playliście na Spotify została napisana przez nią i, jeśli tak, to czy któraś z nich opowiadała o mnie. Ta i wiele innych myśli zaprzątały moją głowę tej nocy i sprawiły, że znów nie mogłem zasnąć.

Aspen | zalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz